Janina Tarnik
kl. VII
Szkoła nr 2 w Starachowicach
Starachowice, 8 listopada 1946 r.
Chwila dla mnie najbardziej pamiętna z czasów okupacji
Zdarzenie, które będę opisywać, działo się 1 września 1939 r. Parę dni poprzedzających pamiętną chwilę rozpoczęcia wojny dało się zauważyć niepokój wśród ludzi. Groźne słowo „wojna” ogarnęło wszystkich. A chwila wojny zbliżała się dużymi krokami. Pewnego dnia o świcie usłyszeliśmy przez odbiorniki radiowe te straszne słowa: „Wojna już rozpoczęta”, i te tak znane nam dobrze później słowa: „Uwaga! Uwaga! Nadchodzi lub też przeszedł”. Minęło parę dni bez większych zmian, jakby się zdawało, [że wojny nie ma], a tymczasem Niemcy parli w głąb kraju. Po dwóch tygodniach nadszedł nowy tydzień, w którym to zwaliły się na nas wszystkie nieszczęścia.
W pierwszych dniach tygodnia ogarnęła społeczeństwo starachowickie straszliwa panika. Przyczyną tego było zjawienie się kilku niemieckich samochodów pancernych, które jednak zostały rozbite przez nasze „czterdziestki”. Oprócz tego podawano sobie z ust do ust wprost nie do [uwierzenia historie] postępków Niemców z Polakami. Przeto większość mężczyzn uciekała do lasu, pragnąc przedostać się za Wisłę. Lecz większość takich uciekinierów, między którymi i mój tatuś się znajdował, doszła do miasta zwanego Iłżą. Wrzało tam jak w ulu, pełno żołnierzy przygotowywało się do spodziewanego boju. Nie potrzebowali długo czekać, bo w nocy Niemcy nadciągnęli i rozpoczęli natarcie. Bitwa trwała całą noc, [która] była raczej piekłem. Słychać było huki armat, terkotanie broni maszynowej, błyski, świsty i jęki konających.
Kto tę noc tam przeżył, będzie pamiętał [ją] już zawsze. Rano zakończył bój liczniejszy wróg i w tym samym dniu na naszej ulicy pojawiały się pierwsze szeregi Niemców. Twarze [tych ludzi] ogorzałe, broń wydobyta. Chodzili po domach, przeprowadzali rewizje, a przy tej robocie wyglądali jak rabusie.