Warszawa, 25 września 1947 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie, p.o. sędzia Halina Wereńko przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o obowiązku mówienia prawdy świadek zeznał, co następuje:
Władysław Sieroszewski, znany w sprawie
Od połowy sierpnia 1944 roku aż do kapitulacji Warszawy byłem szefem Służby Sprawiedliwości Okręgu Warszawskiego AK, a od początku września do kapitulacji także p.o. szefa Służby Sprawiedliwości AK. Z tytułu swego stanowiska bywałem nieraz przy niektórych przesłuchaniach jeńców niemieckich przez II oddział lub przez żandarmerię polową AK. Z racji mego stanowiska miałem też dostęp do większości meldunków przychodzących do Komendy Okręgu, chociaż nie leżało to w zakresie moich kompetencji.
Z meldunków nadchodzących z odcinków, które oddziały powstańcze zmuszone były opuścić (Starówka, Powiśle) wynikało, że – aczkolwiek w tym okresie, to jest po 15 sierpnia, masowe egzekucje ludności cywilnej już ustały – nadal rozstrzeliwano powstańców wziętych do niewoli i to zarówno z bronią w ręku, jak i rannych leżących w szpitalach oraz osoby po prostu podejrzane o branie udziału w walkach, a nawet lekarzy i sanitariuszki. Jeńcy niemieccy zasadniczo nie zaprzeczali tym faktom (jak np. wymordowanie szpitali na Długiej, Bonifraterskiej i Barokowej), twierdząc jednak niezmiennie: primo, że oni osobiście nie brali w tym udziału, natomiast że egzekucje wykonywało SS i Ukraińcy; secundo, że egzekucje te były wykonywane na rozkaz z góry.
Przy żadnym z jeńców nie znaleziono żadnego rozkazu nakazującego traktowanie powstańców jako jeńców wojennych. Nawet po uznaniu powstańców za stronę wojującą przez państwa sprzymierzone (koniec sierpnia) i oświadczenie niemieckie, że uznają Armię Krajową za wojsko nieprzyjacielskie (to, o ile pamiętam, miało miejsce w pierwszej połowie września) egzekucje powstańców trwały w dalszym ciągu. Między innymi wymordowano w ten sposób w okresie likwidacji (15 – 20 września) dużo powstańców z rejonu Czerniakowa pozostałych w tej dzielnicy (Czerniakowska, Wilanowska i Zagórna). Ostatnia zbiorowa egzekucja, o której przyszły meldunki do Śródmieścia, odbyła się na ulicy Dworkowej 28 września. Oddział powstańców (nie przypominam sobie, w jakiej sile) usiłując przedostać się z ulicy Wiktorskiej lub Belgijskiej kanałami do Śródmieścia, czy to zabłądził, czy też natrafił na przeszkody nie do przezwyciężenia i wyszedł przez studzienkę rewizyjną na ulicy Dworkowej, nieopodal ufortyfikowanego posterunku żandarmerii (zdaje się, że to była Feld- Gerdamerie). Gdy większość powstańców wyszła, rozległy się serie z erkaemów oraz krzyki i jęki. Kilku powstańców idących na końcu cofnęło się w głąb kanałów i po kilkugodzinnym błąkaniu się przyniosło te wiadomości do Śródmieścia.
Gdy byłem w niewoli, opowiadał mi kapitan Sas-Korczyński, który jako tłumacz brał udział w pertraktacjach o kapitulację Warszawy, że w tych rozmowach było z naszej strony postawione pytanie, jakie mamy gwarancje, że nie powtórzy się masakra z ulicy Dworkowej. Niemcy nie zaprzeczyli samemu faktowi, twierdzili jedynie, że było to jeszcze przed kapitulacją Mokotowa, a w każdym razie, że wiadomość o kapitulacji nie doszła jeszcze do oddziałów przy ulicy Dworkowej, oraz że „powstańcy stawili zbrojny opór”, gdy ich usiłowano rozbroić.
Odpowiedzialność za tę masakrę spada na gen. Geibla dowodzącego na tym odcinku. Na niego też spada odpowiedzialność za wymordowanie ludzi na terenie Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych.
Los osób spędzonych w al. Szucha nie był nam znany w czasie powstania; dochodziły jeno pogłoski, że [ludzie ci] zostali masowo wymordowani i spaleni.
W rejonie Ochoty dowodził gen. Rohr (czy Hohr) mający swą kwaterę w domu akademickim. Jemu (przynajmniej w pierwszym okresie walk) podlegał słynny Kamiński. Przypuszczam, że za zorganizowanie Zieleniaka jest odpowiedzialny Rohr, chociaż wątpię, aby się tym zajmował osobiście, gdyż zajmowały go raczej sprawy czysto wojskowe. Dane o generałach niemieckich cytuję z fragmentów meldunków sytuacyjnych z „Dwójki”, które mi utkwiły w pamięci. Sądzę, że należałoby je sprawdzić z danymi ze strony niemieckiej. Działalność lotnictwa wskazuje, że było ono używane nadzwyczaj planowo i celowo do niszczenia dzielnicy po dzielnicy. Musiało ono być w ścisłym kontakcie z dowództwem oddziałów niemieckich walczących w Warszawie, gdyż mimo przemieszania pozycji polskich z niemieckimi bomby lotnicze tylko jeden jedyny raz (YMCA przy ulicy Konopnickiej) padły na pozycje niemieckie.
Z dachu domu przy ul. Wawelskiej 60, a potem z dachu PKO, wreszcie z dachu jakiegoś domu przy ulicy Śniadeckich widziałem kolejno ataki samolotów nurkujących na Wolę (3 – 8 sierpnia), Stare Miasto (druga połowa sierpnia), Śródmieście Północ (3 – 6 września), Śródmieście Południe (6 – 14 września) i Czerniaków (połowa września). W okresie natężonego bombardowania rejonu placu Napoleona (początek września) widziałem jednocześnie osiemnaście samolotów nurkujących. Po zdobyciu Pragi przez wojska polsko- radzieckie planowe ataki lotnicze ustały, od czasu do czasu ukazywały się trzy, cztery samoloty lecące bardzo nisko nad dachami i po zrzuceniu byle jak ładunku bomb szybko zawracały. Jeżeli chodzi o udział tzw. działa kolejowego w bombardowaniu Warszawy, to pierwsze pociski z niego – jeżeli sobie dobrze przypominam – padły na Śródmieście w końcu sierpnia. Szum pocisku z tego działa przypominał bardzo szybko i nisko lecący samolot, był on znaczniej bardziej głuchy i powolniejszy aniżeli świst pocisków 22 czy 28 cm. Sam osobiście nie widziałem niewypałów tych pocisków, ale rozmawiałem z oficerami pirotechnikami, którzy dokonywali ich oględzin i mówili mi, że pocisk taki miał 50, czy też 60 cm średnicy (dokładnie nie pamiętam) i około dwa metry wysokości.
Jeżeli naloty i bombardowania w pewnym okresie Woli, następnie Starówki dałyby się jeszcze usprawiedliwić względami wojskowymi, to ataki powietrzne i artyleryjskie (także przy pomocy tzw. krów) na takie dzielnice jak Śródmieście Północ (między Marszałkowską a Towarową), Śródmieście Południe, Powiśle mogły mieć na celu jedynie wymordowanie i sterroryzowanie ludności. Niemcy mieli bowiem doskonały wywiad i wiedzieli dobrze, że oddziały powstańcze w tych dzielnicach były rozmieszczone w rejonach położonych najbliżej frontu, to jest tam, gdzie Niemcy dla bezpieczeństwa własnych oddziałów nie stosowali nalotów, ciężkiej artylerii i „krów”, ograniczając się na tych odcinkach do ciężkich karabinów maszynowych, moździerzy i czołgów.