DĄBKOWSKI

Gdy wracałem do domu po wojnie przez tymczasową granicę rosyjsko-niemiecką, złapano mnie na granicy. Striełki, prowadząc mnie na strażnicę, mówili mi, że jestem szpiegiem. Przyprowadzono mnie na miejsce i wsadzono do kurnika na trzy dni. Po odsiedzeniu pojechałem do Augustowa do zarządu wodnego na dwa tygodnie. W zarządzie wodnym brano mnie na śledztwo i powiedziano, że jak nie będę mówił prawdy, to mnie zabiją. Po odsiedzeniu dwóch tygodni zawieziono mnie do Grodna. Tam znów brano na śledztwo i odczytano wyrok: trzy lata. Za dwa tygodnie wyjechałem w podróż.

Przez drogę nie dawano nam chleba i wody, na stacjach nasi ludzie wychodzili i patrzyli na to wszystko. A jak po drodze ktoś im uciekł, to brali pierwszego lepszego, który stał na stacji. Dojechaliśmy na miejsce, do Kotłasu. Po trzech tygodniach wsadzono nas do łagru.

Po odsiedzeniu 14 miesięcy wypuszczono nas na wolność i kazano jechać do Karagandy. Myśmy nie pojechali do Karagandy, ale prosto do Tocka [Tockoje] i w taki sposób dostałem się do wojska.