RUDOLF GAMM

Dnia 12 września 1947 r. w Gdańsku sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Gdańsku A. Zachariasiewicz, jako przewodniczący Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Gdańsku, na podstawie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, który uprzedzony o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Rudolf Gamm
Imiona rodziców Oskar i Berta
Wiek 64 lata
Miejsce zamieszkania Sopot, ul. Grunwaldzka 84 m. 4
Zajęcie kupiec
Wyznanie ewangelickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Kilka dni po głośnym zajściu majowym w 1939 r. w Kalthofie udałem się tam i przeprowadziłem rozmowę z komendantem miejscowego posterunku SchutzpolizeiHauptwachtmeistrem Theodorem Seffzigem na temat tego zajścia. Wymieniony był do mnie przyjaźnie ustosunkowany, gdyż potajemnie należał do Deutsch National Volkspartei, na której czele stałem. Objaśnił mi, że prowadząc dochodzenie, ustalił, iż Max Grübnau krytycznego wieczora usiłował wyrzucić z samochodu komisję polską, która przybyła na miejsce dla wyjaśnienia zajść z inspektorami celnymi, oraz że ten szofer, który miał [na] nazwisko Morawski, we własnej obronie zastrzelił go z pistoletu. Wskazał ponadto, że Max Grübnau znajdował się wówczas w stanie podpitym oraz że towarzyszyło mu kilku SA-manów. Zdaniem tego Hauptwachtmeistra Morawski działał w obronie życia i nie przekroczył wcale granic obrony koniecznej. Zajście miało przebieg błyskawiczny, Grübnau bowiem schwycił przez otwarte okno siedzącego w samochodzie Morawskiego i ten, czując się osaczony, strzelił w napastnika, rzucając się jednocześnie do ucieczki. O zabitym mogę to powiedzieć, że był z zawodu rzeźnikiem, zamieszkiwał w Kalthofie i był znanym na tamtejszym terenie pijakiem i awanturnikiem. Wówczas liczył ok. 40 lat. Grübnau był członkiem SA i ze względu na swoje specjalne skłonności alkoholowe i awanturniczy charakter był lubiany przez współpartyjniaków. Już w 1931 r. lub też w 1932 r. Grübnau przewodził bojówce, która rozpędziła zebranie Socialdemokratów w Kalthofie i pobiła członków oraz uczestników zebrania. O tym mówił mi właśnie Theodor Seffzig. W konkluzji swojej opowieści Theodor Seffzig się wyraził, że zgon Maxa Grübnaua nie przyniósł szkody, co wyraził słowami: Kein Schade, przy czym lekceważąco machnął ręką. W 1940 r. latem czytałem we wszystkich gazetach w Gdańsku artykuł zawiadamiający, że szofer Morawski, którego nazwano polnischer Mörder von Kalthof, został ujęty. Szczegółów ujęcia wskazanych w artykule nie przypominam sobie. To wszystko. Odczytano w tłumaczeniu na język niemiecki.