FELIKS STROIWĄS

Warszawa, 29 kwietnia 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Feliks Stroiwąs
Imiona rodziców Franciszek i Katarzyna z Brzezińskich
Data urodzenia 20 lipca 1900 r. w Warszawie
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie jedna klasa szkoły powszechnej
Przynależność państwowa i narodowość polska
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Puławska 56 m. 2c
Zawód murarz

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ul. Puławskiej 73/75. Przez pierwsze dwa dni powstania Niemców nie widziałem, rejon naszego domu był jednakże ostrzeliwany. Powstańcy stali na ul. Boryszewskiej.

Wszyscy mieszkańcy naszego dużego, dwupodwórzowego domu zgromadzili się w piwnicy pod boczną oficyną. Trzeciego sierpnia po południu, koło godziny siedemnastej, kiedy znajdowałem się na trzecim piętrze w swym mieszkaniu, którego okna wychodziły na pierwsze podwórze domu, przez wybitą granatami bramę wtargnęli na to podwórze Niemcy. Od tego momentu rozgrywające się na podwórzu wypadki obserwowałem przez okno swego mieszkania. Żołnierze z podwórza zaczęli krzyczeć, by wszyscy mieszkańcy zaczęli z piwnicy wychodzić na podwórze. Wychodzących kolejno mieszkańców naszego domu z miejsca rozstrzeliwali pod murem domu, bez względu na wiek i płeć. Widziałem np. jak Niemcy zastrzelili małe dziecko w poduszce. Ofiarami egzekucji padli między innymi moja żona i dwoje dzieci, 7-letni syn i 18-letnia córka.

Po dokonaniu egzekucji Niemcy wrzucili jeszcze kilka granatów do jednej z piwnic, po czym podpalili dom i odeszli.

Wobec pożaru domu musiałem z niego uciekać, zeskakując z korytarza na stajnię przylegającą do naszego domu.

Schroniłem się na Boryszewskiej 17.

Na drugi dzień wróciłem na miejsce egzekucji. Na podwórzu leżało kilkadziesiąt zwłok, część z nich była nadpalona przez spadające z domu kawałki płonącej papy. Wśród stosu trupów znalazłem dającą jeszcze znaki życia swoją córkę, była ciężko ranna w głowę i opalona. Przeniosłem ją do szpitala sióstr elżbietanek, gdzie jednak po kilku dniach zmarła. Po paru dniach przeprowadzono na podwórzu spalonego już domu przy Puławskiej 73/75 pochówek ofiar egzekucji. Jak sobie przypominam, pochowaliśmy wtedy na podwórzu sześćdziesiąt kilka osób. Kilka osób pochowano osobno.

Zdaje mi się, że świadkiem opisanej przeze mnie zbrodni był także Marcinkiewicz, zamieszkały obecnie przy ul. Idzikowskiego 3.

Na terenie Mokotowa przebywałem aż do jego upadku, po czym przez teren toru wyścigowego zostałem wywieziony do obozu przejściowego w Pruszkowie.

Na tym protokół zakończono i odczytano.