ROMAN BENRAT

Dnia 22 lutego 1949 roku Sąd Grodzki w Lipsku nad Wisłą w osobie Sędziego Anieli Krężelewskiej, z udziałem protokolanta Stanisława Wrońskiego, na wniosek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, stosownie do art. 4 Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) oraz na zasadzie art. 254 KPK, przesłuchał w charakterze świadka w trybie art. 107, 109, 113, 115 tegoż kodeksu osobę niżej wymienioną, która po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie, o znaczeniu przysięgi i po zaprzysiężeniu w formie przewidzianej w art. 111 KPK zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Roman Benrat
Data i miejsce urodzenia 25 sierpnia 1878 roku, wieś Słuszczyn, gmina Dziurków, powiat iłżecki, województwo kieleckie
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód rzeźnik
Miejsce zamieszkania osada Lipsko nad Wisłą
Karalność niekarany

Byłem obecny rankiem o świcie w dniu 8 września 1939 roku, w chwili wkroczenia do Lipska Niemców. Na razie gdy przyszli, nic nam nie mówili. Później, po południu, zebrali nas, mogło być ludzi około trzystu osób, pod remizą strażacką na rynku. W grupie tej byli sami mężczyźni, Polacy i Żydzi. Kazali nam usiąść na ziemi. Przed nami ustawili dwa karabiny maszynowe. Trzymano nas tam czas dłuższy. Później przyjechał na motocyklu jakiś oficer z tłumaczem, nieznanym mi, i ten tłumacz odczytał nam pismo, że będziemy zwolnieni i żeby iść do domu i zupełnie z domu nie wychodzić; obrządek domowy koło inwentarza i przynoszenie wody załatwiać do 6.00 wieczorem i tylko to mają robić kobiety i dzieci, natomiast mężczyznom zabroniono wychodzić z domów. Wzięli wtedy Niemcy trzech zakładników Żydów i zagrozili zabiciem zakładników, na wypadek gdyby padły strzały do żołnierzy niemieckich.

Siedząc w domu, usłyszałem strzały. Schowałem się do piwnicy. Wybuchł wtedy pożar, który łącznie z innymi domami w ilości kilkudziesięciu zniszczył mój dom i zabudowania gospodarcze. Z płonącego domu uciekłem wraz z rodziną do spichrza sąsiada, Wincentego Cendra. Od ludzi słyszałem, że dużo było zabitych, przeważnie Żydów, liczono ich na czterdzieści osób. U sąsiada Wincentego Cendra w oborze umarł jeden Żyd ciężko raniony, słyszałem jego jęki. Nie wychodziłem przez dwa dni.

Po wyjściu od Cendra w miasteczku było już cicho. Znajomi Żydzi opowiadali mi, że Niemcy wybili w ciągu pierwszych dwóch dni po zajęciu miasteczka czterdzieści osób. Niemcy, którzy zajmowali Lipsko, mieli mundury zielone, świecące płaszcze kapturami, ci, co byli na motocyklach, na głowach mieli hełmy bojowe. Nie mogę sobie przypomnieć, czy na mundurach mieli jakieś specjalne odznaki.

Na tym protokół zakończono i po przeczytaniu podpisano.