MARIA PRZYBYŁKO

Warszawa, 5 kwietnia 1946 r. Sędzia Alicja Germaszowa, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała przysięgę na zasadzie art. 109 kpk.

Świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko: Maria Janina Przybyłko z d. Hinsinger
Imiona rodziców: Karol i Maria Lewińska
Data urodzenia: 18 czerwca 1892 r. w Runbach le Frane, Francja
Zajęcie: akwizytorka w firmie Konrad, Jarnuszkiewicz
Wykształcenie: szkoła podstawowa
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Czerska 6 m. 42
Wyznanie: rzymskokatolickie
Karalność: niekarana

W czasie okupacji niemieckiej mieszkałam wraz z mężem moim Zygmuntem Jarosławem Przybyłko w domu nr 21 przy ul. Raszyńskiej. Mąż mój pracował od roku 1941 w firmie Konrad, Jarnuszkiewicz początkowo jako wicedyrektor, a od roku 1942 jako dyrektor techniczny.

5 listopada 1943 w nocy usłyszeliśmy pod oknami naszego mieszkania warkot samochodu. Gdy wyjrzałam na ulicę, zobaczyłam, że przed drzwiami wejściowymi domu, w którym mieszkaliśmy, zatrzymał się osobowy samochód. Wysiadło z niego pięciu mężczyzn, czterech mundurowych i jeden cywilny, wszyscy uzbrojeni w rewolwery i karabiny maszynowe, zaczęli się dobijać do drzwi wejściowych. Po chwili, gdy otwarto im drzwi (jak się później dowiedziałam, drzwi otworzyła administratorka, której pytano się o nazwiska lokatorów domu), usłyszeliśmy dobijanie się do naszego mieszkania. Mąż poszedł otworzyć drzwi frontowe. Weszło czterech żandarmów uzbrojonych (jak mi się zdaje, dwu oficerów i jeden cywilny mówiący po polsku). Ja pobiegłam do kuchni, gdzie we wnęce między […][…] ukryłam parę posiadanych przez nas monet (złotych rubli). Za mną poszedł jeden z żandarmów. Po wyjściu żandarmów stwierdziłam brak owych monet. Gdy wróciłam do stołowego pokoju (ów żandarm za mną), przy stole siedzieli oficer i cywilny, który pisał protokół badania (pytali tylko o personalia). Dwaj pozostali robili rewizję, zaglądali do szaf, do szuflad,[…], jednak dość pobieżnie, walizki i teczkę itp. Wreszcie kazali mężowi się ubrać i wyjść, ja pozostałam w domu. Gdy prosiłam, by męża nie zabierali, że jest niewinny, powiedział mi jeden z oficerów, że mąż będzie badany i jeśli okaże się niewinny, będzie zwolniony.

Nazajutrz rano, gdy udałam się do fabryki, by zawiadomić o aresztowaniu męża, dowiedziałam się, że tej samej nocy został aresztowany inż. Komornicki, pracujący również w firmie Jarnuszkiewicz. Od męża żadnych wiadomości nie miałam.

6 i 7 listopada na moją prośbę prokurent firmy Jarnuszkiewicz, a obecnie dyrektor handlowy Wiesław Szlimski (zam. Grzybowska 25) interweniował w gestapo, gdzie otrzymał wiadomość, że w dwa, trzy dni po sprawdzeniu mąż zostanie zwolniony, względnie będzie wiadomość o jego losie. 8 listopada Szlimski skomunikował się z dyrektorem firmy Haberbusch i Schiele (Oppenheimem, który interweniował w sprawie aresztowanego również Schielego), za pośrednictwem którego skomunikował się z wiedenką nazwiskiem Wykropa (zam. wówczas przy ul. Mokotowskiej 48) która była sekretarką szefa SS okręgu warszawskiego dr. Hahna, a która zgodziła się interweniować w sprawie mojego męża. Na koszty wstępne otrzymała od Szlimskiego 2000 zł, jednak sprawy nie załatwiła.

10 listopada 1943 znalazłam nazwisko męża na liście zakładników (w liczbie około 60) rozplakatowanej na mieście. 14 listopada figurował na liście rozstrzelanych. Ponieważ 12 listopada odbyły się egzekucje publiczne (według powszechnych wiadomości) na Nowym Świecie i na Kępnej, sądzę, że mąż mój zginął w jednej z nich.

Około 16 listopada p. Szlimski zwrócił się do wiedenki Wykropa o spowodowanie wydania zwłok męża. Odpowiedziała, że zwłoki są już spalone.

Nadmieniam, że nie jest mi wiadomo, czy mąż mój pracował w organizacji podziemnej polskiej. Dodaję, że na tej samej liście zakładników i liście rozstrzelanych figurował m.in. Józef Komornicki z firmy Jarnuszkiewicz.

Protokół odczytano.