JÓZEF SZCZEPAŃSKI

Dnia 23 lutego 1949 roku Sąd Grodzki w Lipsku nad Wisłą w osobie Sędziego A. Krężelewskiej, z udziałem protokolanta Stanisława Wrońskiego, na wniosek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce stosownie do art. 4 Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) oraz na zasadzie art. 254 KPK przesłuchał w charakterze świadka w trybie art. 107, 109, 113, 115 tegoż kodeksu osobę niżej wymienioną, która po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie, o znaczeniu przysięgi i po zaprzysiężeniu w formie przewidzianej w art. 111 KPK zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Szczepański
Data i miejsce urodzenia 1 grudnia 1894 roku, Solec nad Wisłą
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód nauczyciel
Miejsce zamieszkania Solec nad Wisłą
Karalność niekarany

Byłem w Solcu nad Wisłą w momencie zajęcia miasteczka przez wojska niemieckie w dniu 11 września 1939 r. Pierwsze patrole ukazały się w miasteczku w dniu 8 września, lecz tylko przez miasteczko przejechały i wróciły w kierunku Lipska. W dniu 11 września 1939 r. mieszkańcy Solca z obawy przed strzałami chronili się do gimnazjum jako do większego, murowanego budynku. Następnie wojsko ludzi pozostających w swych domach spędzało na teren gimnazjum. W grupie tej byli i Żydzi, pędzeni od strony rynku.

Na terenie gimnazjum około południa tegoż dnia Żydów oddzielono od Polaków i wpędzono ich do pomieszczenia w budynku klasztoru oo. Reformatów, sąsiadującego z dziedzińcem gimnazjalnym, między zakrystią i wielkim ołtarzem. Było tam czterdziestu Żydów. Patrzyłem na to przez okno budynku gimnazjalnego. Polakom zgromadzonym w budynku gimnazjalnym Niemcy nakazali wyjść na dziedziniec, gdzie ich poddano rewizji i wśród nich poszukiwano ukrywających się polskich żołnierzy. Po rewizji pozwolono wejść ludziom do budynku. Rewidowano też i gmach gimnazjum.

Następnego dnia wczesnym rankiem żona moja Zofia Szczepańska udała się do naszego domu celem przyniesienia żywności. Przez okienko pomieszczenia klasztornego, do którego Niemcy spędzili Żydów, widziała wydobywający się dym. Nie spostrzegłszy nikogo na ulicy, spojrzała do tego okienka i zobaczyła jakieś zwęglone resztki, czuła też swąd spalonego mięsa i pierzy. W pomieszczeniu tym ludność miejscowa z obawy przed pożarem zgromadziła wiele pościeli i ubrań. Słyszałem, że Żydów spędzonych do klasztoru w dniu 11 września 1939 roku Niemcy spalili, w jaki sposób to zrobili – nie wiem.

Zgromadzeni w gimnazjum ludzie, będący w części gmachu położonej bliżej klasztoru, mówili, że słyszeli jęki i krzyki. Niemcy, którzy weszli do Solca w dniu 11 września 1939 roku, byli ubrani w zielone mundury. Nie mogę sobie przypomnieć, jakie mieli nakrycia głowy, nie wiem też, do jakiej należeli formacji. Mówiono o jakimś oficerze, który wydał rozkaz mordowania Żydów. Miał on zginąć po wyjściu z terenu gimnazjum na miasto obok kościoła farnego od polskiej kuli zza Wisły.

We wtorek w dniu 12 września 1939 r. wszystki[m] mężczyzn[om] w wieku do lat 45 Niemcy kazali stawić się do gimnazjum, w tej grupie byłem i ja. Stąd odprowadzono nas do odległego o 9 kilometrów miasteczka Lipska i wpędzono do kościoła, gdzie była już zgromadzona większa grupa mężczyzn z Lipska i innych okolic. Wieczorem załadowano nas na samochody i wywieziono za Kielce do budynków koszar artylerii konnej. W pomieszczeniach na 24 konie lokowano po siedemset i więcej, nawet do tysiąca osób. Pomieszczenia te były na noc zamykane. Dawano raz na dzień jedzenie po osiemnaście deko chleba, raz dano wojskowe suchary, dwa razy gotowano zupę. Mieliśmy być transportowani dalej, lecz 18 września 1939 roku zostaliśmy puszczeni do domu po zaopatrzeniu w przepustki. Na nasze miejsce ulokowano w zajmowanych przez nas koszarach jeńców polskich – żołnierzy, których następnie wywieziono do Niemiec.