ROMAN NIEWIAROWICZ

Kraków, 19 października 1946 r. Sędzia śledczy Jan Sehn, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:

Nazywam się Roman Niewiarowicz, urodzony 15 stycznia 1902 r. we Lwowie, syn Tadeusza i Heleny z Miłowskich, reżyser teatralny, wyznania rzymskokatolickiego, narodowości i przynależności państwowej polskiej, zamieszkały w Krakowie, ul. Przemyska 8.

Igo Syma znam jeszcze sprzed wojny. Stykałem się z nim w związku z mą pracą artystyczną, nie przyjaźniłem się z nim. Znajomość miała charakter towarzyski. Już przed wojną wiedziałem, że matka Syma jest Niemką, mówi tylko po niemiecku i zna niewiele słów polskich.

Pochodzenia matki Syma nie znam, nie wiem, gdzie się urodziła. Ojciec Syma był Polakiem i zajmował jakieś wyższe stanowisko w zarządzie lasów Komory Cieszyńskiej. Igo Sym przed wojną jeździł bardzo często do Berlina. Wielokrotnie wyjazdy te następowały bardzo nagle, niespodziewanie i bez zapowiedzi. Często latał samolotem. Według wypowiedzi Syma, jeździł on do Berlina w sprawach czysto zawodowych, a mianowicie w związku z nakręcanymi filmami w wytwórniach Ufa, Tobis itp.

W czasie wojny w roku 1939 z Symem nie zetknąłem się, gdyż byłem na froncie i przeszedłem ze swoim oddziałem na Węgry.

Pierwsze wiadomości o Symie otrzymałem w konsulacie polskim w Budapeszcie. Funkcjonariusze konsulatu oświadczyli mi, że Sym jest w Warszawie, pozostaje w bliskich stosunkach z władzami niemieckimi, że pracuje dla Niemców oraz, że jeszcze przed wybuchem wojny był szpiegiem na usługach niemieckich.

W grudniu 1939 postanowiłem powrócić do kraju i przez zieloną granicę po paru dniach do kraju dotarłem. Przed wyruszeniem w drogę otrzymałem od funkcjonariuszy konsulatu polskiego zlecenie obserwowania Syma, śledzenie jego działalności i zawiadamianie polskich władz o wyniku obserwacji.

W niedługi czas po powrocie do Warszawy zetknąłem się z Symem na terenie organizowanego przezeń teatru polskiego Komedia w gmachu przy ul. Kredytowej 14. Już wówczas piastował Sym następujące stanowiska: naczelnego dyrektora Theater der Stadt Warschau (Teatr Polski dawniej), głównego właściciela kina Palladio przy ul. Złotej oraz głównego koncesjonariusza teatru Komedia. Chcąc stać blisko Syma, by móc śledzić jego działalność, przyjąłem pracę w Komedii. Działałem w tym wypadku zgodnie z otrzymanym wyraźnie rozkazem.

Ponieważ w tym czasie cała sztuka była ściśle nadzorowana przez Niemców, przeto każde zamierzenie artystyczne łączyło się z koniecznością składania podań, konferencji i interwencji u najrozmaitszych władz niemieckich. Sprawy te załatwiał w tych urzędach Sym, ja towarzyszyłem mu jako reżyser. Przy okazji takich odwiedzin w urzędach stwierdziłem, że Igo Sym miał duże znajomości i wpływy zarówno u władz policyjnych np. w alei Szucha, jak i u władz administracyjnych, mianowicie w pałacu Brühla. Przy alei Szucha znajdowała się centrala warszawskiego gestapo, a pałac brühlowski był siedzibą szefa dystryktu warszawskiego Fischera.

Sym przechwalał się, że pozostaje w bardzo dobrych stosunkach z samym Fischerem i jego żoną i, że bywa gościem w ich domu prywatnym. Przy wejściu do urzędów strzeżonych przez wartę okazywał wartownikom jakąś legitymację, po obejrzeniu której wartownicy salutowali i wpuszczali Syma do budynku z honorami. Był on volksdeutschem, zdecydowanie stawiał na Niemcy i w rozmowach z Polakami podkreślał, że nie może zrozumieć, o co Polakom chodzi oraz, dlaczego nie idą na ugodę z Niemcami. Wobec Polaków nie zdradzał się jednak żadnymi pociągnięciami, które wskazywałyby na jego bezpośrednią współpracę z gestapo, innymi niemieckimi władzami policyjnymi, względnie z wywiadem niemieckim. Na zewnątrz odgrywał rolę organizatora sztuki polskiej pod patronatem niemieckim.

Obserwacje moje własne oraz wiadomości otrzymywane od informatorów wskazywały wyraźnie na to, że Igo Sym współpracuje z aleją Szucha, a więc z gestapo warszawskim.

Informował on te instytucje o nastrojach nurtujących społeczeństwo polskie, a z drugiej strony był w ręku gestapo narzędziem do urabiania opinii społeczeństwa polskiego w myśl instrukcji niemieckich. Akcja ta szkodliwa była dla społeczeństwa polskiego, wobec czego władze organizacji podziemnej postanowiły Igo Syma zlikwidować.

Otrzymałem rozkaz przeprowadzenia tej akcji wraz z moją komórką. Po dwóch nieudanych próbach akcja przeprowadzona została 7 marca 1941 o godzinie 7.00 rano w mieszkaniu Syma przy ul. Mazowieckiej 10. Sym zastrzelony został tam w progu swego mieszkania przez wyznaczonego do akcji „Zawadę”(pseudonim, nazwiska nie znam), któremu towarzyszył jako osłona „Mały” (również pseudonim, nazwiska nie znam). Zaznaczam, iż było to wykonanie wyroku, którym Sym skazany został na karę śmierci. Przed godziną 8.00 przechodzący ulicą łącznik dał mi umówiony znak, że wyrok został wykonany.

Dnia poprzedniego, tj. 6 marca 1941, umówiłem się z Symem, że 7 marca o godzinie 11.00 odwiedzę go w jego kancelarii w Teatrze Polskim przy ul. Oboźnej celem omówienia spraw związanych z objęciem przez niego kierownictwa produkcji filmowej w Austrii. Gdy czekałem na przybycie Syma, przybyli jego sąsiedzi, państwo Jaworscy, którzy pierwsi przynieśli do teatru wiadomość o zastrzeleniu Syma. Z wykonawcami wyroku „Zawadą” i „Małym” nie zetknąłem się nigdy więcej, w związku z tą sprawą nie byli oni aresztowani, ja sam nie byłem nawet przesłuchiwany.

Dobiesław Damięcki nie pracował w teatrze Syma. Przychodził jednak tam często w stanie podchmielonym, wymyślał Symowi za jego współpracę z Niemcami i wygrażał mu. W związku z tym po zastrzeleniu Syma gestapo skierowało dochodzenie przeciwko Damięckiemu, wobec czego uciekł on z żoną z Warszawy i ukrywał się. Gestapo rozpisało za nim listy gończe z fotografiami. Nie zdołano go jednak ująć. Z wykonaniem wyroku na Symie w dniu 7 marca 1941 Damięcki nie miał nic wspólnego. Skierowanie dochodzenia przeciwko Damięckiemu i skoncentrowanie całej uwagi na jego osobie uchroniło właściwych wykonawców wyroku od podejrzeń i aresztowania. Szczegóły akcji z 7 marca 1941, w czasie której o godzinie 7.00 rano zastrzelony został w swym mieszkaniu przy ul. Mazowieckiej 10 renegat Igo Sym, opisałem w artkule Prawda o Igo Symie, drukowanym na stronie 4 „Tygodnika Powszechnego” nr 14 z 7 kwietnia 1946. Zawarte w tym artykule szczegóły są prawdziwe i uzupełniają treść moich dzisiejszych zeznań. Sprostowania wymagają tylko dwa fakty: Stanisław Łaniewski (pseudonim „Roman”) zmarł w Buchenwaldzie jako Stanisław Dziewicki, a nie Roman Dziewicki; następnie Claudius, wysoki urzędnik niemiecki, został zlikwidowany przed zastrzeleniem Syma, a nie po, jak przez omyłkę w artykule podano. Uzupełnienia naświetlające bliżej całokształt znajdują się w moim artykule Kulisy Komedii, drukowanym na stronie 5 „Tygodnika Powszechnego” nr 42 z 20 października 1946.

Protokół odczytano. Na tym czynność i protokół zakończono.