JULIANNA SĘDZIELEWSKA

Dnia 18 marca 1949 r. Sąd Grodzki w Żarkach w osobie sędziego T. Humy, z udziałem protokolanta W. Mikołajczyka, na wniosek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, stosownie do art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) oraz na zasadzie art. 254 kpk, przesłuchał w charakterze świadka w trybie art. 107, 109, 113, 115 tegoż kodeksu osobę niżej wymienioną, która po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie, o znaczeniu przysięgi i po zaprzysiężeniu w formie przewidzianej w art. 111 kpk zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Julianna Sędzielewska
Data i miejsce urodzenia 4 kwietnia 1902 r. w Żarkach, pow. zawierciański
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód przy mężu rolniku
Miejsce zamieszkania Żarki, ul. Kościuszki 28, pow. zawierciański
Karalność niekarana

4 września 1939 r. ok. godz. 14.00 rozpoczęła się w Żarkach strzelanina, która trwała do wieczora. W Żarkach i okolicy były wtedy tylko wojska niemieckie. Jakie to były formacje, nie wiem. Ja z mężem i dwojgiem dzieci uciekłam z domu, biegnąc w pole. Żołnierze niemieccy biegali z karabinami pojedynczo i strzelali do ludzi. Widziałam, jak strzelali do świadka Józefa Sędzielewskiego, który uciekał w pole, i nie przestali strzelać nawet wtedy, kiedy Sędzielewski padł na ziemię, widocznie dlatego, aby go nie trafiono. Widać było, jak ziemia koło niego pryskała od kól do góry. Następnie podszedł do Sędzielewskiego żołnierz niemiecki i zabrał go ze sobą.

Inny Niemiec mundurowy, zdaje się oficer, krzyczał na nas, kiedy uciekaliśmy, a następnie podszedł i zabrał męża, nakazując mu iść przed sobą z rękami do góry. Ja z dziećmi przesiedziałam w krzakach malin do wieczora. Mąż mój powrócił do domu wieczorem ok. godz. 22.00. Mówił, że go zaprowadzono do kościoła, gdzie było dużo ludzi zgromadzonych przez Niemców.

Widziałam także, jak Niemcy strzelali do budynków drewnianych, powodując pożary. Jaka była przyczyna tego szaleństwa, nie wiem.

Tego dnia zginął mój wujek Adam Kurek. Kto go zastrzelił, nie wiem. Podobno znaleziono w polu jego zwłoki, które następnie zostały pochowane na cmentarzu parafialnym w Żarkach przez żonę jego Franciszkę, obecnie Wyporską. Zwłoki ekshumowane nie były. Czy zgon Kurka był zarejestrowany w księgach stanu cywilnego, nie wiem.

Odczytano.