ZYGMUNT JUCHNIEWICZ

Katowice, 6 kwietnia 1946 r. Sędzia W. Medlewski przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał przysięgę na zasadzie art. 109.

Świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Zygmunt Juchniewicz
Imiona rodziców Henryk, Stefania
Data urodzenia 14 marca 1888 r.
Zajęcie inżynier leśniczy w Sękocinie
Wykształcenie akademia leśna
Miejsce zamieszkania Sękocin, pow. warszawski
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Od 1924 roku byłem nadleśniczym w Lesie Sękocin. Obecnie od lutego 1944 pełnię funkcję leśniczego w Sękocinie (nadleśnictwo Chojnów). Zamieszkuję w leśniczówce mieszczącej się przy szosie u wejścia do lasu.

Wiem na podstawie własnych obserwacji oraz ze słyszenia od personelu nadleśnictwa i okolicznych mieszkańców, że w czasie okupacji niemieckiej na terenie Lasu Sękocińskiego odbywały się liczne egzekucje Polaków.

Po raz pierwszy zaobserwowałem w grudniu 1939, jak na szosie w pobliżu mojego domu zatrzymywało się auto ciężarowe. W aucie tym przyjeżdżało paru Niemców ubranych po cywilnemu (między sobą mówili po niemiecku), przywozili ze sobą skrępowanego kajdanami młodego mężczyznę ubranego po cywilnemu, o którym mówili „polski porucznik”. Mężczyzna ów miał im wskazywać miejsca, gdzie rozkopywali ziemię, jakby w poszukiwaniu czegoś. Powtarzało się to trzykrotnie, mężczyzna ów wyglądał na skatowanego (opuchnięta twarz, ręce).

W kwietniu 1940 przywieziono już nie tego samego mężczyznę. Tym razem autem osobowym przyjechało trzech Niemców: jeden mundurowy (nie dojrzałem formacji) i dwu cywilnych. Jeden z cywilnych wszedł do mnie z prośbą o pożyczenie łopaty i powiedział mi, że jeśli dzisiaj wreszcie „im nie wskaże miejsca, to zostanie zabity”. Następnie pojechali dalej w kierunku zagajnika. Wkrótce potym usłyszałem strzały dochodzące z […]inego kierunku. W pół godziny [potem] samochód wracał. Jeden z Niemców moją łopatę wrzucił na ganek.

Udałem się wtedy wraz z gajowym na poszukiwanie ciała zabitego. Na podstawie informacji udzielonych przez robotników zatrudnionych w lesie, którzy widzieli samochód, z którego wysiadło trzech ludzi i poszło w głąb lasu, a po oddaniu strzałów do samochodu wróciło dwóch tylko, odnaleźliśmy miejsce, gdzie ciało zostało szybko pochowane, zamaskowane igliwiem.

W 1940 na zimę przyjechał samochód osobowy niemiecki pod mój dom, wysiadł z niego ten sam Niemiec cywilny, który pożyczał ode mnie łopatę. Niemiec ten powiedział mi, że zabili „polskiego bandytę”, podając na kartce papieru imię i nazwisko: Jan Więcek ur. w 1920 r. Zawiadomiłem o tym policję, która się zajęła pochowaniem ciała.

Poza tymi wypadkami wiem z meldunków gajowych, że w 1941 w lecie parokrotnie samochody żandarmerii niemieckiej przywoziły Polaków na egzekucje pojedyncze. Widziano przejeżdżające samochody i słyszano strzały, działo się to we dnie. Wiem o tym, że SS w jednym wypadku rozstrzelało jednego mężczyznę, w innym – dwóch, raz – trzech.

Wiadomości tych udzielił mi gajowy Antoni Czarnecki zam. w Sękocinie (gajówka).

26 maja 1942 roku od rana obserwowałem duży ruch samochodów osobowych niemieckich, którymi jechali oficerowie SS w kierunku lasu. Następnie popołudniu wjechały dwa samochody ciężarowe pełne wojska. Wkrótce zameldował mi gajowy Czarnecki, że Niemcy otoczyli kordonem podległy mu rewir lasu i nie pozwalają nikomu wchodzić pod pretekstem odbywających się tam manewrów wojskowych. W nocy widziałem wracające z lasu trzy samochody ciężarowe z tego samego kierunku, w którym jechały w ciągu dnia. Samochody te pełne były śpiewających żołnierzy niemieckich.

Nadmieniam, że przez cały czas z zamkniętego kordonem wojska terenu dochodziły odgłosy strzałów. Przypuszczaliśmy wszyscy, że odbywa się tam egzekucja, chociaż samochodów z ofiarami wiezionymi nikt nie widział. Prawdopodobnie przywieziono ich wieczorem dopiero.

Następnego dnia rano Wacław Lewicki zam. w osiedlu Magdalenka (teren Lasu Sękocińskiego w najbliższym sąsiedztwie miejsca, gdzie odbyła się egzekucja) udał się na miejsce rzekomych manewrów. Znalazł tam na długości 40 m i szerokości 18 m świeżo zasypaną ziemię, pokrytą dla zamaskowania […] […] z zagajnika. Po odsypaniu w tym miejscu ziemi widać było liczne trupy zrzucone jedne na drugie bezładnie.

Przez dłuższy czas od powyższej egzekucji po okolicy kręcili się wywiadowcy niemieccy po cywilnemu lub żandarmi, którzy przepytywali okoliczną ludność, czy i co wiedzą o egzekucji.

Wkrótce wszyscy w okolicy wiedzieli, a także nadeszły wiadomości z Warszawy, że w egzekucji tej zostało rozstrzelanych około 500 osób w tym 20 kobiet wywiezionych z Pawiaka.

W szczególności wiadomości te podał mi Wacław Lewicki i Roman Papaj (zam. osiedle Magdalenka), którzy bliżej sprawami powyższej egzekucji się interesowali.

Obecnie miejsce to jest oznaczone krzyżami, dekorowane zielenią i utrzymywane jako mogiła przez ludność miejscową. Ekshumacja dotąd nie była przeprowadzona.

W listopadzie 1944 otrzymywałem wiadomości od mieszkańców osiedla Magdalenka, że znowu w bliskości tego osiedla odbywają się egzekucje. Trzykrotnie w odstępach tygodniowych słychać było w nocy warkot samochodów jadących wgłąb lasu, następnie słyszano odgłos strzałów dochodzący z tego samego kierunku, nad ranem samochody wracały. Były to zawsze samochody wojskowe niemieckie, ciężarowe.

Bliższych informacji o powyższym udzielić mogą Stern (imienia nie znam) zam. w wyżej wymienionym osiedlu Magdalenka oraz mój pomocnik leśniczy Zenobiusz Bucholczyk obecnie zamieszkały w nadleśnictwie Regny k. Łodzi.

Ciała zabitych zostały płytko zasypane ziemią, na powierzchni ziemi leżały łuski od kul i widać było krew.

Widziałem powyższe miejsca w dniach następnych po egzekucjach.

W styczniu 1945 z mogił tych dokonywano stopniowo ekshumacji, część ciał została zabrana przez rodziny zabitych (w ilości sześciu, siedmiu), reszta ciał w ilości 28 została pochowana na cmentarzu w Raszynie. Część ciał została zidentyfikowana, nazwiska znajdują się w Urzędzie Gminy Raszyn.

Według posiadanych przeze mnie wiadomości, wszystkie ciała zabitych przez Niemców, z wyjątkiem mogiły zbiorczej z maja 1942, zostały ekshumowane przez komitet ekshumacyjny miejscowy lub przez rodziny.

Nadmieniam, że informacji tyczących się Niemców, którzy dokonywali egzekucji na terenie Lasu Sękocińskiego, udzielił mi Kregielewski (zdaje się Julian) zam. w Raszynie w domu własnym, który w czasie okupacji niemieckiej pracował w policji kryminalnej i mówił mi o tym, że ma nazwiska niektórych z tych, którzy dokonywali powyższych egzekucji.