ZYGMUNT BOCIAN

Warszawa, 23 stycznia 1946 r. Sędzia śledczy Alicja Germasz przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadek został uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi. Sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:

Zygmunt Bocian, lat 36, syn Stanisława i Marianny, zam. w Warszawie, ul. Majdańska 18 m. 2, zawód drykier, wyznania rzymskokatolickiego, niekarany.

Przed powstaniem w Warszawie pracowałem w Zakładach Przemysłowych „Bielany” będących pod zarządem niemieckim. Na tydzień przed powstaniem byłem zmuszony do ukrycia się, ponieważ byłem poszukiwany przez gestapo w związku z rzekomo nieodpowiednim moim zachowaniem się w stosunku do niemieckich władz fabrycznych. W związku z powyższym znalazłem się na Pradze, gdzie ukrywałem się kolejno w różnych miejscach. W czasie od 24 do 27 sierpnia 1944 roku przebywałem u Tadeusza Surgiewicza na Golędzinowie (Praga). Okna mieszkania wychodziły na teren cmentarza żydowskiego. Stojąc w oknie, ukryty za firanką, widziałem następujące fakty: 24 sierpnia 1944 roku o 19.30 przed cmentarz żydowski zajechał osobowy samochód, wysiadło z niego czterech gestapowców (umundurowanych) i na terenie cmentarza wykopali dwa doły. Dwóch gestapowców pozostało na cmentarzu, dwóch odjechało samochodem. Po paru minutach wrócili, z samochodu wysiadły cztery osoby: ksiądz, kobieta, mała dziewczynka i kobieta. Ludzie ci zostali zaprowadzeni przez dwóch gestapowców, którzy ich przywieźli, do wykopanych dołów. Do stojących nad dołem jeden z gestapowców dał kolejno do każdego strzał w tył głowy. Gdy padli na ziemię, Niemcy ich natychmiast zrzucili do jednego z wykopanych dołów i lekko przysypali ziemią. Następnie dwóch gestapowców pozostało, a dwóch pojechało samochodem. Po dziesięciu minutach wrócili, wioząc następną partię ludzi: kobietę i trzech mężczyzn. W taki sam sposób rozstrzelali i tych ludzi i zrzucili do drugiego dołu.

Następnego dnia, 25 sierpnia, znowu o godzinie 7.30 wieczorem, zajechał w to samo miejsce ten sam samochód. Wysiadło z niego czterech gestapowców i trzech mężczyzn cywilnych. Gestapowcy zaprowadzili tych mężczyzn na teren cmentarza i tam kazali im wykopać dół (w odległości około czterystu metrów od dołów wykopanych w dniu poprzednim). Następnie Niemcy kazali im się położyć w tym dole i do leżących jeden z gestapowców dał strzały z rewolweru. Dół następnie przysypali lekko ziemią i odjechali.

Dnia 26 sierpnia w to samo miejsce dwukrotnie przyjeżdżał ten sam samochód (przed południem i po południu), czterech gestapowców, którzy nim przyjechali wykopało dwa lub trzy duże doły na terenie cmentarza przy pomocy przypadkowych przechodniów.

Dnia 27 sierpnia w to samo miejsce o 7.30 wieczorem zajechał kryty samochód ciężarowy. Wysiadło z niego ośmiu gestapowców z karabinami automatycznymi, następnie wyprowadzili z samochodu pięć osób (trzech mężczyzn i dwie kobiety) i kazali im podejść do wykopanych dołów. Ludzie ci głośno krzyczeli: „Ratunku”, „O, Jezu”. Dwóch mężczyzn zaczęło uciekać. Jeden z nich został postrzelony przez Niemca tuż nad dołem, drugi o parę kroków dalej. Do pozostałych trzech osób dali salwę z karabinu automatycznego. Następnie wszystkich wrzucili do dołu i poszli do samochodu po następną partię ludzi. Następna piątka nie chciała wysiadać, słyszałem krzyki, płacz, krzyk Niemców: Raus. Wreszcie Niemcy ich wyprowadzili i zaraz za bramą cmentarną, nie dochodząc do wykopanych dołów, dali do nich salwę z karabinu maszynowego. Wszyscy prowadzeni padli. Następnie Niemcy wrócili do samochodu po ostatnią partię, która tak samo jak i poprzednia nie chciała wysiadać. Słychać było w dalszym ciągu krzyki i płacz. Znowu gdy wreszcie ostatnia piątka (mężczyźni i kobiety) wyszła z samochodu, Niemcy ich popędzili na cmentarz i zaraz za bramą dali salwę z karabinu maszynowego. Następnie wszystkich zastrzelonych zaciągnęli do wykopanych dołów i bezładnie ich tam wrzucili, przysypując lekko ziemią.

Nadmieniam, że fakty powyższe jednocześnie ze mną widzieli:

a) Ryszard Krawczyk, zam. w Warszawie, ul. Majdańska 18 m. 13,
b) Henryk Surgiewicz, zam. w Warszawie, kol. Golędzinów,
c) Tadeusz Surgiewicz, zam. w Warszawie, ul. Majdańska 18 m. 17.

Odczytano.