ANTONI SYNOWIEC

5 maja 1941 r. zostałem wezwany przez władze sowieckie na „ćwiczenia wojskowe”, gdzie zawieźli mnie do Rosji (woroneżskaja obłast). Po przebyciu na tych „ćwiczeniach” miesiąca byłem przesłuchiwany kilkanaście razy (a nieraz i w godzinach nocnych podczas snu) co do moich zapatrywań na ustrój bolszewicki oraz przeżyć moich w Polsce (z jakiej rodziny się wywodzę, czym się trudniłem ja, czym ojciec mój, co posiadałem itd.).

W parę dni po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej zostałem zwolniony ze wspomnianych „ćwiczeń” i odesłany z kilkuset współtowarzyszami podobnymi mnie (w jednej parze bielizny i letnim ubraniu, gdyż własnego nie otrzymałem) do obozu pracy, a raczej do lasu, w którym mieliśmy pracować. Tam we własnym zakresie w godzinach spoczynku lub obiadu (który się składał z 30 dag chleba i pół litra, a może nieco więcej wody zaprawionej mąką lub jaką kaszą) mogłem sobie sporządzić z gałęzi dach nad głową i też spanie.

Wobec takich warunków życiowych i wymuszanej normy w robocie większość z nas została do tego stopnia wycieńczona, iż nieraz próbowała się dożywiać jagodami z jałowca (bo takie tylko były) lub smołą z drzew. Po pewnym czasie wielu zachorowało na czerwonkę i część z nich pożegnała się ze światem (nazwisk nie pamiętam).

Warunki higieniczne też nie lepiej stały, gdyż z początku wodę przywożono tylko do kuchni, zaś po wykopaniu studni na miejscu, dzień na pranie bielizny w zimnej wodzie i łaźnię wyznaczony był raz na miesiąc. Jednego dnia [nieczytelne] „czurka” (z których nazwisko pamiętam jednego, nazywał się Jakub, imienia nie pamiętam) zachciała wyprać sobie bieliznę w dniu niewyznaczonym, opuszczając robotę. I tak zrobili. W wyniku tego zostali oddani pod sąd (odbył się na miejscu, wyganiano na niego prawie wszystkich, ja nie byłem). Zostali skazani na karę śmierci.

Od tego czasu nadzór został zwiększony i za samowolny odpoczynek, a nieraz i za zbyt mały procent wyrobionej normy, zabierano z pracy, aresztując i sadzając do kryminału, grożąc tym samym co wspomnianym wyżej. Wówczas, mimo chłodów, jakie bywają w kirowskiej obłasti we wrześniu i październiku, wyganiano do roboty nawet na wpół nagich i bosych całkiem lub też na wpół, gdyż ubranie i obuwie się niszczyło, a drugiego nie dawali.

Po przeszło dwóch miesiącach pracy w tym miejscu przewieziono nas na Ural, gdzie pracowaliśmy w składach materiałów budowlanych przy rozładowywaniu czy też załadowywaniu wagonów lub przy rozładowywaniu węgla czy też oczyszczaniu ze śniegu. Gdzie też wielu zostało pogrzebanych na skutek tyfusu lub od zamarznięcia.

Po kilkumiesięcznej pracy w tym miejscu w drugiej połowie lutego [1942 r.] przyjechała do [Niżnego] Tagiłu polska komisja wojskowa, gdzie się zgłosiłem i zostałem przyjęty. Niezależnie od tego do ostatniego dnia wyjazdu do wojska zmuszano mnie do roboty, grożąc, iż zamiast do polskiej armii, mogę pojechać do sowieckiego kryminału.

Miejsce postoju, 13 marca 1943 r.