Warszawa, 26 października 1949 r. Mgr Irena Skonieczna, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchała niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Ludwika Śliwowska z d. Astheimer |
Data i miejsce urodzenia | 14 czerwca 1904 r. w Warszawie |
Imiona rodziców | Wacław i Balbina z d. Lewalska |
Zawód ojca | rzemieślnik, szewc |
Przynależność państwowa i narodowość | polska |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Wykształcenie | dwie klasy gimnazjum |
Zajęcie | przy mężu |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Szwoleżerów 4 m. VI/27 |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Książęcej 1. Teren nasz był opanowany przez powstańców. W gmachu ZUS-u znajdował się szpital. W domu nr 1 przy Książęcej znajdowali się także powstańcy.
3 sierpnia [1944] powstańców w naszym domu nie było. Rano Książęcą przejeżdżały czołgi niemieckie. Jeżeli ktoś wyjrzał oknem na ulicę, Niemcy zaraz zaczynali strzelać. Mieszkańcy naszego domu zeszli do piwnic. Niemcy zaczęli obrzucać granatami mieszkania parterowe. Domy zaczęły się palić. Po pewnym czasie Niemcy weszli na nasze podwórze, zaczęli strzelać w powietrze i krzyczeć, by ludność wychodziła, gdyż dom zostanie spalony. Nie pozwolili nam nic wziąć z mieszkań i wyprowadzili nas na ulicę. Tutaj sprawdzali dowody. Jeden z żołnierzy kazał nam stanąć pod ścianą domu. Myśleliśmy, że Niemcy chcą nas rozstrzelać, gdyż naprzeciw nas po drugiej stronie ulicy leżeli żołnierze z karabinami maszynowymi wycelowanymi w naszym kierunku. Jednak w tym czasie z ul. Smolnej wyszedł oficer niemiecki, który rozkazał poprowadzić nas do Muzeum [Narodowego]. Dom nasz już płonął.
Przez cztery dni przebywaliśmy w muzeum, bez jedzenia, śpiąc na kamiennej posadzce. Warunki były straszne. Pierwszego dnia Niemcy zabrali wszystkich młodych mężczyzn do osłony czołgów, między nimi był zabrany mój syn, 16-letni Stanisław Śliwowski. Po czterech dniach Niemcy pod osłoną PCK kazali wyjść wszystkim kobietom i starszym mężczyznom. Ja zdołałam wydobyć także mego syna. Został w muzeum między innymi mężczyznami także mój mąż. Przebywaliśmy w domu nr 1 przy ul. Książęcej w mieszkaniach poniemieckich, które nie spłonęły. Po paru dniach nasz dom zajęli z powrotem powstańcy, którzy stąd robili często wypady na ul. Czerniakowską i okoliczne ulice.
9 września 1944 dom nasz zajęli powstańcy ze Starówki pod dowództwem porucznika, pseudonim „Książę”. Dom nasz zaczął być silnie ostrzeliwany z artylerii z mostu Poniatowskiego.
13 września powstańcy wycofali się w kierunku Ludnej i Czerniakowskiej. Ludność naszego domu przeszła do ZUS-u. Dnia tego około południa ZUS został obrzucony pociskami zapalającymi z czołgu stojącego koło gazowni przy ul. Ludnej. Budynek szybko się zajął. Z płomieni zaczęliśmy wynosić rannych i chorych na plac przy gazowni.
Następnie przeszliśmy wraz z chorymi na teren zakładu sióstr kazimierzanek, stąd szpital po pewnym czasie został ewakuowany. Gdzie, nie wiem, gdyż ja wraz z rodziną i kilku jeszcze osobami ukryliśmy się na niziutkim stryszku aż do 16 września. W tym okresie Niemcy wraz z Ukraińcami masowo gwałcili młode kobiety.
23 września dostałam się na Dworzec Zachodni, przeszedłszy jeszcze w międzyczasie kilkudniową tułaczkę po gruzach Warszawy. Tego dnia wywieziono nas do Pruszkowa.
Na tym protokół zakończono i odczytano.