Mieszkałem przed wojną we wsi Kidałowice, pow. Jarosław.
W nocy z 3 na 4 września 1939 r. wymaszerowałem z oddziałem Sokołów uzbrojonych w broń do Lwowa. 16 września 1939 wyruszyliśmy na front Zamarstynów (we Lwowie). Złożyłem broń na rozkaz dowódcy w 19 Pułku Przeciwlotniczym we Lwowie, gdy wojska sowieckie wkroczyły do miasta.
We Lwowie zamieszkałem z bratem od 22 września 1939 przy ul. Mączyńskiego. Od 1 stycznia 1940 r. zamieszkaliśmy przy ul. Bartosza Głowackiego. 20 marca 1940 r. weszło do naszego mieszkania ośmiu NKWD-zistów w celu poszukiwania broni. Byliśmy przygotowani na przekroczenie granicy polsko-rumuńskiej. 1 kwietnia 1940 r. aresztowano i uwięziono mego brata.
26 kwietnia 1940 r. współlokatorów, panów Szczepana i Feliksa Korybików. Mnie NKWD aresztowało 29 kwietnia 1940 r. i zawieziono mnie do koszar 40 Pułku [Piechoty „Dzieci Lwowskich”] przy Piotra i Pawła [?], róg Kochanowskiego.
Aresztowano nas dlatego, że nie mieliśmy paszportów sowieckich. O paszporty nie staraliśmy się, gdyż niemożliwe było otrzymać je, bo nie byliśmy obywatelami Lwowa.
Gdy aresztowali mnie, mówili: Nie nada ciebie kostium ni dziengi, pojedziosz w Taszkient uczyć sia zubnom ciechnikom.
20 lipca 1940 r. wywieziono nas samochodami na Dworzec Główny we Lwowie, załadowano nas w wagony. Był to transport ok. pięciu tysięcy [osób]. Żydów w transporcie było 70 proc., zaś Polaków 30 proc. Warunki w wagonie były straszne, cierpieliśmy na brak wody i powietrza. W jednym wagonie umieszczono nas 76, byliśmy załadowani po prostu jak sielotki w beczce. Po tygodniu zaczęły pokazywać się wszy.
Wieziono nas 14 dni. W czasie jazdy, spragnieni, wołaliśmy „wody, wody!” a w zamian zamiast wody dziesiątkowano nas: tych, którzy najbardziej krzyczeli zabierano do oddzielnych wagonów. Co z nimi zrobili, nie wiadomo, ale nie spotkałem ich nigdzie. W ogóle stryłki obchodzili się z nami w brutalny sposób, nie do opisania.
5 sierpnia 1940 r. przewieziono nas do łagru i wysadzono. Karelo-Fińska SRR, Kirowska Żelazna Droga [?], stacja Maj Guba [?], 21 łagier. Umieszczono nas w barakach po 70 ludzi. Na trzeci dzień wysłano nas do pracy w las.
Praca była bardzo ciężka. Pracowaliśmy przy powale lasu, norma sześć metrów sześciennych na osobę, przy kopaniu tunelu na tor kolejowy norma wyrzucić sześć metrów sześciennych ziemi. Przy pogruzce drzewa norma dziesięć metrów sześciennych nagruzić na platformę kolejową na osobę. Oraz różne ciężkie prace, a normy niemożliwe do wykonania. Wyżywienie bardzo marne. Rano cienka pośna zupka, wieczór zupka i sielotka, dziennie pajka chleba 500 g, co dla nas było bardzo mało. Odzienie marne, stare, porwane kufajki i łapcie z łyka. Higiena możliwa, ale wszy i pluskwy były.
Pewnego dnia rano mówi nam naczelnik łagru Klementow z zastępcą Zajcowem: Kak budiecie choroszo robotali, połuczycie znacie szto? Biełoj bułoczku, eto trysta hram biełoj muki, wy nawierno w Polszczy nie kuszali eto… i różnie zachęcali nas do pracy, ale to nie było w naszej mocy.
Krótko powiedzieć, ustosunkowanie stryłków i naczelników do nas i warunki niesłychane w życiu, nie do opisania.
30 września 1940 r. wywieziono część nas do drugiego łagru, Karelo-Fińska SRR, Kirowska Żelezna Doroga [?], stacja Moci-Guba Połga [?]. Warunki te same, wymarło nas tam 30 proc. Do pracy pędzili w mróz 42 stopnie, w lichej odzieży i przy słabym odżywieniu.
30 stycznia 1941 r. wywieziono część nas na Hołubinkę [?], łagier. Warunki bardzo przykre, mówiono nam stale: Wy zdzieś pohybniocie i Polszy nie uwidzicie bolsze lub inne słowa przykre i zabijające.
Gdy wzywano nas na przesłuchanie, pytano kto nas aresztował, za co, gdzie i kiedy. Byliśmy bez wyroku, tzn. w śledztwie. Było między nami dziesięciu skazanych od trzech do dziesięciu lat ciężkiej pracy w łagrze. Na przesłuchanie wołano nas w nocy i dużo się wypytywali, szczególnie do jakich związków należał i czy był w armii polskiej.
Gdy wybuchła wojna z Niemcami, wywieziono nas wszystkich barżami, Polaków 800 z Żydami i Rosjan pięć tysięcy, przez jeziora Wyk i Onega, kanał Bałtycko-Białomorski, Jezioro Białozierskie, Wołgą i Kamą na Północny Ural, do Selikamska [Solikamska].
Podróż trwała dwa miesiące, w jeszcze straszniejszych warunkach: głód, gorąco, wszy i złodzieje dały się we znaki wszystkim. Na barży z radia dowiedzieliśmy się o umowie polsko-rosyjskiej.
Przywieziono nas do Selikamska [Solikamska] 15 sierpnia 1941 r. i odesłano do łagrów Borowaja, Pronkin [?] i Baza [?]. Warunki bardzo ciężkie. Mróz w zimie do 57 stopni.
Przesłuchiwano nas wszystkich, zadając stale te same pytania.
Oswobodzono mnie z łagru 8 lutego 1942 r. Dopomagali nam trochę żywnością i pieniędzmi w dostaniu się do armii polskiej.