JAN DELINGOWSKI

Warszawa, 28 marca 1946 r. Sędzia Stanisław Rybiński, delegowany do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Delingowski
Data urodzenia 19 czerwca 1888 r.
Imiona rodziców Adam i Aniela z Barańskich
Zajęcie urzędnik AGRiL-u
Miejsce zamieszkania Kabaty, poczta Wilanów
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Od roku 1934 aż do wybuchu powstania w Warszawie w roku 1944 byłem dyrektorem Wydziału Ewidencji Ludności m.st. Warszawy. Po ustaleniu się władz okupacyjnych niemieckich Wydział Ewidencji, jak i cały Zarząd Miejski, został podporządkowany niemieckiemu staroście miejskiemu, którym w połowie roku 1940 został Ludwik Leist. Bezpośrednią jednak władzę nad wydziałem objął jeden z najbliższych współpracowników Leista – Becher, a po jego ustąpieniu dyrekcję policji, której był podporządkowany nasz wydział, objęli kolejno dr Betke, następnie major SS Kilian .

Z samym Leistem nie zetknąłem się ani razu. Wiem tylko, że miał on tytuł Brigadeführera SA. Bezpośrednio stykałem się tylko kolejno z wymienionymi wyżej Becherem, dr. Betke i Kilianem. W jakim stopniu Leist był zaangażowany i odpowiedzialny za czynności Bechera (imienia jego nie znam), powiedzieć nie mogę. Jednak Becher – jego zastępca – mógł działać całkiem samodzielnie. Dr Betke był już dyrektorem policji, urzędu podporządkowanego jeszcze staroście miejskiemu Leistowi. Wreszcie major SS Kilian już nie był podwładnym Leista i stał na czele prezydium policji, podporządkowanego szefowi dystryktu Fischerowi albo gestapo, przy czym mieściło się to prezydium przy al. Szucha 25, w bezpośrednim sąsiedztwie gestapo.

Przechodzę do charakterystyki poszczególnych przedstawicieli władzy okupacyjnej, nadzorujących mój wydział. Becher był zażartym hitlerowcem, człowiekiem mściwym i złośliwym. Przy każdej okazji maltretował członków polskiego Zarządu Miejskiego. W pewnym wypadku, gdy z drukarni miejskiej wyszedł jakiś druk z pominięciem cenzury niemieckiej, Becher zarządził aresztowanie zarządzającego nią Kaczyńskiego, dyrektora Wydziału Ogólnego dr. Wągla, jego zastępcy Jerzego Wertuna i burmistrza Kulskiego. Po dwóch dniach jednak wypuszczono ich na wolność, zdaje się na skutek zarządzenia Leista. Becher był tęgi, średniego wzrostu, twarz nalana, szatyn, lat około 50. Dr Betke, człowiek o tępej inteligencji, nienawidzący z całej duszy Polaków, tym niebezpieczniejszy, że miał usposobienie nerwowe i wybuchowe. Według posiadanych przeze mnie danych dr Betke był jednym z inspiratorów urządzenia obozu w Treblince i tym z urzędu Leista, który więcej od innych wydawał zarządzeń co do wysyłania tam mieszkańców Warszawy. Od urzędniczki wydziału, Olgi Januszewskiej dowiedziałem się, że dr Betke miał u siebie w domu służbę polską i bardzo źle się z nią obchodził. Jedną swoją służącą Polkę z błahego powodu (jakiego, dokładnie nie wiem) wysłał do Treblinki. Co się z nią później stało, nie wiem. Przeniesiony z Zarządu Miejskiego do dyrekcji policji niemieckiej woźny – Polak – ledwo uniknął Treblinki, dokąd chciał go wysłać Betke.

Jaki powód był, nie wiem. Zdaje się złe wytrzepanie dywanu czy coś w tym rodzaju.

Becher w czasie urzędowania swego stale rezydował w Pałacu Blanka . Betke z początku też tam urzędował, a później przeniósł się z podwładną mu dyrekcją policji na ul. Czackiego 14. Betke miał lat około 50, był wzrostu więcej niż średniego, łysawy i siwy na skroniach, o twarzy czerwonej i nalanej.

Major SS Kilian był człowiekiem bystrym, przebiegłym, ostrożnym i skrytym, w wymaganiach swoich bezwzględnym i wymagającym bezapelacyjnie, by jego zarządzenia były wykonywane skrupulatnie. Rzecz oczywista, był on najbardziej gorliwym hitlerowcem. Brał przedtem udział w likwidacji getta w Warszawie i osobiście polecił wysadzić w powietrze synagogę na Tłomackiem. Poprzednio wymienieni przeze mnie Becher i dr Betke byli w porównaniu z nim pionkami. Przy nim też były dokonywane publiczne egzekucje na ulicach Warszawy. Był on zastępcą generała SS Kutschery i miał swój gabinet osobisty w Al. Ujazdowskich 23 czy 25, a biuro jego było w al. Szucha, gdzie je przeniósł z ul. Czackiego 14. Kilian miał lat 32 – 33, wysoki, szatyn, szpakowaty, szczupły, twarz pociągła, oczy ciemne, rumieńce na policzkach.

Urzędniczka Olga Januszewska, o której wyżej mówiłem, dobrze znała Nechwillę, sekretarkę dr. Betkego i Kiliana i przez nią dowiadywaliśmy się o nastrojach i posunięciach tych szefów niemieckich. Obecne jej nazwisko z męża Girejkowa, ostatnio pracowała w Ministerstwie Przemysłu w Koszalinie. Imion Bechera, Betkego i Kiliana nie znam.

Zapamiętałem jeden wypadek samowoli ze strony Bechera. Zwrócił się on w roku 1941 z żądaniem do Zarządu Miejskiego o dostarczenie kontyngentu mebli z prywatnych mieszkań żydowskich. Gdy Zarząd Miejski nie mógł szybko tego żądania spełnić, rozkazał on – w formie bardzo ordynarnej, na piśmie – burmistrzowi Julianowi Kulskiemu dostarczyć sobie umeblowanie dwóch pokoi z prywatnego mieszkania Kulskiego.

Odczytano.