MARIA JAKUBOWSKA

Warszawa, 18 marca 1949 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o obowiązku mówienia prawdy świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Wanda Jakubowska, panna
Data i miejsce urodzenia 22 lipca 1924 r. w Warszawie
Imiona rodziców Feliks i Zofia Stanisława z Korczaków
Zawód ojca urzędnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie mała matura i liceum handlowe
Zawód księgowa
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Puławska 71 m. 81
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ul. Puławskiej 71. Od początku powstania przebywałam w piekarni wychodzącej na podwórze, dlatego nie wiem, czy powstańcy przechodzili przez nasz teren w pierwszych dniach. 3 sierpnia 1944 roku Niemcy podpalili front naszego domu, a po paru godzinach, o 18.30 albo 19.30, dokładnie nie pamiętam, na podwórze naszego domu wpadli żołnierze niemieccy. Wpadli do piekarni, z której wyprowadzali na podwórze przebywającą tam ludność cywilną. Wyszłam razem z moim ojcem, Feliksem Jakubowskim. Na podwórzu zobaczyłam, że nasi lokatorzy są ustawieni pod ścianą naprzeciw piekarni, po prawej stronie od wejścia frontowego. Koło piekarni stało kilku żołnierzy niemieckich z bronią w ręku. Nie pamiętam, czy mieli ręczne karabiny maszynowe czy inną broń. Odwróciłam się plecami do podwórza i straciłam przytomność. Kiedy ją odzyskałam, był już zmrok, na podwórzu żołnierzy niemieckich już nie było. Stwierdziłam, iż mam przestrzeloną nogę prawą poniżej kolana, przez mięśnie podudzia, prawą dłoń koło wskazującego palca zranioną i otarcie naskórka prawego przedramienia.

(Świadek okazuje na prawym podudziu dwie okrągłe blizny, będące, jak sama podaje, wynikiem wlotu i wylotu kuli; okazuje też małą bliznę na prawej dłoni od strony wewnętrznej, koło wskazującego palca).

Dookoła mnie, pod ścianą i obok ułożonych cegieł, zobaczyłam leżące zwłoki. Oprócz mnie, po tej egzekucji było jeszcze kilka osób ciężko rannych.

Później lokatorzy naszego domu mówili, że zginęło wtedy 27 osób.

Zobaczyłam także, iż z budynków uciekają osoby, które widocznie ukryły się w czasie egzekucji. Jeden z uciekających mężczyzn, nazwiska nie znam, dopomógł mi się przedostać na ul. Ludową 9. Tam udzielono mi pierwszej pomocy, dając mi na ranę tylko gazę, dlatego zaczęło się robić zakażenie i dostałam gorączki do 40°. Opatrunek zrobiono mi dopiero 5 sierpnia w I Ośrodku Zdrowia przy Puławskiej 91. Potem odnalazła mnie matka. Chorowałam ciężko jeszcze przez kilka tygodni.

Kiedy już mogłam chodzić, przedostałyśmy się do naszego domu i tu pozostałyśmy do kapitulacji, tj. do 27 września. Tego dnia w grupie lokatorów naszego domu i innych wyprowadzili mnie Niemcy ul. Belgijską, Puławską, Różaną, Kazimierzowską, Madalińskiego, Wołoską, przez pola na tor wyścigowy na Służewcu, skąd pieszo przetransportowano nas do Włoch, a stąd koleją do Pruszkowa. Z Pruszkowa wywieziono nas do Lubania (Lauben) do obozu pracy przymusowej.

Na tym protokół zakończono i odczytano.