Strzelec Gustaw Gryzowski.
Zostałem wywieziony z rodziną 10 lutego 1940 r. w nocy, na spaniu, o 4.00 godzinie nad ranem. Ze sobą nic kazali nie brać, tylko z odzieży, a reszta: koń, krowy i cały gospodarski sprzęt został. Za to wywieźli, że było kupione kilka hektarów ziemi i była polska kolonia.
Wywieźli nas do stacji Oparyno [Oparino], do pracy na lesopunkt, 14 km [od] Maromica, obłast kirowska na Sybirze. Gdyśmy przyjechali na miejsce, nigdzie nie było żadnego przytułku, a maleńkie dzieci i staruszkowie zamarzali. Gdy ludność się upomniała, by dali jakieś miejsce zakwaterowania, to oni odpowiedzieli: My wam dadim aż wam się odchocze i stali 24 godzin [sic!]. Żywność była kiepska, na cały tydzień [dzień] dawali po 400 g chleba i zupy, a norma była siedem i pół kubika na jednego człowieka. Gdy ludność chodziła na kołchozy, to NKWD mówiło: Za eto dieło połuczysz pulu w łob. Gdy modlili się, to przyszedł jeden komunista, złapał figurkę Matki Boski Niepokalanej i rzucił do kamienia i się rozbiła. Gdy się upominali o gazety, to oni: Idi w kibini matier. Gdyśmy rozłożyli radio swoje domowe, to NKWD przyjechało z milicjantami i zabrali do kryminału, do rejonu Oparyno [Oparino], a później do Kirowa na przesłuchanie. To oni: Skaży [nieczytelne], ty szpion, job twoju mat, ty służył Giermańcam, ja tiebie zastrielu kak sobaku, ty dumajesz szto budiet Polsza – tak budiet kak wyrastiot wołosa na ładoni i podszedł do mnie: Skaży, job twoju Boha mati i uderzył mnie w twarz, krzycząc: Pulu w łop połuczysz! Milicjant zabrał mnie do więzienia, na drugi dzień czytają wyrok: siedem lat i pozbawienie prawitelstwa [grażdanstwa] Sowieckowo Sojuza. Za tydzień wywieźli mnie do Archangielska, prawy [?] brzeg w [nieczytelne] zawod Mołotowa i do Uchty.