St. saper Piotr Chabior, rocznik 1899, dozorca drogowy, żonaty; pododdział Kuty, Kompania Ruchu 11 Batalionu Saperów Kolejowych.
Zostałem zabrany do niewoli 18 września 1939 r. w Równem, z pododdziałem, pluton kolejowy wąskich torów nr 21.
25 września 1939 r. zostałem wywieziony do Szepietówki, z Szepietówki do Nowogradu [Nowogrodu], z Nowogrodu do Hołownicy do łagru na polskim terenie. Tam byłem do 7 listopada 1939 r., a potem zostałem wywieziony do łagru po sowieckiej stronie, Żerebiłówki. Z Żerebiłówki 22 marca 1940 r. zostałem z powrotem przewieziony na polski teren do łagru Niesłuchów, z Niesłuchowa do Hermanówki, z niej do Olszanicy, tu byłem do wojny sowiecko-niemieckiej.
Obozy były na ogół zimne, mało opalane, przeważnie namioty. Życie było ciężkie, higiena marna: nie było łaźni, pralni – jednym słowem wielkie zawszenie. Liczba jeńców w obozach, w których byłem, od czterystu osób do dwóch tysięcy.
Życie w obozie z początku bardzo marne. W 1940 r., kiedy pracowałem na polskich terenach i wyrobiłem normę, to dostałem parę rubli, no i życie według normy. Jak nie wyrobiłem normy, to ani grama nie dostałem i głodnego do pracy gnali. Moralność była słaba, stosunek koleżeński bardzo przykry, dzień był rokiem, piekłem, warunki pracy nie do uwierzenia, przykre, ciężkie, bez względu na dzień, norma, tak że można było ją wyrobić za pięć dni, to jeszcze w warunkach normalnych. Wynagrodzenie – jak nie wyrobiłem normy, ponieważ byłem słaby, tak i żadnego wynagrodzenia nie miałem. Wyżywienie to jak była jaka praca, co łatwiej można było wyrobić parę procent, to i chleba dostałem 600–700 g, a przeważnie 400 g i pierwszy kocioł. Ubrania przez cały czas w obozie nie dostałem ani butów, chodziłem w polskim mundurze i butach.