ANTONI GAWARKIEWICZ

Warszawa, 26 czerwca 1946 r. Sędzia Antoni Knoll, jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:

Nazywam się Gawarkiewicz Antoni, syn Antoniego i Józefy, ur. 17 lutego 1909 r. w Warszawie, wyznania rzymskokatolickiego, zam. w Pyrach k. Warszawy, ul. Puławska 21, z zawodu murarz, niekarany, obcy.

W czerwcu i lipcu 1943 roku, na zarządzenie komendanta policji granatowej w Pyrach, musiałem kopać groby i być przy masowych egzekucjach dokonywanych przez Niemców w Lesie Kabackim koło Pyr. Komendantem policji był wówczas sierżant Dąbkowski, aresztowany przez władze polskie po wejściu wojsk polskich. Gdzie obecnie przebywa, nie wiem.

Pierwsza egzekucja odbyła się około połowy czerwca. Nad wieczorem przyszedł Dąbkowski i kazał mnie oraz memu bratu Edwardowi Gawarkiewiczowi (zam. w Pyrach, ul. Cicha 1), Stodulskiemu Janowi (zam. w Pyrach, ul. ks. Matalatowskiego 2), i Dąbrowskiemu Wacławowi (adresu nie znam) wziąć łopaty i udać się do lasu w celu wykopania grobu. Dąbkowski pokazał nam miejsce, w którym trzeba było grób wykopać.

Przy przystępowaniu do kopania nie wiedzieliśmy jeszcze, iż ma to być grób. Wykopany przez nas dół miał rozmiary: 2 na 8 m na 1,80 m.

O przeznaczeniu dołu dowiedzieliśmy się w trakcie kopania.

Po wykopaniu dołu pozwolił nam pójść do domu, zaznaczając jednak, iż koło godz. 3.00 nad ranem obudzi nas, gdyż będziemy znowu potrzebni. Koło godz. 3.00 ja z bratem oraz Stodulski i Dąbrowski udaliśmy się wraz z Dąbkowskim i posterunkowym Gromelskim na miejsce, gdzie miała odbyć się egzekucja. Dąbkowski kazał nam wejść do zagajnika i tam czekać.

Po 3.00 nadjechały zdaje się trzy samochody, z których jeden był osobowy. Kierownik egzekucji porucznik, a później kapitan, żandarmerii Lipscher zapytał się Dąbkowskiego, czy my jesteśmy w pobliżu i kazał nas zawołać. Zwrócił się do nas z zapytaniem, czy wiemy, co tu się będzie odbywać, a otrzymawszy potakującą odpowiedź, ze swej strony dodał, że zostaną rozstrzelani „polscy bandyci” za zabójstwo jakiegoś policjanta czy coś w tym rodzaju, dokładnie nie pamiętam. Wyprowadzono z samochodu pięciu czy sześciu aresztowanych – byli oni w ubraniach cywilnych.

Więźniowie nie mieli rąk skrępowanych.

Egzekucję przeprowadziła na rozkaz Lipschera policja granatowa w liczbie dziesięciu. Oprócz policji granatowej było również około dziesięciu żandarmów niemieckich. Po oddaniu strzału, gdy skazani upadli już na ziemię, żandarmi dobijali ich strzałami z rewolwerów. Potem kazano nam wziąć ciała i wrzucić do grobu. Nie pozwolono ich ułożyć, tylko rzucaliśmy w nieładzie do dołu.

Następnie wyprowadzono drugich pięciu i ich również w taki sposób rozstrzelano i pochowano. Pomordowani pochowani zostali w ubraniach.

Lipscher wraz z plutonem egzekucyjnym czekali, aż zawalimy do połowy ziemią grób. Odjeżdżając, kazał nam Lipscher grób zrównać z ziemią w ten sposób, żeby nie było żadnego śladu. Miejsca zlane krwią kazano nam również uprzątnąć, aby nie było śladu.

O ile słyszałem, zamordowane w tej egzekucji osoby były przywiezione z Jadowa.

Po dwóch czy trzech tygodniach zostaliśmy znowu wezwani przez Dąbkowskiego do wykopania nowego dołu, obok poprzedniego grobu, o mniej więcej tych samych rozmiarach.

Następnego dnia rano, również koło 3.00 nad ranem, przywieziono samochodami czternastu skazańców. W tej grupie wszyscy byli skuci po dwóch.

Egzekucji również dokonała polska policja. Po dokonaniu egzekucji żandarmi rozkuwali zabitych i [również] w tym wypadku musieliśmy ich wrzucić do grobu i zakopać. Przebieg egzekucji był taki sam jak w pierwszym wypadku.

Jak słyszałem, tych czternastu było przywiezionych z Grodziska. Ubrani byli w cywilne ubrania, ale mieli numery na spodniach.

Zdaje mi się, że przed egzekucją Lipscher coś odczytywał, ale co, to nie wiem, gdyż nie mogłem się na to patrzeć i stałem dosyć daleko.

Trzecia egzekucja odbyła się po dziesięciu mniej więcej dniach od drugiej egzekucji. Rozstrzelano wtedy dwadzieścia osób przywiezionych prawdopodobnie z Sochaczewa. Przebieg egzekucji był taki sam. Więźniowie byli w cywilnych ubraniach, również skuci.

Egzekucji również dokonała polska policja pod dowództwem Lipschera.

Grób wykopany został obok dwóch poprzednich.

Po żadnej egzekucji nie dostaliśmy żadnych przedmiotów należących do straconych.

Wiadomość, że pierwszy transport na egzekucję przybył z Jadowa, drugi z Grodziska, a trzeci z Sochaczewa, otrzymałem od Dąbkowskiego. Wszystkie transporty nadjechały od strony Warszawy.

Nazwisk policjantów wchodzących w skład plutonu egzekucyjnego nie znam i nie wiem, na jakich posterunkach pełnili służbę. Żona Dąbkowskiego zamieszkuje do chwili obecnej przy swoim ojcu Szczepańskim w Pyrach przy ul. Cichej 1.

W październiku czy listopadzie tego samego 1943 roku wezwano mnie i Stodulskiego do zakopania czterech Żydów rozstrzelanych koło budynków wojskowych w Lesie Kabackim k. Pyr. Żydów tych przywieziono z Warszawy i na miejscu w Pyrach rozstrzelano. Ciała były rozebrane, a ubrania złożone na gromadce. Po zakopaniu ciał kazano nam rzucić ubrania i obuwie do samochodu.

Egzekucję przeprowadził wachmeister Vormuller czy Fornera.

Przed wybuchem powstania warszawskiego, zdaje się w styczniu czy lutym 1944, również zostałem wezwany, tym razem przez żandarmerię niemiecką, do wykopania grobu dla czterech mężczyzn i dwu kobiet przywiezionych z Warszawy i rozstrzelanych w Pyrach.

W czasie tej egzekucji najstarszym był porucznik żandarmerii Buschwitz, którego później zastrzelono w Powsinie.

Przy samej egzekucji nie byłem.

Lepsze części garderoby, przeważnie buty, kazano z ciał zdejmować i rzucać do samochodów.

Przypominam sobie również, że jesienią 1943posterunkowy Gromelski wezwał mnie i Stodulskiego do wykopania grobu jednoosobowego.

Tym razem był [to] Polak. Był zupełnie nagi i cały posiniaczony; na udzie miał założony opatrunek, gdyż był w tym miejscu ranny. Przywieziony był z Warszawy, lecz na pewno tego stwierdzić nie mogę.

Mogę stwierdzić, że koło Pyr było rozstrzeliwanych bardzo dużo osób przywiezionych bądź z Warszawy, bądź z Piaseczna.

Więcej w tej sprawie nic nie wiem.

Protokół odczytano, na tym czynność zakończono.