ZYGMUNT RZEŹNICKI

Warszawa, 9 maja 1968 r. Podprokurator mgr Zbigniew Grędziński, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez odebrania przyrzeczenia. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Zygmunt Józef Rzeźnicki
Imiona rodziców Franciszek i Stefania
Data i miejsce urodzenia 10 stycznia 1910 r., Warszawa
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Wileńska 5 m. 41
Zajęcie technik mechanik
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Podczas okupacji mieszkałem w Warszawie przy ul. Wileńskiej 5, mieszkania 41. W tym samym miejscu mieszkam do chwili obecnej. W pierwszym dniu Powstania Warszawskiego, to znaczy 1 sierpnia 1944 roku, hitlerowcy z Wehrmachtu zastrzelili mieszkankę naszego domu, siostrę pana Dąbrowskiego, która w owym czasie liczyła sobie siedemdziesiąt lat.

Nazwiska i imienia zabitej kobiety nie pamiętam.

Hitlerowcy z Wehrmachtu zabili tę kobietę, gdy wyglądała oknem. Samego faktu jej zabicia nie widziałem, lecz wiem to z relacji innych mieszkańców. Widziałem natomiast, jak zabitą kobietę wynoszono z mieszkania i chowano na podwórku.

W dniu 1 lub 2 sierpnia 1944 roku z budynku, w którym mieszkałem, usłyszałem strzały dochodzące od cerkwi. Słychać było dochodzące od strony cerkwi jęki. Wobec tego ja i kilka innych osób, których nazwisk w tej chwili sobie nie przypominam, poszliśmy do sąsiedniego domu i stamtąd zaczęliśmy obserwować miejsce, z którego dochodziły strzały. Z budynku tego usłyszałem wyraźnie dochodzące jęki. Wyjrzałem i zauważyłem, że przy cerkwi leży gromada ludzi na ziemi i niektórzy z nich jęczeli. Leżało tam kilkadziesiąt osób. Widziałem wtedy, jak przejeżdżający samochód niemiecki wiózł hitlerowców z oddziałów frontowych Wehrmachtu. Widziałem osobiście jak hitlerowcy wchodzący w skład Wehrmachtu rzucili dwa granaty na leżącą gromadę wymordowanych osób. Niezależnie od tego jestem pewien, że przy cerkwi wymordowali ludzi żołnierze Wehrmachtu, gdyż na tym terenie w owym okresie czasu przebywali wyłącznie żołnierze Wehrmachtu.

3 sierpnia 1944 roku na podwórze domu, w którym mieszkałem, przyszli hitlerowcy ubrani w niemieckie mundury wojskowe. Byli to żołnierze z Wehrmachtu i gestapo. Kazali oni wszystkim mężczyznom wyjść na podwórko. Jeden z hitlerowców mówił po polsku z akcentem śląskim, prawdopodobnie był to Niemiec pochodzący ze Śląska. Z budynku naszego hitlerowcy wzięli kilku mężczyzn oraz łopaty i kazano nam iść w kierunku cerkwi. Wśród mężczyzn, których wówczas zabrano, byłem i ja.

Zaprowadzono nas w pobliże cerkwi. Hitlerowcy podzielili nas na dwie grupy. Jednej kazano kopać dół, a drugiej – znosić trupy. Ja pracowałem w grupie, która kopała dół. Widziałem osobiście, że w pobliżu na ziemi leżała na gromadzie jeden na drugim duża ilość pomordowanych osób. Wśród pomordowanych były kobiety i mężczyźni, jednak większość stanowili mężczyźni. Ciała pomordowanych były w rozkładzie, czuć było od trupów nieprzyjemny zapach.

Nie wiem, skąd pochodziły osoby, które hitlerowcy wymordowali.

Zamordowanych było kilkadziesiąt osób, jednakże trudno mi podać dokładną liczbę ofiar. Trupy pochowaliśmy w wykopanym dole. Pracę naszą polegającą na chowaniu wymordowanych osób nadzorowali żołnierze Wehrmachtu i gestapo.

Pracowaliśmy przy chowaniu ofiar około dwóch, do trzech godzin. Po wykonaniu tej pracy hitlerowcy odprowadzili nas do domu przy ul. Wileńskiej 5.

Oprócz mężczyzn zamieszkałych przy Wileńskiej 5 w zakopywaniu ofiar brali również udział mężczyźni zamieszkali przy Wileńskiej 7 i 3.

Niniejszy protokół osobiście odczytałem i jako zgodny z prawdą podpisuję.