STANISŁAW DRABIK

Dnia 17 kwietnia 1946 r. w Opatowie Sąd Grodzki w Opatowie w osobie sędziego Al. Zalewskiego, z udziałem protokolanta apl. J. Kwiatkowskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 108 i następ. kpk, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Drabik
Data urodzenia 4 lutego 1907 r.
Imiona rodziców Stanisław i Anna z d. Stachnaj
Miejsce zamieszkania Opatów, ul. Stadionowa 22
Zajęcie urzędnik Powiatowego Biura Rolnego w Opatowie
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Od września 1942 r. aż do chwili opuszczenia naszych terenów przez wojska niemieckie byłem zatrudniony w miejscowym Kreislandwirtschafcie [?] w charakterze pomocnika przy wydawaniu zwolnień od kontyngentów; bezpośrednim moim przełożonym był Kreislandwirt Miller, przy czym pozostawałem w pewnym stopniu zależności również od pełniącego funkcję Stabsleitera Hermana Wuzowskiego (Wusowskiego), znanego z wrogiego nastawienia do ludności polskiej. Z tej właśnie przyczyny cieszył się on zaufaniem swoich przełożonych władz niemieckich i miał rozległe pełnomocnictwa do stosowania środków represyjnych za niedostarczanie wszelkiego rodzaju kontyngentów. On był inicjatorem i twórcą obozu karnego dla włościan w Klimontowie, pow. opatowskiego, przy czym jedynie on decydował o tym, kto i na jak długi okres czasu miał tam być osadzony.

Latem 1943 r. z polecenia wspomnianego Wusowskiego pojechałem w charakterze tłumacza z ekspedycją karną niemieckiego Schupo do miejscowości Słupcza, gm. Dwikozy, pow. sandomierskiego, gdzie obecny przy tym Kreislandwirt Miller nakazał zabrać za niedostarczenie kontyngentu dwóch mieszkańców tej wioski, matkę i syna – Żaków, nieznanych mnie imion, których osadzono w areszcie z dwoma innymi włościanami przywiezionymi z okolic Łagowa, co miało miejsce w godzinach przed południem.

W godzinach wieczornych tegoż samego dnia, po konferencji odbytej w tej sprawie w siedzibie Schupo, w której brał udział Wusowski, wymienieni zostali na miejscowym żydowskim szpitalu rozstrzelani, przy czym jeden jedynie z nich, raniony w głowę, zdołał uratować się ucieczką. W kilka dni później dokonano zamachu na Wusowskiego, który się jednak nie udał. Jeżeli ktokolwiek spośród włościan został osadzony w obozie karnym w Oświęcimiu, to tylko z polecenia Wusowskiego. Ulubionym jego zwrotem pod adresem Polaków było słowo „Hund ”, przy czym bił po twarzy sołtysów i urzędników, o czym dowiedziałem się od poszkodowanych.