HENRYK SURGIEWICZ

Warszawa, 10 marca 1946 r. Sędzia śledczy Alicja Germaszowa, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Henryk Surgiewicz
Data urodzenia 9 maja 1896 r.
Imiona rodziców Tomasz i Marianna
Zajęcie dyspozytor parowozowni Warszawa-Praga
Wykształcenie szkoła rzemieślnicza w Warszawie
Miejsce zamieszkania Golędzinów 6
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Od roku 1936 zamieszkiwałem na kolonii Golędzinów 6 na Pradze, w domu własnym. W drugiej połowie sierpnia 1944 roku obserwowałem następujące fakty z okien mojego mieszkania oraz z podwórza domu. 23 sierpnia o piętnastej zajechała limuzyna na ul. Odrowąża i zatrzymała się przed wejściem na cmentarz żydowski na wprost bożnicy. Było to naprzeciw mojego domu, w odległości około dwustu metrów. Z samochodu tego wysiadło kilku żandarmów niemieckich i oglądali bacznie teren cmentarza żydowskiego i znajdującego się obok cmentarza katolickiego (Bródno). Następnie po pół godzinie odjechali. O dziewiętnastej tego samego dnia w to samo miejsce nadjechał duży kryty samochód, wysiadło z niego kilku żandarmów i w odległości dziesięciu metrów od bożnicy wykopali na cmentarzu duży dół. Następnie z samochodu zaczęto wyprowadzać znajdujących się tam mężczyzn. Za każdym wyprowadzanym mężczyzną szedł z tyłu żandarm niemiecki, podprowadzał go do dołu i strzelał z rewolweru w tył głowy, zastrzelony padał wprost do dołu. W ten sposób wyprowadzono i zabito czterech mężczyzn. Żandarmi rów lekko przysypali i odjechali samochodem. Następnego dnia znowu o dziewiętnastej nadjechało to samo auto w to samo miejsce, przed cmentarz żydowski. Wysiedli z niego żandarmi, wykopali dół obok dołu z dnia poprzedniego i w taki sam sposób jak uprzednio wyprowadzili z auta pięciu czy sześciu mężczyzn i rozstrzelali nad rowem. Następnie odjechali i po piętnastu minutach wrócili z nową partią ludzi, którą znowu rozstrzelali w taki sam sposób nad tym samym dołem. Tym razem było siedem osób, w tym ksiądz i mała dziewczynka (reszta mężczyźni). Dół zasypali i odjechali. 25 sierpnia o czternastej znowu zajechało auto w to samo miejsce, wysiadło z niego sześciu żandarmów i trzech mężczyzn cywilnych. Żandarmi kazali cywilnym (byli to bardzo młodzi ludzie, ubrani w trykoty kąpielowe) wykopać głęboki dół w pobliżu poprzednich. Następnie wszyscy odjechali. 26 sierpnia o dziewiętnastej przyjechało znowu w to samo miejsce to samo auto. W tej chwili usłyszałem wielki krzyk dochodzący z auta, wyskoczyło z niego dwóch młodych mężczyzn i zaczęli uciekać, za nimi popędziła para żandarmów, którzy zaczęli strzelać z ręcznych karabinów maszynowych, kładąc obydwóch trupem na miejscu, następnie zaciągnęli ich za nogi do dołu i zrzucili tam. Następnie, tak jak dni poprzednich, wyprowadzili kolejno z samochodu pięciu mężczyzn i rozstrzelali ich strzałem z rewolweru w tył głowy nad samym dołem. Dół przysypali lekko ziemią i odjechali. 27 sierpnia o czternastej przyjechali znowu żandarmi i wykopali jeszcze jeden dół w tym samym miejscu. O dziewiętnastej tego samego dnia przywieźli pięciu czy sześciu mężczyzn i rozstrzelali ich w sposób taki sam jak dni poprzednich. Od tego dnia egzekucji już nie widziałem. Widziałem tylko przez następne parę dni, jak to samo auto żandarmów przejeżdżało ul. Odrowąża dalej w kierunku cmentarza katolickiego na Bródnie, wkrótce potem słychać było pojedyncze strzały rewolwerowe. Sądzę, że odbywały się w dalszym ciągu egzekucje, tylko w innym już miejscu.

W parę dni po opisanych wyżej wypadkach opowiadali mi jeńcy rosyjscy znajdujący się na placówce wojskowej niemieckiej mieszczącej się w sąsiedztwie mojego domu, że do komendanta niemieckiego zwracali się żandarmi o dostarczenie ludzi do wykonywania wyroków, ponieważ oni sami nie chcą już tego więcej robić.

W początku marca 1945 roku, w miejscu gdzie odbyły się powyższe egzekucje, odbyła się ekshumacja, przy której byłem obecny. Ekshumowano wtedy około piętnastu osób, które zostały rozpoznane przez rodziny. Prostuję, że byłem obecny przy ekshumacji z dwóch dołów, z których wyjęto dziewięciu mężczyzn, wszystkich młodych. Nazwisk ich nie pamiętam, wiem tylko, że byli to wszystko Polacy i mieszkali na Pradze lub Targówku. Przy ekshumacji z trzeciego dołu obecny nie byłem, ale słyszałem, że ekshumowano stamtąd jeszcze parę osób. Reszta ciał pozostała w dołach, gdzie do dnia dzisiejszego się znajdują, miejsca są oznaczone krzyżami.

Czy ekshumacja była dokonywana z ramienia władz, nie wiem.

[załącznik szkic sytuacyjny]

Odczytano.