Warszawa, 27 lutego 1950 r. Janusz Gumkowski, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Franciszek Fitol |
Data i miejsce urodzenia | 9 grudnia 1907 r., Sędziszów Małopolski |
Imiona rodziców | Florian i Magdalena z d. Idzik |
Zawód ojca | rolnik |
Przynależność państwowa | polska |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Wykształcenie | 4 klasy szkoły powszechnej |
Zawód | furman |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Orla 3 m. 2 |
Karalność | niekarany |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Mirowskiej 1. Dnia 7 sierpnia 1944 roku Niemcy kazali wszystkim z naszego domu wyjść na ulicę. Ludność przebywała wówczas w piwnicach. Wyszliśmy wszyscy na ulicę. Niemcy odłączyli mężczyzn od kobiet. Kobiety skierowali na Wolę, nas poprowadzili w stronę Hal Mirowskich. Z hali poprowadzili nas prosto placem Żelaznej Bramy przy dwóch czołgach w kierunku Ogrodu Saskiego. Z ul. Granicznej strzelali powstańcy. Nie mieliśmy daleko, gdy został raniony w twarz Niemiec, który nas prowadził. Cofnął on nas z powrotem do hal. Ja wówczas zacząłem uciekać w stronę ul. Krochmalnej, czyli na stronę powstańczą. Zostałem ranny w lewą stopę, jednak udało mi się uciec. Nie wiedziałem, co Niemcy zrobili z resztą mężczyzn naszego domu, ale sądziłem, że rozstrzeliwują ich, tak zresztą, jak wielu innych. Już gdyśmy byli w halach, widziałem tam wiele trupów w sklepie, przez który nas wyprowadzili Niemcy na osłonę czołgów, czyli w pierwszej hali naprzeciw placu Żelaznej Bramy.
Z ul. Krochmalnej przeszedłem na Pańską, skąd około 13 sierpnia przedostałem się na ul. Czerniakowską 138, w pobliżu Mącznej czy Zagórnej, już dokładnie nie pamiętam. Tam przebywałem do 18 czy 19 września, daty dokładnie nie pamiętam. Niemcy zaczęli już zajmować ten teren. Nie chciałem znów dostać się w ręce niemieckie. Dlatego dnia tego późnym wieczorem, wraz z rannymi i żołnierzami armii Berlinga, przepłynąłem przy pontonie na drugą stronę Wisły. Ponton wypływał z przyczółka będącego w rękach powstańców, mniej więcej na wysokości domu numer 41 przy ul. Solec.
W ten sposób wydostałem się na Pragę, a stąd przeszedłem do Rembertowa, do brata mego Józefa Świdra, obecnie już nie żyje.
Po powstaniu, na drugi dzień po oswobodzeniu Warszawy, dostałem się na plac Żelaznej Bramy i do hal. Widziałem tu pełno miejsc z popalonymi zwłokami. (Świadek rysuje szkic orientacyjny placu Żelaznej Bramy, hal i sąsiednich ulic z oznaczeniem miejsc, w których widział popalone zwłoki). W sklepie w pierwszej hali, naprzeciw placu Żelaznej Bramy, odnalazłem szczątki zwłok, mężczyzn, z którymi razem byłem wyprowadzony 7 sierpnia 1944 roku z domu nr 1 przy ul. Mirowskiej. Niektóre z tych ciał poznałem po resztkach niedopalonych ubrań.
Ile mogło być tych zwłok w sklepie w pierwszej hali, określić nie umiem.
Widziałem także na jezdni u zbiegu ul. Zimnej i Ptasiej wrzucone do leja po bombie zwłoki ludzi. Na placu między halami także leżał stos popalonych ciał ludzkich, jak i w piwnicy z zarwanym stropem w drugiej hali. Z egzekucji 7 sierpnia 1944 roku przy pierwszej hali, na ludności wziętej z domu nr 1 przy ul. Mirowskiej uratował się krawiec Antoni (nazwiska nie pamiętam), zam. obecnie ul. Miedziana 12.
Na tym protokół zakończono i odczytano.