ZDZISŁAW TRAWIŃSKI


St. sierż. Zdzisław Trawiński, ur. w 1897 r., żonaty. W cywilu przed aresztowaniem urzędnik skarbowy w Łucku.


Aresztowany zostałem w Kiwercach, pow. łucki, woj. wołyńskie. Po aresztowaniu zostałem wywieziony do Kowla. Z Kowla w marcu wywieziono mnie do obozu pracy w Bezimiance.

W więzieniu traktowano, a raczej obchodzono się wprost po zwierzęcemu, a nawet dochodziło do śmierci od pobicia przy badaniach. Między innymi podczas badań NKWD zostali zamordowani Starżyński Stanisław i inni, nazwisk których obecnie przypomnieć sobie nie mogę. Powracających z badań kolegów wrzucano [do celi] na wpół żywych: Zgajewskiego Wawrzyńca i Prinusa – imienia nie pamiętam. Wielokrotnie powtarzano takie badania z każdym z nas.

Karmiono nas zgniłą kapustą i obierkami od kartofli. Poza tym, co do higieny i czystości, to pranie odbywało się przypadkowo. Słowem byliśmy zawszeni do takiego stopnia, że po całym ciele, nie wyłączając brwi itd. Pluskwy i inne robactwo.

W samym obozie pracy w Bezimiance narodowość była między Polakami najrozmaitsza, jak to Kałmucy, Kirgizi i inni. Współżycie między swymi też nie bardzo, wyraźna słabszymi duchem, też trzeba było obawiać się [sic!]. Zesłańcy najrozmaitszego gatunku, jak to zabójcy, koniokrady i inni mordercy. Stosunków z NKWD nie było dobrych, z wyjątkiem, że nieliczni z nich byli mniej swierscy [sic!], co było dla nas już dobre. Praca 12-godzinna przy drogach, a wyrzucić tej ziemi trzeba było osiem kubometrów.

Co do życia kulturalnego, od czasu do czasu dawano nam gazety rosyjskie lub też Wandy Wasilewskiej.

Pomocy lekarskiej nie było, a raczej żadnej. Gdy już opuchnięty człowiek był i całkiem wycieńczony, nie zwracano na niego uwagi.

Przed początkiem wojny z Niemcami otrzymałem jeden list od żony z Kiwerc.

Zwolniony z obozu pracy 3 września 1941 r., wstąpiłem do wojska w Buzułuku 6 września 1941 r.

2 marca 1943 r.