MICHAŁ PLEBANEK

Dnia 18 kwietnia 1946 r. w Opatowie Sąd Grodzki w Opatowie w osobie sędziego Al. Zalewskiego, z udziałem protokolanta apl. J. Kwiatkowskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 108 i następnych kpk, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Michał Plebanek
Wiek 63 lata życia
Imiona rodziców Walenty i Katarzyna
Miejsce zamieszkania Opatów, ul. Iwańska 20
Zajęcie urzędnik skarbowy
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W czasie okupacji niemieckiej do 6 lutego 1943 r. mieszkałem w budynkach pomonopolowych, w których była siedziba żandarmerii niemieckiej. Niejednokrotnie widziałem, jak funkcjonariusze policji kryminalnej: Teodorczyk Tadeusz i Stanisław Słonka przyprowadzali tam zatrzymanych młodych ludzi, których wygląd zewnętrzny wskazywał, że rekrutowali się oni z przestępców politycznych, których po tym, zazwyczaj wieczorem, wywożono w niewiadomym kierunku.

Razu pewnego, mieszkając w pobliżu cmentarza, widziałem, jak żandarm Billert wraz ze Stanisławem Słonką, b. funkcjonariuszem policji kryminalnej, prowadził jakiegoś mężczyznę w kierunku cmentarza, wkrótce słyszałem strzały. Niejednokrotnie widziałem, jak sam Billert czynił to samo, innym znów razem, daty dokładnie nie pamiętam, widziałem, jak Hospodar ze Słonką prowadzili jakąś młoda kobietę, którą na cmentarzu zastrzelono. Kilkakrotnie też byłem naocznym świadkiem, jak Tadeusz Teodorczyk bił ludzi w czasie odprowadzania do aresztu. Toż samo czynił i były policjant granatowy Grys, który jak widziałem, został nawet uderzony przez żandarma niemieckiego za to, że w tak brutalny sposób postępował z ludźmi. Wszyscy wymienieni przeze mnie jeździli z żandarmami niemieckimi w teren, by brać udział w walkach z partyzantami, i uczestniczyli w łapankach ludności na wywóz do przymusowej pracy do Rzeszy.

W obrębie tychże samych zabudowań mieścił się Oddział Powiatowy Spółdzielni Rolniczo- Handlowej z siedzibą w Ostrowcu, którego kierownikiem był Adam Spendowski Poznania. Człowiek ten był służalcem dla Niemców, a wrogiem dla polskiej ludności. Niejednokrotnie byłem świadkiem, gdy 5–6 razy krzyczał on oraz bił ręką i biczyskiem okolicznych włościan, gdy ci przywozili różnorakie kontyngenty czy też mieli podjąć jakieś drobne przydziały. Na zwróconą przeze mnie uwagę, aby tego zaniechał, groził mnie oddaniem w ręce żandarmerii i oświadczył, że mnie tu długo nie będzie, co też istotnie nastąpiło, gdyż wkrótce po tym z wymienionych budynków zostałem wysiedlony. Ludność całego powiatu żaliła się na szkodliwą dla społeczeństwa gospodarkę Spendowskiego, który potrącał jej z różnych pretekstów pewne procenty z dostarczanych zbóż, odmawiał wydawania przydziałów, które w znacznych ilościach odsprzedawał sklepom prywatnym, dorabiając się w ten sposób, kosztem całego społeczeństwa, ogromnej fortuny, lecz konkretnych faktów na to, jak również że był volksdeutschem, o czym powszechnie mówiono, nic nie wiem.