Teresa Pajek
kl. VII
Publiczna Szkoła Powszechna w Mircu
pow. Iłża
Mirzec, 18 listopada 1946 r.
Wspomnienia zbrodni niemieckich
Gdy cofnę [się] w myślach, krew stygnie w żyłach na wspomnienie okropnej zbrodni niemieckiej, jaka miała miejsce w mojej wiosce rodzinnej, Zbijowie (gm. Mirzec). Było to w listopadzie 1944 r. Późną nocą zajechali do wsi Niemcy, otoczyli ze wszystkich stron jedno z gospodarstw, mieszkańca [Zbijowa] Pączka, a kilku z nich wkroczyło do mieszkania. Pączek był znany jako partyzant, który walczył za ojczyznę, przeciwstawiał się okupantom. Na szczęście [hitlerowcy] nie zastali go [w domu]. Niemcy zapowiedzieli drugi przyjazd i nakazali, by [gospodarz] był w tym dniu [w mieszkaniu], gdyż w przeciwnym razie zabiją całą rodzinę. Przy powtórnej wizycie nie zastali ani owego partyzanta, ani jego żony i dzieci, prócz starej babki. Wylękniona kobiecina pod groźbą śmierci wydała miejsce pobytu swej synowej i dzieci. W domu, w którym przebywała żona partyzanta, znajdowało się pięć osób. Na widok barbarzyńców udało się zbiec poszukiwanej przez Niemców Pączkowej, lecz reszta domowników przeżyła okropne ostatnie chwile [życia]. Wyprowadzeni [wszyscy] pod płot wśród wielkiego płaczu i krzyku zostali rozstrzelani. Najokropniejszy [był] moment, gdy Niemcy znęcali się nad małą, niewinną dzieciną w kołysce. Jęk żałosny zakończył ostatnie drgnienia życia. Na drodze schwytano dziewczynkę, córkę Pączków. Chwycili ją za nogi, rozbili jej głowę o płot i na wpół żywą wrzucili do dołu wykopanego przez miejscowych gospodarzy. W domu partyzanta zabito jeszcze dwie osoby. Razem zostało zabitych w okropny sposób siedem osób. [Ciała] wrzucono do dwóch dołów. Poruszenie we wsi było wielkie, w oczach każdego mieszkańca można było wyczytać smutek i zauważyć łzy. Trudno opisać to, co odczuwało się w chwili bezpośredniej obserwacji na miejscu. Popadłam w chorobę serca, którą odczuwam do dzisiaj, i w myśli przeklinam [Niemców] i proszę Boga, by pomścił krzywdy wyrządzone przez okrutnego wroga bezbronnej ludności polskiej.