„HANNA”

Warszawa, 6 lipca 1946 r.

RZECZPOSPOLITA POLSKA

PREZYDIUM RADY MINISTRÓW

INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ

Nr. IPN II/4/14/46

Do Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich na ręce ob. Sędziego Skorzyńskiego

w.m. Al. Jerozolimskie 41 m.9

W związku z przygotowaniem procesu przeciwko b. Gubernatorowi Dystryktu Warszawskiego Fischerowi przesyłam odpis meldunku o obozie karnym przy ul. Gęsiej24, wraz z kopią planu tego obozu.

Meldunek, podpisany pseudonimem „Hanna” pochodzi z resztek archiwum Wydziału Kryminalistyki Okupacji Wojskowego Biura Historycznego b. Armii Krajowej.

Wicedyrektor Instytutu dr Stanisław Płoski

b. Szef Wojskowego Biura Historycznego

b. Armii Krajowej

Obóz karny dla Polaków

Przed sześcioma tygodniami został założony obóz karny dla Polaków. Obóz ten mieści się przy ul. Gęsiej 24 w gmachu byłego więzienia wojskowego. Do obozu kieruje się Polaków za szmugiel z getta, za nielegalne przekraczanie granicy, zatrzymanie po godzinie policyjnej, zatrzymanie bez dokumentów, zwolnionych z Pawiaka (którym win nie udowodniono) i karanych za wykroczenia administracyjne.

Wymiar kary jest dla wszystkich jeden – 56 dni.

Po odbyciu kary wszyscy ci, którzy przed aresztowaniem byli zatrudnieni, zostają zwolnieni do swych prac, bezrobotni przesłani zostają do Arbeitsamtu i wysłani do Rzeszy.

Stan obozu – 350 ludzi.

Więźniowie mają specjalne ubrania szarego koloru i drewniaki. Cywilne rzeczy po dezynfekcji idą do magazynu. Pobudka jest o godz. 4.30, po zjedzeniu śniadania z wyjątkiem porządkowych wszyscy wychodzą na zbiórkę o godz. 6.00 i pozostają do przerwy obiadowej. Więźniowie umieszczeni są w dwu budynkach. Na parterze nocują Żydzi (140).Warunki mieszkaniowe i higieniczne znośne. Więźniowie przebywają cały dzień na powietrzu, przy pracy.

Każdy więzień na wstępie otrzymuje czystą bieliznę: koszulę, kalesony, skarpetki, prześcieradło, podpinkę pod koc i na poduszkę. Każdy ma na pryczy siennik wypchany trocinami. Bielizna pościągana z mieszkań żydowskich.

Wyżywienie w obozie jest marne: jeden bochenek chleba wojskowego na trzy osoby – wypada po dwa kawałki 30 dkg, jeden smarowany margaryną, drugi marmoladą i gorzka kawa. Tę porcję otrzymują o godz. 5.30. Przerwa obiadowa półgodzinna, o godz. 13.00 dostają tylko czarną kawę. O 18.00 zupa.

Praca zaczyna się o godz. 6.30. Więźniowie zatrudniani są przy porządkowaniu dziedzińca, przy budowie baraków (jeden jest już wykończony i mają przejść do niego Żydzi). Niektórzy więźniowie wychodzą do pracy na miasto, zaangażowani przez firmy niemieckie. Firma Achidt i Musterman (Musterman jest majorem G.O., zatrudnia 40 ludzi przy tłuczeniu kamieni na terenie Dyrekcji Tramwajów Miejskich przy ul. Młynarskiej).

Komendantem obozu jest gestapowiec w stopniu Leitenanta Moder, adwokat z Poznania. Do pomocy ma dwóch Hauptscharführerów 1) Kreczman i 2) Fleidscher oraz SS-mana Maurera, warszawskiego volksdeutschai 14 polskich wywiadowców z policji kryminalnej, którzy mają za zadanie wychowanie więźniów przez stosowanie takich metod, by zatrzymani byli jak najbardziej zgnębieni i wymęczeni.

Niemcy na ogół zachowują się biernie, o ile sami wywiadowcy polscy nie rozdmuchają ognia. Najbardziej obojętny na wszelkie przekroczenia więźniów jest Scharführer Fleischer, nic go nie obchodzi, na wszystko patrzy przez palce.

W nocy obóz jest obstawiony przez sześciu policjantów mundurowych uzbrojonych w broń krótką, karabiny oraz niemiecki krótki pistolet maszynowy. Jeden wywiadowca pełni służbę.

Więźniowie pochodzą z różnych środowisk. Z każdym dniem napływają nowi.

Najbardziej gorliwy w tej służbie okazał się Sandomierski (meldowane przeze mnie), plutonowy policji kryminalnej przeniesiony z Mińska Maz. Dowód stosunku jego do Polaków: nowoprzyjęci stoją w szeregu na dziedzińcu w oczekiwaniu na umundurowanie; Sandomierskiemu nie podobała się ich bezczynność, rozpoczął forsowne ćwiczenia, biegi, padania. Mimo najlepszego wykonania ćwiczeń Sandomierski nie był zadowolony z maltretowanych przez siebie więźniów. Jeden z 20, który prawdopodobnie był chory umysłowo, przemęczony zdjął koszulę. Sandomierski zaczął go bić po głowie, plecach. Więzień padł, a kiedy powstał i chciał dalej ćwiczyć, był kopany przez niego w podbrzusze tak, że ten nie mógł utrzymać się na nogach. Wówczas nad więźniem tym zaczął się znęcać Roder – bił go batem, pomagał mu Kreczman. Sandomierski był bardzo zadowolony z obrotu rzeczy i groził, że jeżeli nie będą słuchać jego zarządzeń, będzie postępował tak, jak wyżej wymienieni oprawcy. Sandomierski tego rodzaju ćwiczenia powtarza bardzo często, chociaż nie ma na to żadnego pozwolenia. Gdy przychodzą ludzie z pracy z miasta, przeprowadza ścisłą rewizję i gdy znajdzie najmniejszy kawałek chleba, karze oddział ciężkimi ćwiczeniami. Na terenie Mińska Maz. znany był jako łowca spadochroniarzy. Innym przestępczym czynem było pobicie do nieprzytomności dwu więźniów z Pawiaka, przydzielonych do obozu. Więźniowie ci oficjalnie przynieśli ze sobą chleb i smalec. Zostali za to pobici, żywność Sandomierski odebrał.

Drugim z prześladowców więźniów jest plutonowy 26 agentury kryminalnej Antoni Rozmus, zam. ul. Krechowiecka 5. Dowody: 29 kwietnia zebrał wszystkich i rozpoczął gimnastykę: padnij, powstań, przysiady itd. Następnie zarządził zbiórkę. Jeden z więźniów nie pokrył dobrze, zauważył to Rozmus, kazał mu wystąpić z szeregu i dojść do SS-mana Maurera, by otrzymać od niego jeden bat jako karę. Maurer zbił więźnia do nieprzytomności.

Rozmus jest placowym, wyznacza ludzi do pracy na miasto. Każdy chętnie idzie na miasto, gdyż rodziny mają możność doniesienia żywności. Rozmus za wyznaczenie roboty na mieście bierze 100 – 200 zł i więcej za każdy raz. Raz poszedł z karteczką do żony więźnia Kubiaka, ta dała mu 500 zł, żeby kupił mężowi żywności. Rozmus zatrzymał sobie za drogę 250 zł, więźniowi dał 150 zł, a za resztę kupił mały bocheneczek chleba i 15 dkg kiełbasy. Gdy po raz drugi poszedł do Kubiakowej, otrzymał dla męża 250 zł, poł kg masła i pół kg tytoniu. Wszystko zatrzymał dla siebie. Takich wypadków jest wiele. Więźniowie boją się mówić, gdyż obawiają się zemsty Rozmusa.

Więźniowie mogą mieć włosy krótkie. Rozmus zarządził golenie. Gdy kto chce zachować włosy, musi się grubo opłacić. W obecności Niemców specjalnie wyjaskrawia swój stosunek do Polaków (meldowane przeze mnie w poprzednich raportach).

Sprawozdanie złożone przez więźnia i sprawdzone przez mego pracownika z Policji Kryminalnej.

/-/ Hanna

[rysunek] Plan obozu przy ul. Gęsiej 24