JÓZEF KĘPA

Dnia 17 lipca 1947 r. w Staszowie Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich Rejonu Sądu Okręgowego w Radomiu, Ekspozytura w Staszowie, w osobie b. Sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Kępa
Wiek 49 lat
Imiona rodziców Kazimierz i Antonina
Miejsce zamieszkania Staszów, ul. 11 Listopada 6a
Zajęcie kaflarz
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Przez cały czas okupacji zamieszkiwałem w Staszowie. Strzelanie ludzi przez Niemców na ulicach, po drogach, na cmentarzach było na porządku dziennym. W 1943 r. został zastrzelony syn mój Józef Kępa, lat 22, za to, że nie wiedząc o przesunięciu w tym dniu godziny policyjnej z 21.00 na 20.00, o czym wielu ludzi nie wiedziało, szedł ulicą o godz. 20.00 min. 15. Było to w czerwcu. We wrześniu tegoż roku aresztowali żandarmi Rippert, Janczewski, Kramer, Fencke i komendant posterunku policji granatowej Ratajczak mego zięcia Jana Jastrzębia, trzymali go trzy dni w areszcie, a następnie na ulicy zastrzelono go. Na ulicę wyprowadzili go Janczewski, Fencke i Kramer. Który z nich strzelał – nie wiem, wszyscy przy tym byli.

W lipcu tegoż 1943 r. aresztowano mego brata Kazimierza Kępę, lat 45, i po wyprowadzeniu z mieszkania zastrzelili go na ulicy, lecz nie wiem, którzy Niemcy. Byli to jednak żandarmi ze Staszowa. W tym samym dniu aresztowali żandarmi mego szwagra Marcina Kamińskiego, lat 40, wywieźli do Opatowa i tam zabili. Nie jest mi wiadome, za co zabili. W 1943 r. w czerwcu odrabiałem szarwark na podwórzu nieruchomości zajmowanej przez żandarmerię. Z domu wyszło wtedy na podwórko około ośmiu ludzi, pochodzących ze Staszowa, byli zmasakrowani, wypuszczeni byli z piwnicy do ustępu, do którego nie mogli dojść, choć do ustępu było około ośmiu metrów, padali, nie mogli się podnieść, twarze i głowy stłuczone na miazgę, skrwawione. Dwu z tych ludzi – Kruk i Przybyciński Kazimierz – zostali zastrzeleni, zwolnionego Władysława Kępę oglądałem później. Całe ciało było sino-czarne od pobicia. Mówił, iż bili go żandarmi. Ludzie ci byli posądzani o udzielanie pomocy Żydom. Widziałem, jak żandarmi ze Staszowa – nazwisk nie znam – przywieźli samochodem dwóch nieznanych mi ludzi do lasu golejowskiego i zastrzelili ich. Widziałem wywiezienie do lasu golejowskiego Gondka, robotnika z poczty, gdzie został zastrzelony.

Wywiad polityczny posterunku żandarmów w Staszowie prowadził zastępca komendanta wachmistrz Janczewski, były policjant granatowy. On wybierał ofiary do mordów, o czym wiedziałem wcześniej, a następnie potwierdził to żandarm Fencke. Jak słyszałem od stróżów nocnych z nocy, której zabito mego zięcia, to zabójstwa tego dokonał osobiście Janczewski. W ten sposób z mieszkańców Staszowa zastrzelonych zostało około 40 osób. Nadto w mieście i w jego pobliżu zastrzelonych było w czasie okupacji ludzi – przechodniów spoza miasta, prócz Żydów – około 80 osób. Likwidowania getta żydowskiego nie widziałem. Przechodząc koło budynku zajmowanego przez żandarmów, słyszałem dochodzące z piwnic straszliwe krzyki mordowanych ludzi. Więcej nic nie wiem.