Kapral Władysław Bartkiewicz, lat 25, urodzony w Delatynie, zamieszkały w Kołomyi, woj. Stanisławów. Jako pracownik kolejowy pełniłem funkcję strażnika, a następnie w biurze wagonowym, od maja 1939 zmobilizowany, a następnie za władz sowieckich aresztowany.
Dnia 31 stycznia 1941 roku o godzinie 1.20 został aresztowany mój ojciec, a pół godziny później ja. Aresztowanie odbyło się w ten sposób, że auto czekało na drodze, a urzędnik NKWD, wkraczając do pomieszkania w zabezpieczeniu domu przez żołnierzy NKWD, po rewizji zabrali mnie i ojca, nie pozwalając wziąć jakichkolwiek rzeczy.
Od 31 stycznia siedziałem w więzieniu NKWD w Kołomyi. W czasie śledztwa dowiedziałem się, za co zostałem aresztowany, a mianowicie za należenie do kontrrewolucyjnej organizacji. Dano mi paragrafy 54 [art.] 13, 54 [art.] 6, 54 [art.] 12. Na śledztwo byłem prowadzany około czterdziestu razy do marca 1941 roku.
W czasie śledztwa mój sliedowatiel nazwiskiem „Sijndekow” wraz z innymi stosował różne sposoby wymuszenia zeznań takich, jakich mnie nałożyli, a mianowicie przez bicie w różne części ciała do zemdlenia, co mogą poświadczyć inni koledzy i znajomi, którzy wraz ze mną zostali aresztowani: profesor Dębski, Lubczyński, Piwański, Cabak, Junger i inni, którzy widzieli sińce na moim ciele. Mimo że do niczego się nie przyznałem i faktycznie do tej organizacji zmyślonej nie należałem, zostałem skazany na pięć lat więzienia z zamianą na obóz pracy, gdzie dostałem się w lutym 1941 roku.
Podróż do lagru była krytyczna bardzo, w nieopalanych, zimnych wagonach jechał transport liczący około dwu tysięcy ludzi, karmiony rybą i nieznaczną ilością chleba, w niedostatku wody. Odnosząc się do Polaków władze sowieckie okazywały zawsze pogardę i wymyślali w niemożliwy sposób.
W lagrze przebywałem do września 1941 roku. Nakładano na nas niemożliwe do wykonania normy, wynagrodzenie było nie do życia, jak również i [nieczytelne]. W zimnie, w głodzie pracowałem przez dwanaście godzin, a czasem i więcej, a dni wychodnych prawie nie było. W lagrze „polskim” na Uralu w iwdelskim rejonie, a następnie w Jarcenówce również w tym samym rejonie.
Opieka lekarzy była niemożliwa, a to nie uznawali chorych, a kto nie chciał pracować z powodu osłabienia, nie uznawali tego i karali w różne sposoby.
W lagrach, gdzie przebywałem, była przeważnie ludność polska, którą łączyło zawsze koleżeństwo, następnie ludność sowiecka i węgierska, przeważnie ukraińska. Wszyscy więźniowie byli polityczni, z nieznaczną częścią innych.
Zwolniony zostałem we wrześniu 1941 roku, do wojska dostałem się w 1942 roku w niemożliwy sposób, bo z wszystkich stron sowieckich doznawałem przeszkód, lecz po narażeniu się na niebezpieczeństwa wstąpiłem 13 stycznia 1942 we Wrewsku [Wriewskiju].