Dnia 10 lipca 1948 r. w Warszawie. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie, sędzia Halina Wereńko przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o obowiązku mówienia prawdy świadek zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Felicja Czerniaków z d. Zwayer |
Imiona rodziców | Edward i Salomea z Gościnnych |
Data urodzenia | 1 czerwca 1883 r. w Warszawie |
Wyznanie | mojżeszowe |
Przynależność państwowa i narodowość | polska |
Wykształcenie | doktorat z filozofii |
Zawód | urzędniczka w spółdzielni wydawniczej |
Miejsce zamieszkania | Warszawa Grochów, ul. Grenadierów 46a m. 7 |
Na początku wojny ówczesny prezes gminy żydowskiej w Warszawie Mayzel wyjechał na Wschód. Wówczas na prośbę prezydenta miasta Warszawy Starzyńskiego, mąż mój śp. Adam Czerniaków, przyjął stanowisko prezesa Rady Żydowskiej w Warszawie. Nominacja męża na prezesa Rady Żydowskiej w Warszawie z 9 września 1939 roku nosiła podpis prezydenta Starzyńskiego.
Po zajęciu Warszawy przez Niemców mąż pozostał na tym stanowisku, do końca życia. W getcie warszawskim przebywałam razem z mężem; zajmowałam się specjalnie opieką nad dziećmi, współpracując z Centosem.
Na początku 1941 roku (daty dokładnie nie pamiętam) przybyła do getta ekipa filmowców w niemieckich mundurach. Filmowali szereg obrazów, specjalnie inscenizowanych, zohydzających Żydów. W tym czasie do mieszkania naszego przybył gestapowiec, wydając polecenie, by mąż udał się do mieszkania przy ul. Chłodnej, gdzie miał zostać sfilmowany przy uczcie. Mąż odmówił. Po pewnym czasie przybyło do nas dwóch gestapowców, którzy chcąc koniecznie męża zabrać, grozili mu użyciem broni. Mąż zatelefonował do Auerswalda, donosząc, iż żądają od niego takich błazeństw, oraz że on nie pójdzie. Auerswald powiedział, by mąż nie szedł i dopiero wtedy gestapowcy wycofali się.
W czerwcu 1942 roku drogą nielegalną zaczęły przenikać do getta warszawskiego wiadomości o likwidacji Żydów na Lubelszczyźnie. Wobec wzburzenia ludności w getcie śp. mąż mój udał się do komisarza do spraw żydowskich w gestapo Brandta, pytając, czy straszne pogłoski są uzasadnione. Brandt odpowiedział, iż pogłoski są plotką i nonsensem. Rozmowa odbyła się na kilka dni przed pierwszą akcją wysiedleńczą Żydów z getta warszawskiego, to jest przed 22 lipca 1942. W tym dniu do Rady Żydowskiej przybyła grupa oficerów niemieckich wyższej rangi.
Nazwisk przybyłych nie znam, sama ich nie widziałam, ponieważ w tym czasie znajdowałam się na posiedzeniu Centosu w sprawie otwarcia domu dziecka. Powtarzano mi później, iż przybyli zwrócili się do mego męża i Rady Żydowskiej, żądając podpisania zarządzenia o wysiedleniu Żydów na wschód. Mąż odmówił. Wtedy Niemcy aresztowali 16 osób – członków Rady Żydowskiej i przedstawicieli społeczeństwa, a w domu przy ul. Chłodnej nr 24 (na rogu Żelaznej), zastrzelili czterech czy pięciu mieszkańców, w tym chorego i lekarza aryjczyka, który przyszedł do getta i dokonywał operacji. Tego dnia po południu Rada Starszych dała ogłoszenie, iż wobec zarządzenia władz niemieckich Żydzi mają być przesiedleni na wschód, począwszy od dnia 22 lipca 1942 r. Na ogłoszeniu była podpisana Rada Starszych. Tego dnia rozpoczęło się wysiedlenie. 22 lipca 1942 roku nie rozmawiałam z mężem o przebiegu wypadków. Nazajutrz rano mąż powiedział mi, że o ile każą mu podpisywać wyroki śmierci na dzieci – zakończy życie. Rano tego dnia (tj. 23 lipca), udał się do gminy żydowskiej. Tam porozumiewał się z Niemcami (nie wiem dokładnie, z kim) i uzyskał zwolnienie od akcji przesiedleńczej uczniów szkół rzemieślniczych i żony jeńców wojennych. O godzinie czternastej zwołał Radę Starszych. Po naradach nad sytuacją okazał zebranym flakon zawierający cyjankali, mówiąc, iż starczyłoby go dla wszystkich, by z honorem umrzeć. Na tym zebranie zakończył i o siedemnastej przyszedł do domu. O osiemnastej otrzymał wiadomość telefoniczną z gminy żydowskiej, iż Niemcy go wzywają. Wtedy udał się do gminy i do mnie już nie wrócił. W gminie odbyła się burzliwa rozmowa z Niemcami (z kim dokładnie, tego nie wiem), w wyniku której mąż mój po odejściu Niemców zażył cyjankali i zmarł. Pozostawił na biurku dwa listy: jeden do mnie, w którym pożegnał mnie, drugi do Rady Żydowskiej. List pozostawiony przez męża dla mnie zabrała mi razem z torebką policja granatowa w areszcie przy ul. Ujazdowskiej, róg Koszykowej w maju 1943 roku.
List pozostawiony dla Rady Żydowskiej czytałam. Mąż, przekazując treść swej rozmowy z Niemcami napisał „na następny dzień kazali przygotować 10 tys. Żydów na plac przeładunkowy”.
Po śmierci męża pracowałam w Wydziale Zaopatrzenia u Gepnera. Po dziesięciu dniach do biura przybył milicjant żydowski, który pilnował mego mieszkania i opowiedział, iż Niemcy zdewastowali mieszkanie, potem nałożyli na drzwi pieczęcie. Pytał, czy mam gdzie nocować, nadmieniając, iż Niemcy dopytywali się o mnie. Wtedy udałam się do szpitala przy ul. Leszno 1, gdzie u dr. Sztajna ukrywałam się w ciągu trzech dni. Następnie z grupą robotników żydowskich przeszłam na stronę aryjską.
Przyjęła mnie koleżanka ze studiów, dr Grabowska, u której przebywałam dziesięć miesięcy. Potem wydano mnie. Policja osadziła mnie w areszcie komendy policji kryminalnej na rogu Al. Ujazdowskich i Koszykowej. Pozostałam w areszcie dwie doby. Na skutek rewizji w moim mieszkaniu została znaleziona fotografia mego męża. Temu zawdzięczam, iż zwolniono mnie, zamiast przekazać do gestapo, jak bywało zwykle w takich wypadkach. Z mieszkania w czasie rewizji agenci policji kryminalnej zabrali wszystkie moje rzeczy, w tym biżuterię, a także pamiętniki mego śp. męża. Naczelnikiem wydziału w komendzie kripo, który załatwiał moją sprawę, a zatem także dysponował moimi rzeczami, wśród których znajdował się między innymi pamiętnik mego męża, był Polak, nazwiska nie pamiętam, wiem, że obecnie ma willę w Józefowie pod Warszawą. Nazwisko jego może znać Romana Piwczyńska-Ginzbergowa, obecnie urzędniczka wydziału prasowego MSZ.
Na tym protokół zakończono i odczytano.
NOTATKA URZĘDOWA
Dnia 23 lipca 1948 r. w Warszawie, celem uzupełnienia protokołu zeznań złożonych 10 lipca 1948 roku Felicja Czerniakowowa przez telefon podała, co następuje:
„W 1942 roku po opuszczeniu getta warszawskiego zamieszkałam u koleżanki mej, dr filozofii Grabowskiej przy ul. Bukowińskiej 28, w domu Chłopika.
W maju 1943 roku przybyli do mieszkania i aresztowali mnie dwaj agenci kripo, ubrani po cywilnemu. Jeden z nich nazywał się Piegot, mieszkał na Pradze. Agentów przyprowadził syn właściciela domu przy ul. Bukowińskiej 28, chłopiec (imienia nie znam), student politechniki. Przybyli specjalnie, by mnie aresztować.
Zaprowadzono mnie do komendy kripo na rogu Alej Ujazdowskich i Koszykowej. Pozostałam w areszcie dwie doby. W tym czasie przeprowadzono w mieszkaniu rewizję (w której brał udział Piegot) i zabrano moje rzeczy (biżuterię) i pamiętnik mego męża. Znaleziono też w czasie rewizji fotografię mego męża i dzięki temu ustalono moje prawdziwe nazwisko (Czerniaków).
Nazwiska naczelnika wydziału kripo, który załatwiał moją sprawę, nie znam. Był to mężczyzna wzrostu średniego, brunet, o twarzy energicznej, szerokim uśmiechu. Zwróciło moją uwagę, iż uśmiechając się, okazywał bardzo równe zęby, wyglądało to tak, jakby miał zęby sztuczne. Był wesoły, żywy. Dowiedziawszy się o moim nazwisku, zwolnił mnie.
Słyszałam o nim, iż przed moją sprawą, lecz kiedy dokładnie, nie wiem, przeciwko naczelnikowi zapadł wyrok śmierci Polski Podziemnej. Jednakże ponieważ naczelnik zaczął wiele pomagać Polakom i Żydom, wyroku nie wykonano.
Już po powstaniu, kiedy byłam w komitecie żydowskim przy ul. Targowej 42, podszedł do mnie mężczyzna, którego nazwiska nie znam i opowiedział, iż jego także zwolnił ten sam naczelnik kripo, który zwolnił mnie. Mówił także, iż naczelnik ma willę w Józefowie, że był tam i że naczelnik mu pokazał mój paszport zagraniczny (wykorzystany), który musiał być zabrany w czasie rewizji wraz z innymi moimi rzeczami, a który widziałam u naczelnika w śledztwie.
Na tej podstawie opieram przypuszczenia, iż naczelnik wydziału kripo, który mnie zwolnił z aresztu w maju 1943 roku, może posiadać, ewentualnie może wiedzieć, co się stało z pamiętnikiem mego męża!