BERTRAND CZYRNEK

Warszawa, 24 października 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Irena Skonieczna, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Czyrnek, imię zakonne Bertrand
Data i miejsce urodzenia 25 marca 1900 r., Jamna, pow. Limanowa
Imiona rodziców Wojciech i Maria z d. Tropa
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie dr filozofii i teologii
Zawód ksiądz
Miejsce zamieszkania Warszawa, Służew, klasztor o.o. Dominikanów
Karalność nie

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w klasztorze o.o. Dominikanów na Służewie. W kwietniu 1940 roku część klasztoru została zajęta przez nieznaną mi bliżej formację taborytów Wehrmachtu. W roku 1941 na ich miejsce przyszli lotnicy, którzy – zmieniając się – zajmowali część klasztoru do stycznia 1945 roku. W momencie wybuchu powstania stał u nas oddział techniczny Luftwaffe w sile mniej więcej jednej kompanii, 80 – 100 ludzi. Oddział ten był podporządkowany komendzie Okęcia, dowódcą zaś jego był przypuszczalnie Leutnant Busse. Uzbrojenie tego oddziału składało się z karabinów i jednego karabinu maszynowego.

Wybuch powstania raczej zaskoczył oddział kwaterujący u nas – do wieczora panował chaos i brak było jakiejś przemyślanej akcji. Wieczorem 1 sierpnia na teren klasztoru przyjechało trzech SS-manów, jak mi się wydaje, jeden oficer i dwóch podoficerów, którzy przywieźli broń maszynową i objęli faktyczne dowództwo nad niemiecką załogą klasztoru, który po zabarykadowaniu zamienił się w rodzaj twierdzy. 1 sierpnia wieczorem żołnierze niemieccy sprowadzili na nasz teren grupę mężczyzn – było ich kilku – ujętych w rejonie klasztoru. Trzech mężczyzn z tej grupy zostało 2 albo 3 sierpnia nad ranem rozstrzelanych na podwórzu klasztornym.

Począwszy od 2 sierpnia stacjonujący u nas oddział niemiecki wychodził w teren w stronę miasta. Dobiegały potem stamtąd odgłosy akcji, wystrzały. Nieraz nawet cały oddział był w akcji, tak że klasztor przez kilka dni był przez Niemców opuszczony. Po paru dniach Niemcy wrócili do klasztoru, obsadzili i wzmocnili jego rejon bronią maszynową, lokując nawet w pobliżu dwa działka ostrzeliwujące Mokotów i Czerniaków. Dowództwo nad tą artylerią sprawował Leutnant Busse. Wiem, że ogółem do 18 sierpnia na terenie klasztoru rozstrzelano jedenaście do dwunastu osób, w tym jedną kobietę.

Pod koniec sierpnia zaczęły obok klasztoru przechodzić transporty ludności ewakuowanej z Warszawy. Pewnego razu usłyszałem rozkaz niemiecki, aby z transportu ludności warszawskiej wydzielić kilku młodych ludzi podejrzanych o przynależność do powstańców i zawrócić w stronę miasta. Rozkaz został wykonany, ale co się stało z tymi młodymi ludźmi, nie wiem.

W sierpniu obserwowałem palenie domów, poczynając od ul. Puławskiej. Wiem też, że był rozkaz na piśmie palenia parcel wilanowskich. W zasadzie na południe od al. Wilanowskiej ludność nie była wysiedlana, nie stosowano też wobec niej żadnych represji. To samo odnosi się do rejonu kościoła św. Katarzyny przy ul. Kościelnej, gdzie proboszczem jest ksiądz Adam Wyrębowski.

My w klasztorze pozostaliśmy do momentu oswobodzenia Warszawy.

Na tym protokół zakończono i odczytano.