Julian Pawelec
kl. VI
Szkoła Powszechna w Seredzicach
Seredzice, 15 listopada 1946 r.
Chwila najbardziej pamiętna dla mnie z czasów okupacji
Dla mnie najbardziej pamiętną chwilą z czasów okupacji [był ten moment], gdy Niemcy czyhali [?] na partyzantów, [którzy] byli w lesie [położonym] przy naszej wsi. Wzdłuż niej płynęła rzeka. Jakiś szpieg, przechodząc, zauważył, że partyzanci przyszli do rzeki z wiadrami po wodę. I zawiadomił on żandarmerię niemiecką. O godz. 10.00 już zjechało się [wielu] Niemców. I rozpoczęli bój. Hitlerowcy prażyli ogniem stokroć razy większym, ale nie mogli zwalczyć skrzydła partyzantów, [którzy] bili się walecznie do końca. Choć Niemców było więcej, co chwila padali jeden za drugim. Na naszym podwórku leżało dwóch, jeden był ranny, a drugi zabity. Rozdrażnieni Niemcy zaczęli się mścić na bezbronnych ludziach. Do naszego mieszkania wpadło dwóch okupantów z bronią w pogotowiu. Szukali partyzantów w łóżku i pod nim. Byliśmy przestraszeni, bo brat leżał pod drugim łóżkiem, szczęście, że [żandarmi] nie zajrzeli pod nie. Gdy Niemcy wyszli, brat wysunął się blady jak trup, przestraszony, nie mógł słowa do nas przemówić, cały drżał. Płakaliśmy [wraz] z nim. [Członkowie] jednej rodziny schronili się przed kulami do piwnicy. Zajrzał tam Niemiec, zobaczył gospodarza [i] powiedział, że to partyzant, [następnie] bez tłumaczenia zastrzelił niewinnego człowieka. Wielu innych ludzi tak niesłusznie zginęło. Partyzanci, nie ustępując, bili się do wieczora. Niemcy z tej wielkiej złości podpalili chaty na końcu osady i cofnęli się dalej do wsi. W naszych chatach się rozłożyli, kazali ludziom zabić kury i gotować dla siebie [posiłek]. Gospodynie musiały szybko [?] to robić, ale [żandarmi] i tak nas bili, pustoszyli w domach, rabowali, kradli, co popadło. W tym czasie partyzanci się wycofali. Na drugi dzień znów zjechało dużo tanków niemieckich, ale już było pusto i cicho, Niemcy wycofali się [więc] na swoje posterunki. A płacz i lament [biednych] i zniszczonych ludzi wzbijał się do góry.