ROBERT TRZEMECKI


1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, przydział w 1939 r., narodowość, wyznanie, zawód i stan cywilny):


Porucznik rezerwy piechoty Robert Trzemecki, reklamowany [?] przez Rejonową Komendę Uzupełnień Wołkowysk, rocznik 1894, agronom, narodowość polska, wyznanie rzymskokatolickie, żonaty, bez dzieci.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Aresztowany 22 września 1939 r. w miejscowości Porozów, pow. wołkowyski, jako wójt gm. Porozów, osadnik wojskowy i oficer rezerwy przez tzw. władzę miejscową z komunizującymi chłopami z gm. Łysków tegoż pow. wołkowyskiego i odesłany do milicji pow. wołkowyskiego z Wołkowyska.

3. Nazwa obozu, więzienia, miejsca przymusowych robót:

Osadzony w więzieniu w Wołkowysku, gdzie przebywałem do 29 czerwca 1940 r. Warunki higieniczne złe. Zabijaliśmy po 17 sztuk wszy za jednym polowaniem. Bojce twierdzili, że wszy nie ma. Byłem badany 16 razy, przeważnie w dzień. Zarzucano mi, że prowadziłem walkę z rewolucyjnym ruchem. W celi, w której w Polsce było najwyżej 22 więźniów, siedziało nas 52. Częste rewizje w nocy. Częste przerzucanie z celi do celi.

4. Opis obozu, więzienia:

Stosunkowo czyste więzienie polskie zostało w Wołkowysku zapuszczone i zawszone przez brak dezynfekcji i łaźni. Łaźnia była zimna, w nocy, i pędzono nas, żeby szybko się myć. Był wypadek, kiedy w łaźni był lód. Z więzienia w Wołkowysku przewieziono mnie do więzienia w Homlu, gdzie byłem od 2 lipca 1940 r. do 29 czerwca 1941 r. Homelskie więzienie brudne, wilgotne i ciasne. Byli tu więźniowie z Brześcia nad Bugiem – ok. półtora tysiąca, Łomży [?] – ok. tysiąca i Wołkowyska – ok. 700 osób płci obojga i bardzo dużo dzieci. Było tak ciasno, że w celi nr 71 na powierzchni 24–26 m kw. siedziało nas 52 w czterech rzędach. Połowa spała, połowa czuwała. Obiad dawano bardzo często w nocy lub nad ranem. Siedzieliśmy – więźniowie z Polski – osobno. Jednak były wypadki, że do naszej celi wpuszczano przez pomyłkę więźniów sowieckich. W więzieniu w Homlu był ogromny bałagan, krzyki, ruganie się i płacz dzieci i kobiet. Dzieci i kobiety sowieckie rugały bojców ohydnymi słowami, używając matki w kilkudziesięciu odmianach [?]. Pisk dzieci i płacz w nocy. Dzieci bały się, jak również i kobiety.

Rewizje i przerzucanie z celi do celi były jeszcze częstsze niż w Wołkowysku. W Wołkowysku siedziałem w dwóch celach, w Homlu w 18. Więzienie homelskie było zawszone, zapluskwione i w szparach pod podłogą było dużo najrozmaitszego robactwa: karaluchów, stonóg, szczypawek. Łaźnia na początku szwankowała, lecz od grudnia 1940 r. została odremontowana i była dość sprawna. Wikt bardzo słaby. Przeciętnie dawano nam zupę z cuchnącą rybą i jedną łyżkę kaszy (owsianej, jaglanej, jęczmiennej, rzadziej manny i kilka razy była gryczana kasza, stęchła). Chleb w Homlu był dobry, dawano nam [nieczytelne] chleba.

22 czerwca 1941 r. mieliśmy wielką radość, ponieważ Niemcy bombardowali Homel. Władze twierdziły, że są to ćwiczenia przeciwlotnicze, jednakże wielu z nas było przekonanych, że to są samoloty niemieckie. Naloty były w nocy i w dzień. Przylatywało po kilka samolotów. Były samoloty z oznakami sowieckimi [sic!] i rzucały bomby.

23 czerwca 1941 r. otrzymałem wyrok skazujący mnie na osiem lat wychowawczego obozu pracy za to, że jako oficer, osadnik i wójt prowadziłem walkę z ruchem rewolucyjnym. Po odczytaniu wyroku na korytarzu przeznaczono mnie do celi, gdzie było 50 skazańców sowieckich i jeden nasz, Góralczyk [?] z Łomży (urzędnik Rejonowej Komendy Uzupełnień Łomża), który miał wyrok ośmiu lat. W tej celi stosunki były ohydne. Ciągłe obelżywe rugania się obywateli sowieckich, ich zgniła psychika, pasywność i niechęć do władzy, jak również bierna zgoda, że właściwie ich władza jest dobra, najbardziej demokratyczna na świecie, taka jakiej w ogóle nie ma na całym świecie. Byli to ludzie mocno zaagitowani i zupełnie nie uświadomieni, co się dzieje na zachodzie Europy. To, co sowieckie, jest najlepsze – co w krajach burżuazyjnych, jest złe. Złe rządy w Polsce, Polacy nie chcieli bić się. Polacy chcieli zmiany ich ustroju, Polacy internowani itd.

29 czerwca 1941 r. rano wypędzono nas na podwórko, potem na plac kolejowy, załadowano do wagonów i powieziono na wschód. Była to ewakuacja więzienia z Homla. Jechaliśmy w kierunku Moskwy, potem Uralu, potem z powrotem. Wreszcie po 19 dniach jazdy w wagonie towarowym przepełnionym do najwyższego stopnia, o chlebie (ok. 600 g) i niewystarczającej ilości wody dowieziono nas do Samarkandy i osadzono w więzieniu 18 lipca 1941 r. W drodze często wpadali do wagonu bojcy i bezkarnie bili małych chłopców za byle co. Swoich obywateli na wolności NKWD-ziści informowali, że wiozą jeńców niemieckich. Droga była tak okropna i tak mnie wycieńczyła, że nie mogłem dojść pieszo z kolei do więzienia w Samarkandzie i mimo gróźb, że mnie zastrzelą, leżałem na ulicy. Dowieziono mnie do więzienia samochodem.

Najgorsze więzienie miałem w Samarkandzie. Śmiertelność tu była największa. Chleba dawali ok. 400 g i ok. litra dziennie wasserzupy na cuchnącej rybie. Podczas spaceru nikt z mojej celi nie mógł chodzić przez [cały] czas spaceru – 20 min, musiał trochę posiedzieć.

5. Skład jeńców, więźniów, zesłańców:

Więźniowie do 26 czerwca 1941 r. byli przeważnie z Polski, bardzo rzadko dawali do celi więźniów sowieckich. Najgorzej zachowywali się Ukraińcy oraz kapusie (Polacy). Żydzi hałasowali, lecz kapusiów nie miałem wśród Żydów. Białorusini byli dosyć poprawni. Najlepiej było siedzieć z kryminalistami z Polski. Był to element na stosunki więzienne bardzo dobry. Mieli swoją rutynę. Ciężko było siedzieć z kryminalistami rosyjskimi, jeśli oni byli w większej liczbie i ich było więcej niż nas. W przeciwnym wypadku zachowywali się poprawnie.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Życie w więzieniu monotonne. Brak koleżeństwa zupełny. Ludzie przyjęli jakby powłokę najgorszych instynktów bydlęcych. Wyzyskiwanie wzajemne, ordynarne bicie się o byle co. Było specjalne słownictwo więzienne. Wyżywienie złe. Do roboty zasadniczo nas nie używano, chociaż do posług czasami bojec kogoś brał. Do tego było dużo chętnych. Tak samo chętnie pchali się do dyżuru, ponieważ była okazja otrzymania repety. Ubranie mieliśmy swoje, ale siedzieliśmy w bieliźnie, a w Samarkandzie nago. W Samarkandzie było tak gorąco, że ludzie mdleli i wyrzucaliśmy ich na korytarz. Do kulturalnych przejawów życia należały bajki i powieści opowiadane przez kolegów dla zapełnienia ciszy i zabicia czasu oraz ciche rozmowy, rozważania polityczne. Na przykład wiedzieliśmy i wierzyliśmy na podstawie filozofii więziennej opartej na przeczytaniu kawałeczka gazety w ustępie (czasami dostaliśmy od bojca do palenia), co się dzieje na szerokim świecie. Wiedzieliśmy, że jest rząd i kto jest u steru. Wiedzieliśmy, że będzie amnestia itd. Mieliśmy jakieś nadzwyczajne zdolności myślenia po polsku, pomimo twierdzenia bojców i tych, którzy załamywali się (a takich było sporo), że Polski nie będzie.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Stosunek władz NKWD był jak do najgorszych łotrów – bezwzględny. Bardzo rzadkie wypadki, że był ludzki bojec na korytarzu. Wmawiano nam, że Polski nie ma i nie będzie. Używanie w mowie wyrazu „pan” musieliśmy wywalczyć. Oni tego nie rozumieli, tak samo jak wyrazu Żyd.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Brak leków. Właściwie, jeśli organizm był zdrowy, to chory wychodził. Śmiertelność duża. Jednakże więcej umarło Sowietów jak Polaków. Polacy byli lepiej odżywieni z wolności.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodziną?:

Żadna. Byliśmy kompletnie izolowani.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?:

Zwolniono nas (nie wszystkich) 27 sierpnia 1941 r. i wysłano na roboty do [nieczytelne] stroju, obłasti Samarkanda, rejon [nieczytelne], gdzie byłem [nieczytelne]. W lutym 1942 r. zabrali (powołali) moich kolegów do Wojska Polskiego. Zostałem jeden wśród Żydów i Białorusinów. Pojechałem do Kiermina [Kermine] i wstąpiłem do armii polskiej. Przydzielono mnie do 22 Pułku Piechoty, a potem do 1 Szkoły Junaków przy Armii Polskiej Środkowego Wschodu. Zwolniono [mnie] na dwuletni urlop od 31 grudnia 1942 r.

Tel Awiw, 27 stycznia 1943 r.