ROBERT PAWEŁCZYK

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

St. sierż. Robert Pawełczyk, 47 lat, kolejarz, żonaty; 11 batalion saperów kolejowych.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

29 czerwca 1940 r. we Lwowie zostałem aresztowany przez bolszewików pod zarzutem należenia do Polskiej Organizacji Wojskowej. Po kilku godzinach przesłuchiwania, gdy nie przyznawałem się do zarzutów, odwieziono mnie na stację kolejową, wsadzono mnie do pociągu z zesłańcami i odwieziono do Rosji.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Po dwutygodniowej podróży w ciężkich warunkach przywieziono nas do wołogodzkiej obłasti, do miejscowości Steklanka [?]. Tam pracowałem w lesie przy karczowaniu pni i wyrębie.

4. Opis obozu, więzienia:

Zamieszkiwałem w baraku, w którym roiło się od robactwa wszelkiego gatunku, jak wszy, pluskwy, karaluchy itp. Ustępy niemożliwe. Woda ze strumyka, strasznie brudna i cuchnąca.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Na naszym uczastku było nas 328 osób z Polski, w tym 34 Polaków, 294 Żydów. Także ok. 60 skazańców rosyjskich pracowało i zamieszkiwało z nami.

Wśród gęstych lasów, 32 km od kolei, znajdowało się nasze miejsce pobytu. Raz na tydzień traktorem przywozili żywność i pocztę. Mieszkaliśmy w barakach drewnianych i przez 14 miesięcy walczyliśmy bez rezultatu z robactwem. Baraki dzieliły się na mniejsze izby i sale, w których mieszkało po 50–60 osób.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Zarabiałem na dzień 1,80 rubla, ponieważ robota przy wyrębie lasu była akordowa i od kubika drzewa płacili nam 90 kopiejek. Ja nie podołałem w dziesięć godzin narżnąć więcej drzewa jak dwa kubiki, wobec czego nie zarabiałem więcej jak 1,80 rubla na dniówkę. Na codzienny chleb potrzebowałem 2,05 rubla (dwa kilogramy), ponieważ miałem mojego syna przy sobie na utrzymaniu (dziesięcioletni chłopiec). Życie było straszne, toteż w porze letniej żywiliśmy się jagodami, grzybami, malinami i zajęczą kapustą; gotowaliśmy także lebiodę. Korespondowaliśmy z lwowiakami, którzy bezinteresownie przysyłali nam, Polakom, od czasu do czasu po parę rubli. Na czele ksiądz przeor Piteński z karmelitów, któremu zawdzięczamy nasze życie. Tak samo przysłano mi kilka książek, które były dla nas, Polaków, świętością. Zima była straszna. Przeszło 50 stopni mrozu, jeden koc i stary cywilny płaszcz do przykrycia. Otrzymałem kufajkę i watowane spodnie. Buty zastępowały mi łapcie z kory brzozowej.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Sowieci żądali od nas podpisania deklaracji, że jesteśmy ich obywatelami. Naturalnie, że nikt z Polaków – poza jedną starszą kobietą, która się załamała – takiej deklaracji nie podpisał. Do podpisu tej deklaracji wywlekali nas o różnej porze nocy przy ponad 50 stopni mrozu i trzymali w NKWD godzinami. Różnymi podstępami pragnęli wymusić podpis. Większość Żydów, jakie 80 proc., podpisało tę deklarację.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska poniżej krytyki. Kobieta bez zielonego pojęcia, przepisywała na cyngę kiszoną kapustę i kartofle, których w sklepiku nawet na receptę nie można było dostać. Gdy pacjent nie miał najmniej 38 stopni gorączki, musiał iść do pracy, chociaż nogi miał jak konwie spuchnięte i rany otwarte.

Podczas 14 miesięcy mojego pobytu tam zmarły trzy kobiety polskie i jeden mężczyzna w średnim wieku. Jedna kobieta z Warszawy straciła rozum.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Do chwili wybuchu wojny pomiędzy bolszewikami i Niemcami korespondowałem z przyjaciółmi ze Lwowa, którym zawdzięczam przetrwanie. Nadmieniam, że my, garstka Polaków, bardzo dobrze ze sobą żyliśmy i ostatnim kawałkiem chleba się dzieliliśmy, co nam pomogło przetrwać.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

1 września 1941 r. zostałem zwolniony na podstawie amnestii i 15 września w Tocku [Tockoje] zostałem przydzielony do 7 Pułku Artylerii Lekkiej.

Podróż była też strasznie trudna, bez kopiejki w kieszeni, jednak trud ten z ochotą się przezwyciężyło, gdyż myśl była: jednak wojsko!

Miejsce postoju., 12 lutego 1943 r.