Daniela Skiba
kl. V
Powszechna Szkoła Powszechna w Lubieni
pow. iłżecki
18 listopada 1946 r.
Chwila najbardziej pamiętna dla mnie z czasów okupacji
Pewnego dnia w październiku była łapanka na mężczyzn. O godz. 7.00 zjawili się trzej Niemcy. Jeden przyszedł do stodoły, [a] tam młócili [zboże] brat z tatusiem. Zabrali ich. Tatusia puścili, [lecz] brata zabrali do [kopania] okopów. Był tam trzy miesiące, po czym brat z drugim kolegą z Tarnowa umówili się, że zbiegną. O godz. 6.00 zaczęli uciekać. Goniło ich czterech Niemców. Po pięciu kilometrach [dwóch?] się wróciło, a dwóch [dalej] goniło. Następnie [uciekinierzy] schowali się w kopkach [siana]. Niemcy, [kiedy] przyszli w to miejsce, zaczęli szukać. Znaleźli ich [w końcu], wyprowadzili, pobili i zabili za Buskiem, w odległości 180 km od naszego [domu]. Było to 11 grudnia 1944 r. Dwa tygodnie po tym wypadku zwłoki brata przywieźliśmy do domu. Stąd wyprowadziliśmy w styczniu i pochowaliśmy na cmentarzu. W tym czasie nasz dom był zajęty przez znienawidzone wojska niemieckie. Płakała [nasza rodzina] i wszyscy ludzie, którzy przyszli, [aby] odwieźć brata na cmentarz, a Niemcy w naszym domu nastawili radio na głośną muzykę. Ten dzień był dla mnie najsmutniejszy i nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy sama przeżywałam barbarzyństwo ze strony Niemców.