LEOPOLD PODHAJNY

St. strz. Leopold Podhajny, rocznik 1900, rolnik, żonaty; piekarnia polowa nr 102.

W 1939 r. powołany zostałem jako rezerwista, służyłem w 132 kolumnie taborów. 18 września pod Nowogródkiem razem z innymi żołnierzami zostałem wzięty do niewoli. Po zgrupowaniu ok. tysiąca żołnierzy i oficerów odesłano nas do Stołpców. Tam załadowano nas do pociągu i wysłano do Kozielska (obóz koncentracyjny): były klasztor, ciasno, pomieszczenia nieopalane, bez pieców.

W obozie było do dziesięciu tysięcy jeńców, przeważająca część narodowości polskiej, wyznania rzymskokatolickiego. Stosunki koleżeńskie jak najlepsze.

Wyżywienie słabe, na ogół panował głód. Warunki higieniczne znośne, opieka lekarska słaba – brak medykamentów.

Śmiertelność nieduża. Przymusowej pracy nie było. Traktowanie przez NKWD poprawne, badań nie było, prócz spisania personaliów i podziału na grupy według zamieszkania w danym województwie.

Po upływie dwóch miesięcy wysłano nas w liczbie do tysiąca osób do Krzywego Rogu i tam rozmieszczeni zostaliśmy w barakach. Każdy barak liczył 200 i więcej ludzi. Praca przymusowa w zakładach metalurgicznych – ciężka, do 12 godzin na dobę, przy ładowaniu rudy żelaznej. Wyżywienie w stołowniach marne, brak chleba.

Tam byliśmy badani przez NKWD, bicia i gróźb nie było. 11 maja 1940 r. wywieźli nas do Mościsk pod Przemyślem, tam pracowaliśmy przy budowie i naprawie dróg bitych. Normy były tak duże, że nie sposób było fizycznie je wyrobić.

Otrzymywaliśmy 400 g chleba i gorącą strawę bez tłuszczu, ze znikomą zawartością jarzyn. Wynagrodzenia za pracę nie było. 11 kwietnia 1941 r. razem z innymi zostałem wysłany do Gródka Jagiellońskiego, gdzie pracowałem przy budowie lotniska. Warunki takie same jak w Mościskach.

W marcu 1941 r. pędzono nas pieszo 400 km do Wołoczysk, skąd po załadowaniu do wagonów zawieziono nas do Starobielska. Tam było nas, jeńców, ok. 12 tys.

Po zwolnieniu 3 września 1941 r. wstąpiłem w Starobielsku do armii polskiej.

Miejsce postoju, 18 stycznia 1943 r.