JAN WASIAK

Kapral podchorąży Jan Wasiak, 6 Batalion Czołgów.

19 września zostałem zabrany do niewoli przez oddziały sowieckie obdzierające mnie do bielizny i tak prowadzony do Podhajec, gdzie od ludności cywilnej udało mi się dostać jakieś ubranie.

W czasie od 20 września do 7 listopada byłem wożony transportem kolejowym do Kamieńca Podolskiego, a następnie do Żytynia. W czasie tej podróży jeść w ogóle nie dawali, tylko czasem ludności cywilnej udało się [nam coś] podać, a można liczyć, że wypadki takie istniały bardzo rzadko. Z Żytynia zostałem przewieziony do Równego, gdzie warunki mieszkalne były straszne – w starym młynie pozbawionym drzwi i okien. Wyżywienie było niewystarczające, ponieważ zmuszali [nas] do ciężkiej pracy na stacji, dając minimalne wynagrodzenie. Podczas pracy na tej stacji byłem świadkiem wywożenia ludności cywilnej, które odbywało się w styczniu i lutym. Ludność ta przebywała w wagonach po trzy i więcej dni bez wyżywienia i opału dawanego przez władze sowieckie do wagonów. Warunki były tak straszne, że były dwa wypadki śmierci. W czasie ładowania dzieci były zabierane od rodziców i trzymane w oddzielnych wagonach, pozbawione wszelkiej opieki i pomocy ze strony rodziców.

Z Równego wywieźli mnie do obozu Dubno, Radziwiłłów, Brody, Kubcza, Kozłów, Niesłuchów, Jaryczów, Podliski, Busk i Hermanów. W obozach tych przebywałem krótko, nie chodziłem do pracy, gdyż przeważnie siedziałem w karcerze.

Obóz Hermanów mieścił się w oborach, które były kompletnie nienadające się do mieszkania nie tylko pod względem higieny, ale i bezpieczeństwa tych pomieszczeń. Warunki były wprost nie do wytrzymania. Oprócz tego zmuszali do pracy po 12 i więcej godzin dziennie, przy wyżywieniu [składającym się z] 400 g [chleba] i litra zupy (która tylko nazywała się zupą) na dobę. W razie uchylania się od pracy wsadzali do karceru, który mieścił się głęboko w piwnicy zalanej częściowo wodą, tak że człowiek nie dość, że był pozbawiony światła i jedzenia, to musiał jeszcze wylewać wodę, żeby można było mieszkać, gdyż zalewała podłogę i stało się w wodzie. Co do spania, to spało się stojąc, gdyż na mokrej podłodze, będąc w bieliźnie, boso i w płaszczu, mowy nie było, żeby się położyć. Przebywanie w tym pomieszczeniu trwało do 15, a nawet i więcej dni, tak że po wyjściu człowiek był przez parę dni ślepy. Wyżywienie było raz na trzy dni, dawali sto gramów chleba i ciepłej wody. W obozie tym przebywałem do czerwca 1941 r.

W czerwcu przewieźli mnie do obozu w Olszanicy, gdzie zastała mnie wojna. Z obozu tego wraz ze swymi kolegami szedłem pieszo do Wołoczysk. W czasie noclegu w obozie Złoczów widziałem dwa wypadki, jak żołnierz sowiecki zabił jednego z naszych żołnierzy, a drugiego przebił bagnetem za zbliżenie się do drutów w czasie nalotu na to miasto przez lotników niemieckich. Następnie w Zborowie widziałem dziesięciu naszych żołnierzy zabitych w piwnicy. Ludzie ci byli związani i w straszliwy sposób zmasakrowani. Nazwisk tych ludzi nie znam, gdyż trudno było dostać się bliżej nich, by zabrać ich papiery lub dowody osobiste. W czasie tej drogi obchodzenie bojców było straszne, nie dawali wody ludziom, którzy z pragnienia umierali.

Podczas transportu kolejowego z Wołoczysk było jeszcze gorzej. Zamknięci po 50 osób w wagonie 18-tonowym, w którym nie było żadnej deski do siedzenia. W tych warunkach podróży jedzenie ograniczyli do 50 g sucharów lub stu gramów chleba i kawałka słonej ryby plus pół litra wody na dobę. Mowy nie było [o] wychodzeniu z wagonu za potrzebą naturalną. Załatwianie odbywało się do otworu zrobionego w drzwiach wagonu.

Po blisko dwutygodniowej podróży przywieźli nas do Starobielska, lecz tu warunki życiowe nie [były] lepsze. W baraki, które mogły pomieścić 500–600 osób, pchali tysiąc i więcej. Warunki do spania były okropne, gdyż nie tylko wszy gryzły, ale w jeszcze większym stopniu gryzły pluskwy, a karaluchy nie dawały człowiekowi żyć.

W takich warunkach nie lepsze było i wyżywienie, na które składało się od 200 do 300 g chleba, ćwierć litra herbaty i pół litra zupy na dobę. W obozie tym pozostałem do chwili wstąpienia do armii polskiej.