SERGIUSZ NOŻKIN

Warszawa, 26 lipca 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, mgr Norbert Szuman, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienioną osobę, która po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Sergiusz Nożkin
Data i miejsce urodzenia 7 października 1917 r., Pietrozawodsk, Rosja
Imiona rodziców Aleksander i Wiera z d. Lesiuk
Wyznanie prawosławne
Wykształcenie szkoła powszechna
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód ojca kowal, kolejarz
Zawód referent
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Puławska 38 m. 36
Karalność niekarany

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Puławskiej 38. Do 4 sierpnia 1944 roku teren nasz był przez cały czas ostrzeliwany przez Niemców, których najbliższe jednostki znajdowały się w wieżyczce mieszczącej się przy Puławskiej po stronie numerów nieparzystych, naprzeciw ul. Grażyny. Ulice Grażyny i Olesińską zajmowali powstańcy. 4 sierpnia rano powstańcy wycofali się do ul. Różanej. Około południa tego dnia na róg Puławskiej i ul. Grażyny, czyli pod nasz dom, zajechał czołg niemiecki z SS-manami i policją niemiecką, która stała w gmachu poczty przy ul. Dworkowej. (Poznałem ich po mundurach i oznakach). Niemcy strzelili dwukrotnie z działa w nasz dom, mniej więcej na wysokości trzeciego piętra. Ludność zbiegła wówczas do piwnicy.

Zaznaczam, że w domu tym znajdowali się, prócz stałych lokatorów, ludzie, których powstanie zastało na ulicy, oraz mieszkańcy z domów przy Puławskiej mieszczących się między ul. Grażyny a Olesińską. Domy te spalone zostały już w drugim dniu powstania.

SS-mani weszli na nasze podwórze i kazali wszystkim mężczyznom wyjść z piwnicy. Wyprowadzili ich na róg ul. Olesińskiej i Puławskiej. Kazali wszystkim wyjąć dowody i iść z podniesionymi rękami, z dowodami w ręku. Staliśmy pod ścianą. Po przeciwnej stronie Olesińskiej stał karabin maszynowy, koło którego leżeli żołnierze niemieccy. Po pewnym czasie Niemcy doprowadzili do nas kobiety z naszego domu i część mieszkańców z domów przy Olesińskiej. Wyglądało na to, że Niemcy chcą nas wszystkich rozstrzelać. Jednak po chwili wszedł na ul. Olesińską oficer niemiecki, który rozkazał całą ludność wprowadzić na podwórka domów nr 5 i 7. Ja trafiłem pod numer 7. Następnie Niemcy całą ludność wpędzili do piwnicy. Stanąłem za drzwiami kuchni mieszkania mieszczącego się w suterenie. Niemcy zaczęli do niej wrzucać granaty. Zostałem przywalony drzwiami. Nie byłem ranny; miałem tylko opalone włosy i pod wpływem wybuchu ciekła mi krew z ucha. Wyskoczyłem wraz z kilkoma mężczyznami z piwnicy. Na podwórzu Niemców już nie było. Wychodząc z piwnicy brodziłem po kolana we krwi i ciałach ludzkich. Wbiegliśmy następnie na strych. Wybiliśmy otwór w ścianie stykającej się ze ścianą domu przy ul. Grażyny. W ten sposób wydostaliśmy się z podpalonego uprzednio przez Niemców budynku. O wybitej dziurze daliśmy znać ludziom będącym w piwnicy. W ten sposób uratowało się od śmierci wiele osób. Przez otwór wynoszono nawet ciężko rannych, których układano w domu przy ul. Grażyny nr 6 lub 8, dokładnie nie wiem.

Ile osób poniosło śmierć w suterenie domu nr 7 przy ul. Olesińskiej, nie umiem powiedzieć. Wiem jednak, że musiało polec bardzo dużo osób, przypuszczam, że ponad 50. Wiem, że na tym terenie wiosną 1945 roku była przeprowadzona ekshumacja.

Prócz mnie, ze znanych mi osób uratowała się z tej egzekucji także dozorczyni naszego domu, której obecnego nazwiska nie znam. Z pierwszego męża nazywała się Lewandowska i nadal jest dozorczynią domu przy ul. Puławskiej 38.

Na tym protokół zakończono i odczytano.