ALFREDA BĘC

Alfreda Bęc
kl. Vb
Szkoła Powszechna
pow. Iłża
15 listopada 1946 r.

Chwila dla mnie najlepiej pamiętna z czasów okupacji

W 1944 r. Niemcy przyjechali raniutko do naszej wioski. Obstawili ją dookoła, wszędzie. Paru Niemców stanęło na warcie, a reszta ruszyła na wieś. Zaczęli się rozbiegać po podwórkach, [wchodzili] do chlewów. Patrzyli wszędzie, sprawdzali, czy nie ma gdzieś ukrytych krów i cieląt. Zaczynali zabierać ludziom krowy. Zwierzęta czuły wroga, ryczały, nie chciały wychodzić, a nawet wyrywały im się z rąk. Niektórzy ludzie nie wiedzieli o tym, a inni płakali, krzyczeli, prosili, żeby [Niemcy] zostawili choć parę krów na całą wioskę. Niemcy nie patrzyli [na to], że ktoś ma jedną krowę, tylko wszystkie krowy zabrali i poszli z nimi dalej. Niektóre kobiety i chłopi z dziećmi szli [jeszcze] za nimi, aby wzbudzić litość w sercach [tych] okrutnych ludzi. Ale wróg był głuchy, nieczuły na prośby. Co go [to] obchodziło, że parę dzieci wcześniej umrze lub rozchoruje się z braku mleka? To była jedna z [tych] chwil, którą na długo zapamiętałam.