JADWIGA KOMORNICKA

Warszawa, 11 kwietnia 1946 r. Sędzia Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała od niego przysięgę

Świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Jadwiga Ludmiła Komornicka z d. Kern
Imiona rodziców Jan Alfred i Maria Emilia z d. Zasławska
Data urodzenia 2 stycznia 1891 r. w Stepaniu pow. Równe
Zajęcie emerytka
Wykształcenie gimnazjum 7-klasowe
Miejsce zamieszkania Żoliborz, ul. Słowackiego 38
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

W czasie okupacji niemieckiej mieszkałam wraz z mężem w Warszawie przy ul. Natolińskiej 5 m. 18. Ponieważ mieszkanie nasze – położone w dzielnicy niemieckiej – zostało zajęte przez Niemców, 5 sierpnia 1943 przenieśliśmy się do mieszkania służbowego przy fabryce, gdzie mój mąż pracował, przy ul. Grzybowskiej 27 m. 6.

Mój mąż Józef Marian (ur. 4 października 1883), z zawodu inżynier mechanik przez 30 lat (i w czasie okupacji także) pracował w firmie Konrad, Jarnuszkiewicz i S-ka. Była to fabryka metalurgiczna i przyrządów szpitalnych.

Czy mój mąż pracował w organizacji podziemnej mającej na celu walkę z Niemcami, tego nie wiem, ponieważ nigdy ze mną na ten temat nie rozmawiał, ani też nie zauważyłam, by u siebie przyjmował nieznajome osoby.

Muszę jednak tu zaznaczyć, iż mąż cały dzień był zajęty pracą w fabryce i, czy na tym terenie pracował konspiracyjnie i z kim się widywał, tego nie wiem.

W nocy z 5 na 6 listopada [1943] około godziny 1.30 wpadło do naszego mieszkania ośmiu żandarmów uzbrojonych. Mówiła dozorczyni, obecna w chwili aresztowania, iż żandarmi przyjechali samochodem. Po wejściu do naszego mieszkania przyłożyli mężowi rewolwer do piersi. Po przeprowadzeniu powierzchownej rewizji Niemcy zabrali męża, pozwoliwszy mu uprzednio się ubrać. Na pytanie moje, na jak długo go zabierają, żandarmi mi powiedzieli iż na razie na śledztwo, a potem się zobaczy.

Dowiedziałam się później, iż przed aresztowaniem męża żandarmi szukali go w mieszkaniu na ul. Natolińskiej, które uprzednio zajmowaliśmy. Dopiero po sprawdzeniu administratorki nowego adresu, przybyli do nas. Tej samej nocy został aresztowany kolega męża z fabryki, inżynier Zygmunt Przybyłko, który od dwóch lat pracował w tej firmie.

Zwróciłam się do Gustawa Rotherta, dyrektora fabryki, gdzie mąż pracował, o pomoc w uwolnieniu. Dyrektor zwrócił się wtedy do dyrektora Izby Przemysłowo-Handlowej dr. Kruga, który sprawę polecił dr. Galien, ten udał się do gestapo (al. Szucha 25), i tu powiedziano mu, by się w sprawę obu inżynierów – męża i Przybyłko – nie wtrącał, bo to jest sprawa polityczna.

Dyrektor firmy naszej zwrócił się wtedy już nie drogą legalną do dyrektora firmy „Bistal”, Gruhnera, który był Niemcem życzliwie dla Polaków nastawionym, by na podstawie swoich znajomości ratował męża i Przybyłkę. Dyr. Gruhner opowiadał później, iż czytał w gestapo zeznania męża i Przybyłki, w których przyznają się do: 1)kolportażu pism prasy podziemnej, 2)należenia do organizacji wojskowej, 3)popierania pieniężnie organizacji wojskowej. Zeznania te miały być podpisane przez męża i inż. Przybyłkę. Wobec tego Gruhner nic nie mógł zrobić.

8 listopada 1943 obaj – mąż i inż. Przybyłko – figurowali na liście zakładników, a następny afisz głosił, iż 12 listopada zostali obaj rozstrzelani. W tym czasie odbyły się egzekucje na ul. Kępnej i na Nowym Świecie. Przypuszczam, iż mój mąż został rozstrzelany przy ul. Kępnej, ponieważ robotnik fabryki, gdzie mąż pracował, widział go w czasie egzekucji przy ul. Kępnej, stojącego obok inż. Przybyłko, który był siwy i słusznego wzrostu.

Robotnik ten zginął w czasie powstania. Żadnych szczegółów o ostatnich chwilach męża nie znam.

Protokół odczytano.