STANISŁAW GROMELSKI

Warszawa, 15 czerwca 1946 r. Sędzia Antoni Knoll, jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:

Nazywam się Stanisław Gromelski, syn Teodora i Julianny, ur. 29 października 1900 r. w Retce, pow. Maków Mazowiecki, urzędnik kolejowy, żonaty, zam. Piaseczno, ul. Koperkowa 18, niekarany.

Od 28 kwietnia 1942 do 22 lipca 1944 roku byłem na posterunku Policji Polskiej w Pyrach jako jej funkcjonariusz. Komendantem moim był Mieczysław Dąbkowski.

W trakcie mej służby na posterunku w Pyrach byłem obecny przy trzech egzekucjach zbiorowych w Lesie Kabackim na odcinku Pyry.

Prostuję, że przy samej egzekucji nie byłem, a jedynie zabezpieczałem drogę przed tym, by nikt po niej nie jechał.

17 lipca 1943 otrzymałem rozkaz od komendanta posterunku, abym nazajutrz, tj. 18 lipca, stawił się rano o godz. 4.00 na posterunku, gdyż trzeba będzie pójść na patrol do lasu. Gdy przyszedłem, dowiedziałem się od Dąbkowskiego, że w dniu tym ma się odbyć zbiorowa egzekucja w lesie w miejscu uprzednio wskazanym mu przez żandarmerię niemiecką. Wezwano dwóch dozorców nocnych, Gawarkiewicza i Stodulskiego, których zadaniem było wykopanie grobów, ja zaś miałem pilnować drogi prowadzącej z Pyr do Kabat, aby nikt z cywilnej ludności w czasie trwania egzekucji nie wchodził do lasu.

Miejsce, w którym mnie postawiono, odległe było od miejsca kaźni o 500 do 600 metrów.

Koło godziny 5.00 usłyszałem z lasu od strony Dąbrówki warkot motorów samochodowych. Samochody zatrzymały się w lesie, a w 15 minut po zatrzymaniu się samochodów usłyszałem salwę, a następnie pojedyncze strzały. Salwa była oddana, jak mogłem się z odległości zorientować, z karabinów maszynowych, ponieważ były nierówne strzały. Późniejsze pojedyncze strzały natomiast były oddane, jak mi się zdaje, z rewolweru, ponieważ były trochę słabsze.

Czy Stodulski i Gawarkiewicz byli przy egzekucji, nie wiem.

Jak mi mówił później Dąbkowski, egzekucji dokonała żandarmeria.

Nie słyszałem, żeby pluton egzekucyjny składał się z polskich policjantów.

W pół godziny po oddanej salwie samochody odjechały, chwilę po tym przyszedł do mnie Dąbkowski i powiedział mi, że jest już po egzekucji i, żebym poszedł zobaczyć miejsce stracenia.

Gdyśmy przyszli na to miejsce, zobaczyłem grób świeżo zasypany. Grób ten nie był […], był tylko zrównany z ziemią. W odległości mniej więcej 10 metrów od grobu była kałuża skrzepniętej krwi.

Bezpośrednio po obejrzeniu miejsca kaźni udaliśmy się na patrol w las. W czasie obchodu Dąbkowski, który w czasie trwania egzekucji ubezpieczał drogę od strony Kabat, opowiedział mi, że po przyjeździe samochodów zbliżył się do miejsca kaźni na taką odległość, że mógł słyszeć rozmowę między jedną z ofiar, a dowódcą plutonu egzekucyjnego, kapitanem żandarmerii Lipscherem. Rozmowa ta w jego relacji miała przebieg następujący: więzień zapytał się, za co zostają rozstrzelani. Lipscher odpowiedział mu: „ponieważ jesteście bandytami”. Na to więzień oświadczył, iż nie jest bandytą, a inżynierem Bogackim. Straconych w tej egzekucji było dziesięciu.

Następna egzekucja odbyła się 18 sierpnia 1943 w ten sam sposób jak pierwsza. Moim zadaniem było pilnowanie drogi z Pyr do Kabat w odległości 500 – 600 metrów od miejsca egzekucji, żeby tamtędy w tym czasie nie przejeżdżała ludność cywilna. To samo zadanie miał Dąbkowski z drugiej strony miejsca egzekucji na drodze również z Kabat do Pyr.

Po drugiej egzekucji powiedział mi Dąbkowski, że miało zostać tym razem straconych dwadzieścia kilka osób.

Plutonem egzekucyjnym we wszystkich egzekucjach dowodził kapitan porządkowej policji na powiat warszawski Liepscher, który pewnego dnia wezwał do siebie Dąbkowskiego i zapytał, dlaczego nie pilnuje miejsc straceń, na których ludność postawiła krzyż. Dodał przy tym, że musiał sam krzyż taki usunąć.

28 września 1943 odbyła się trzecia egzekucja. Przyjazd skazanych nastąpił z tej samej strony, co i w poprzednich wypadkach, przebieg jej był również podobny do egzekucji z 18 lipca i 18 sierpnia. Wedle słów Dąbkowskiego w rozmowie ze mną w tej ostatniej egzekucji miało być 14 [straconych].

Oświadczam, że nie uważam za rzecz wykluczoną, żeby w egzekucji brała udział rezerwa granatowej policji, stacjonująca w komendzie powiatowej w Warszawie przy ulicy Dworkowej. Rezerwa ta, składająca się z ochotników, którzy wstąpili do policji w czasie wojny, wykonywała zadanie ochrony żandarmerii niemieckiej.

Zaznaczam, że na posterunku w Pyrach pełniło służbę tylko nas dwóch, tj. Dąbkowski i ja. Dąbkowski po wyzwoleniu został aresztowany i podobno został osadzony w obozie dla Niemców w Rembertowie. Ponieważ w stosunku do mnie i mojej pracy podczas okupacji władze polskie nie miały żadnych zastrzeżeń, zostałem przyjęty na służbę do Polskich Kolei Państwowych w Piasecznie.

Protokół odczytano, na tym czynność ukończono.