St. sap. Stanisław Brałek [Bratek?], ur. 14 stycznia 1901 r., pracownik kolejowy obchodowy, żonaty; 11 Batalion Saperów Kolejowych.
18 września 1939 r. w Równem zostałem rozbrojony przez Sowietów wraz z 21 plutonem kolejowym.
Odesłano nas wraz z innymi oddziałami pociągiem do Szep[i]etówki, tam karmili nas raz na dzień pół litrem zupy. Po upływie tygodnia wywieźli nas, dwa tysiące, do Kijowa. Tu wydali nam tylko obiad, po czym wszystkich zawrócili do Nowogrodu [Wołyńskiego], gdzie byliśmy przez dwa tygodnie. Po tym czasie poczęli rozsyłać nas na roboty.
Ja z wielu innymi byłem wysłany do majątku w Hołownicy, na polskim terenie. 7 grudnia 1939 r. wysłano mnie i 49 kolegów z powrotem na teren rosyjski do Żerebiłówki. Tu pędzili nas na roboty przy szosie w dzień i w nocy, a wyżywienie tak marne nam dawali, że nie tylko pracować, ale i chodzić nie można było. Warunki mieszkaniowe marne, w namiotach opalanych raz na dwa dni. Warunki życia nie do wytrzymania; jak pewnego razu upomniałem się o lepsze wyżywienie i drewno na opał, to jeden z naczelników sowieckich powiedział, że jeżeli ci tu źle, to my ci damy lepiej i za to ukarał mnie trzydniowym aresztem. Areszt był w małym namiocie, zupełnie nie opalanym, wyżywienie karne pół litra zupy i sto gramów chleba dziennie; myślałem, że skonam z zimna i z głodu.
1 kwietnia 1940 r. zlikwidowali ten łagier i wywieźli nas do Żytynia. Tu pędzili nas codziennie na roboty przy budowie szosy, niekiedy biegiem [tam] i z powrotem. Warunki mieszkaniowe były możliwe, bo w byłych koszarach Korpusu Ochrony Pogranicza.
1 maja 1940 r. przerzucono nas do namiotów w Sosenkach k. Równego. Tam używano nas do robót przy obróbce kamienia. Stamtąd przerzucono nas do Hołownicy i tu wykonywaliśmy tę samą robotę. Za jedno tylko wyżywienie. W Hołownicy byłem do chwili wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej.
26 czerwca 1941 r. popędzono nas pieszo do Żytomierza, a stąd pociągiem do Starobielska. Podczas drogi drzwi i okna były pozamykane, warunki nie do wytrzymania. W Starobielsku wyżywienie bardzo marne. Byliśmy tak osłabieni, że nieco dłużej w tych warunkach, a przypłacilibyśmy życiem. 25 sierpnia przybył do nas pan pułkownik Wiśniowski i pocieszył nas, że jesteśmy już wolnymi obywatelami Polski i że zabiera nas do armii polskiej. Tu przyjęty zostałem i wcielony do wojsk kolejowych. Obecnie jestem w 11 Batalionie Strzelców Karpackich [?].
Miejsce postoju, 6 marca 1943 r.