Kanonier Piotr Czyżewski, rocznik 1914, księgowy, żonaty.
Od dnia przejścia granicy polskiej przez wojska sowieckie brałem czynny udział w pracy konspiracyjnej, mając ku pomocy młodych uczniów ze szkół średnich. Błędem naszych poczynań było to, że zawarliśmy znajomość z Krycem Wieczysławem (rocznik 1921), który, mając na uwadze zysk, zadenuncjował nas władzom sowieckim, w następstwie czego 23 marca 1940 r. w Łunińcu (Polesie) zostałem aresztowany. Zamknięto wszystkich, razem z nami zaś znalazł się i W. Kryc, który sam się przyznał, że pracował na korzyść wrogów pod pseudonimem „Karpow”.
8 czerwca 1940 r. z piwnicy zamienionej na więzienie wywieziony zostałem do Pińska, stamtąd 27 czerwca do Rosji, m. Czerwień. O ile życie i warunki mieszkaniowe w Polsce były na stopie dość przeciętnej, o tyle w Rosji znalazłem się w opłakanych warunkach mieszkaniowych i higienicznych. Cele malutkie, mogące pomieścić ok. 25 osób, mieściły nieraz do 80 ludzi. Do tego trzeba dodać zawszenie, karaluchy, pluskwy i inne robactwo – co nam da obraz nieopisanej nędzy i szowinizmu czerwonych do nas.
Współtowarzyszy więziennych mogę podzielić na kilka grup, a mianowicie: rdzenni Polacy, którzy siedzieli za to, że urodzili się Polakami, i tych było najwięcej; Białorusini, którzy przynależności swojej do państwa polskiego zmienić nie chcieli lub nie mieli czasu; Białorusini zdrajcy, których zamknięto za politykę antypolską, bo takich czerwoni też się obawiali; Ukraińcy – za propagandę autonomii; moc urzędników, bogatych kupców, rolników itp.; pewien procent Żydów, zadziwiające, że wszyscy oni w Polsce byli komunistami. Wzajemne stosunki układały się według narodowości. Chociaż mieszkaliśmy razem i wspólnie znosiliśmy znęcanie się wrogów, jednak jedności i zgodnych poglądów na życie społeczne i politykę nie było, co doprowadzało nieraz do burzliwych starć. Szczerze mówiąc, to tylko ci, którzy czuli się Polakami, byli pogodni i żyli z niezachwianą wiarą, że nadejdzie dzień wyzwolenia i zapłaty