JÓZEF PATER

Dnia 27 lutego 1949 r. Sąd Grodzki w Kazimierzy Wielkiej, w osobie sędziego grodzkiego B. Terleckiego, z udziałem protokolantki I. Wiśniowskiej, na wniosek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, stosownie do art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) oraz na zasadzie art. 254 kpk, przesłuchał w charakterze świadka w trybie art. 107, 109, 113, 115 tegoż kodeksu osobę niżej wymienioną, która po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie, o znaczeniu przysięgi i po zaprzysiężeniu w formie przewidzianej w art. 111 kpk zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Pater
Data i miejsce urodzenia 19 kwietnia 1901 r. Korczyn Stary
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód rolnik
Miejsce zamieszkania Ksany, gm. Opatowiec
Karalność niekarany

Mieszkam w Ksanach, gdzie mam gospodarstwo rolne. Pamiętam, że w pierwszej połowie września 1939 r., w piątek rano, wojsko niemieckie zbliżyło się od zachodu ku naszej wsi. We wsi byli polscy żołnierze, a też pod wsią wojsko nasze stawiało opór natarciu wojska niemieckiego i broniło się. Wywiązała się strzelanina z broni ręcznej, strzelała też artyleria, a pociski niemieckiej artylerii pękały we wsi i spowodowały pożary. Ja z rodziną schroniłem się w domostwie Jana Pietrzyka.

Walka trwała prawie cały dzień, przed wieczorem polskie wojsko wycofało się na wschód, a niemieckie patrole i czołgi wkroczyły do wsi. Obserwowałem moment wkraczania niemieckich wojsk do wsi i zauważyłem, że z jednego niemieckiego czołgu wyskoczył żołnierz i wrzucił ręczny granat do piwnicy na podwórzu Jana Cielocha. Od wybuchu granatu zostały zranione cztery osoby cywilne, gdyż w piwnicy nie było żołnierzy.

Następnego dnia rano wróciłem do mojego domu i zastałem w mieszkaniu ukrytych pod siennikiem dwóch żołnierzy polskich, którzy za moją radą wyszli z mieszkania i poddali się niemieckim żołnierzom pod dowództwem oficera stojącym w pobliżu. Wnet widziałem owych żołnierzy i zauważyłem, że jeńcy mieli powiązane nogi i lewe ręce do tyłu oraz siedzieli za stodołą. [Czy] ci jeńcy zostali zastrzeleni, nie mam wiadomości. Następnie widziałem, że drogą nadjechały niemieckie czołgi i spostrzegłszy, że pod płotem leży zabity polski żołnierz, umyślnie skierowały się ku niemu i przejechały przez jego zwłoki. Nie podobało mi się to postępowanie obsługi czołgów, która miała na głowie berety z trupimi główkami, i w rozmowie z pewnym niemieckim żołnierzem, który pełnił funkcję tłumacza, zwracałem uwagę na niestosowność takiego postępowania ze zwłokami. Tłumacz ów oświadczył mi na to, że taki jest rozkaz.

Mój dalszy sąsiad opowiedział mi następnie, że w czasie wkraczania niemieckiego wojska do wsi jeden żołnierz polski schronił się do piwnicy Józefa Krupy, a żołnierz niemiecki spostrzegł to i nie bacząc na to, że w piwnicy był Krupa, wrzucił do niej granat ręczny, od wybuchu którego został ciężko ranny wspomniany żołnierz, który zaraz zmarł, a sam Krupa też doznał zranień, mianowicie odniósł rany na nogach i twarzy.

Po ustaniu walk brałem udział w grzebaniu zwłok polskich żołnierzy, którzy zginęli w walce i pamiętam, że na terenie wsi Ksany zostało wtedy zebranych 49 zwłok żołnierzy, których pochowano na polu. Przypuszczam, że żołnierze ci zginęli w czasie walk, a nie wiem, [czy] zostali zastrzeleni jako jeńcy po popadnięciu w niewolę. Zresztą nic mi nie jest wiadomo o zastrzeleniu przez wojsko niemieckie w owym czasie jeńców polskich lub kogoś z ludności cywilnej lub znęcaniu się przez niemieckich żołnierzy nad Polakami.

Nie wiem, do jakich formacji należeli niemieccy żołnierze, którzy krytycznego dnia wkroczyli do Ksan, i nie wiem też, kto był ich dowódcą.

Zakończono.