FRYDERYK GLEICHGEWICHT

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Podporucznik doktor Fryderyk Gleichgewicht, ur. w Warszawie w 1895 r., lekarz wolno praktykujący z Warszawy, żonaty.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Aresztowany 29 czerwca 1940 r. w Białymstoku z powodu odmowy przyjęcia paszportu sowieckiego. Do Białegostoku dostałem się po ucieczce z niewoli sowieckiej z Łucka, we wrześniu 1939 r.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Skazany na dożywotnie roboty przymusowe w wołogodzkiej obłasti, kawżynskij [?] rejon, mechlesopunkt Użła [?], kwartał nr 20, gdzie mieścił się obóz robót przymusowych, nie tylko dla Polaków, ale i dla Rosjan, Finów itp.

4. Opis obozu, więzienia:

Obóz znajdował się w odległości 7 do 14 km od osiedli ludzkich, na polanie leśnej, w miejscowości, do której można było dostać się w lecie na tzw. wołokuszach – małe saneczki – a zimą na dużych saniach.

Obóz otoczony był płotem plecionym z chrustu i zajmował powierzchnię ok. 250 m2. Poza płot nie wolno było oddalać się bez zezwolenia władzy nadzorczej – NKWD. Miejscowość malaryczna, błotnisto-bagnista, tak że dojazd na kołach był niemożliwy z powodu grzęźnięcia kół. Obóz składał się z baraków mieszkalnych zbudowanych na miejscu z nieociosanych kloców – brudne, zapluskwione, bez prycz. Okna niektóre zabite deskami z powodu braku szyb lub zalepione papierem, niektóre zabite dyktą.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Umieszczono w tych barakach 250 osób, w tym ok. 50 dzieci. Były to rodziny z miejsc zajętych przez Niemców, a które znalazły się w Białymstoku. Zostali wywiezieni, gdyż nie chcieli brać paszportów sowieckich. Byli to przeważnie Żydzi, drobni małomiasteczkowi handlarze, wyrobnicy, rzemieślnicy. Prócz tego znajdowało się też w obozie kilku sutenerów z prostytutkami. Wszyscy byli to ludzie o niskim poziomie kulturalnym i etycznym i o niskiej moralności. Spośród 250 ludzi – obywateli polskich – wszystkiego było osiem osób narodowości polskiej ze średnim i wyższym wykształceniem. Reszta to analfabeci lub półanalfabeci.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Po spędzeniu nas do obozu każdy musiał wyczyścić sobie pomieszczenie i zbudować własnym przemysłem tzw. prycze. Do tej pracy nie dano ani narzędzi, ani gwoździ, których zresztą nie było. Zaludnienie było bardzo gęste. W jednym baraku mieszkało około 25 do 30 osób, a na izbę przypadało po 8, 10, 12 osób. Baraki były trzy-, cztero- i pięcioizbowe.

Pracowało się od godz. 8.00 rano do 17.00 po południu z przerwą godzinną na obiad. Średnie zarobki dziennie od jednego do trzech rubli. Płacono od kubometra drzewa powalonego, piłowanego, rąbanego, zwiezionego itd., w zależności od rodzaju pracy. Kto nie pracował, ten nie otrzymywał pożywienia.

W jedynej stołówce można było nabyć produkty i strawę. Chleb razowy (95 do 110 groszy [sic!] za kilogram), kasza jaglana lub owsiana na porcje (35–50 groszy [sic!]), zupa rybna (1 rubel), zupa mięsna (1,25–1,75 rubla) z mięsa solonego. Kasze niekiedy gorzkie, ryba tylko suszona, a mięso solone, innych produktów nie było. Jarzyn nie było żadnych. Cebuli, kartofli, kapusty w ciągu 14 miesięcy nie było wcale, nie mówiąc o innych jarzynach (marchew, buraki).

Przeprowadzano ścisłą kontrolę zarobków i pieniędzy wydawanych na strawę. Kto chciał lepiej jadać, musiał więcej pracować i więcej zapracować. Zmuszano do pracy starców i podrostków oraz kobiety w zaawansowanej ciąży.

Ubranie każdy miał własne, a kto „dobrze” pracował lub zasłużył się czymkolwiek bądź, chociażby skargą na towarzyszy niedoli, ten mógł kupić coś z przywożonej tandety, co się nazywało specubraniem. Sprzedawano w ten sposób ciepłe kufajki, robocze ubrania itp. Kto nie miał pieniędzy, ten niszczył i wydzierał własne ubranie i obuwie.

Życie kulturalne – żadne. Nawet gazet nie dostarczano. Gazety – tylko rejonowe – trzeba było sobie samemu kupować, ograniczano przy tym ilość u pocztowego. Poczta była przywożona z bazy leśnej, na miejscu jej nie było. Pracowało się pod ścisłą kontrolą majstra – członka partii – lub komsomolców, lub też pod czułym okiem naczelnika z NKWD. Życia koleżeńskiego w tym obozie nie było żadnego – o to starali się nadzorcy robót, aby kłócić jednego z drugim, aby były skargi jednych na drugich i to w zupełności udawało się.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Stosunek NKWD jako władzy był zwykły i zrozumiały – starano się „urabiać” sobie spośród osiedleńców tzw. swoich ludzi, którzy donosili o każdym kroku każdego osiedleńca, którego mieli na oku. Badania odbywały się początkowo co siedem dni, później co dziesięć, w końcu co dwa tygodnie. W tym celu budzono w nocy po dwie osoby i zadawano stereotypowe pytania o stosunek do wojska, do państwa, pochodzenie, zajęcie rodziców, narodowość, jak się przeszło granicę, jakim sposobem znaleziono się na innym terenie zamieszkania itp. Niekiedy starali się wmówić, że służyło się w policji, że mają dowody na to, że pracowało się w wywiadzie, pokazywali nawet świadków itp. Pytania zadawano w dość grzecznej formie, czasem brutalnie, czasem żądano odpowiedzi, obiecując zwolnienie, lepsze warunki życia, czasem straszono rozstrzelaniem, repetując podczas badania trzymaną broń – stereotypowe postępowanie odpowiednich organów NKWD. Czasem dla zastraszenia wtrącano do karceru, jeżeli zwracało się uwagę na nieodpowiednie traktowanie lub na nieodpowiednio zadane pytanie.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomocy lekarskiej prawie nie było żadnej. Początkowo nie było leków ani felczera. Później przydzielono tzw. felczerkę, 18 lat, która – jak przyznała się – bardzo unikała leczenia, bo nie zdążyła odbyć praktyki po kursach, na które uczęszczała. Na zwróconą przeze mnie uwagę, iż pomoc lekarska powinna być udzielona każdemu więźniowi, usłyszałem taką odpowiedź: „Sowiecki Sojuz nie straci na wielkości swej, jeżeli który z was zdechnie, nawet bez pomocy lekarskiej”. Tak wyraził się „naczelnik upełnomocniony” NKWD.

Z chorób: wyniszczające biegunki, szkorbut, pelagra, nawet śmierć głodowa. W ciągu 14 miesięcy zmarło czworo dzieci, dwóch starców i osiem osób w wieku do 40 lat. Razem 14 osób, co stanowi 5,6 proc.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Początkowo nie pozwalano na kontakt z innymi obozami, nie wolno było wysyłać listów. Później pozwolono pisać listy, nawet w języku polskim i nawet do kraju. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej zakazano pisania listów i zaostrzono regulamin obozowy, nie pozwalając na zbieranie się więcej niż trzech osób, nawet koło baraków.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Po podpisaniu umowy polsko-sowieckiej zebrano nas i oświadczono, iż na zasadzie porozumienia między rządami sowieckim i polskim oraz amnestii będziemy zwolnieni z przymusowych robót jako zesłańcy, ale możemy zawrzeć umowę na dobrowolne pozostanie przy pracy. Obiecano dać lepsze warunki mieszkaniowe, lepszą płacę za pracę itp. Zaczęto wydawać tzw. listy amnestyjne, ale nie wszystkim. Tym, którzy byli im potrzebni, lub byli dla nich usłużni, wstrzymano wydanie takich listów. Żadnych ułatwień w wydostaniu się z obozu, żadnych środków transportowych nie dano. Nawet nie informowano, dokąd należy jechać, aby móc dostać się do tworzącej się polskiej armii. Przeciwnie, trzymano w tajemnicy miejsce koncentracji Polaków i dopiero po trzydniowych staraniach i dopiero aż w Ufie udało mi się dowiedzieć o miejscu zbiórki Polaków w Buzułuku, dokąd udałem się na własny rachunek, gdyż po wypuszczeniu z obozu nie zaopatrywano nas ani w środki żywności, ani nie dano nam biletów do miejsc, któreśmy podali, otrzymując zwolnienie z obozu. Całą drogę przebyliśmy na koszt własny, płacąc normalnie za przejazd czy to statkiem, czy to koleją.

20 lutego 1943 r.