EWA EPSZTEIN

Ochotniczka Ewa Epsztein, ur. 19 sierpnia 1922 r. w Rozprzy, pow. piotrkowski, woj. łódzkie, panna.

Zostałam zaaresztowana razem z bratem w Uściługu n. Bugiem 28 listopada, w czasie, gdy mieliśmy przejechać rzekę, aby dostać się do domu.

W Uściługu rozdzielono mnie z bratem (o którym do dziś nie mam żadnych wiadomości) i zawieziono do więzienia do Włodzimierza Wołyńskiego.

Kolejno byłam w siedmiu więzieniach. Ostatnie więzienie: Chersoń, gdzie siedziałam osiem miesięcy i zostałam skazana na pięć lat. Po wyroku wywieźli mnie do Karabasu, płn. Kazachstan, do łagieru.

Praca w łagierach była bardzo ciężka, jak: melioracja, młocka i sianokosy. Zimą przy 40 stopniach mrozu pracowałam w polu przy usypywaniu wałów śnieżnych. Latem wstawałam o trzeciej rano i po śniadaniu, które składało się z wodnistej zupy, szłam do pracy w pole pięć do dziesięciu kilometrów. Wracałam do obozu o dziesiątej wieczorem. W razie niewyrobienia normy, która była bardzo wysoka i niemożliwa do wykonania, dostawałam 400 gramów chleba i bez kolacji szłam spać. Mieszkałam w baraku, który był w okropny sposób zapluskwiony (spałam na górnych narach i pluskwy padały mi w czasie snu na twarz). Mieszkało nas tam 240 kobiet, prawie wszystkie Polki.

Pomoc lekarska była bardzo słaba. Zwalniano tylko z gorączką i to ponad 38 st. Bez zwolnienia, gdy zostawało się, to szło się do karceru o 300 gramach chleba i wodzie. Z domu od 1 września [1939] nie miałam żadnych wiadomości.

W październiku [1941] zostałam zwolniona i razem z koleżankami pojechałam do Kustanaja. Tam w opiece społecznej ze względu na to, że byłyśmy bardzo lekko ubrane i mowy nie było, abyśmy tak mogły pracować, wysłali nas z transportem mężczyzn do Buzułuku.

Po przyjeździe na miejsce okazało się, że kobiet nie przyjmuje się. Skierowano nas na południe. W drodze zaopiekowała się mną p. Irena Radlińska i kapitan Dzierzek. Z nimi też pojechałam do Tarabu, a stamtąd do Buchary.

W marcu, po wyjeździe pierwszego transportu wojska, pojechałam z Ireną Radlińską do Czokpaku. Tam zostałam przyjęta do Pomocniczej Służby Kobiet. W kwietniu razem z wojskiem wyjechałam do Guzor, gdzie był OPSK. Tam byłam do 11 sierpnia, to jest do wyjazdu wojska do Iranu.

Zaraz po przyjeździe do Pahlevi zachorowałam na tyfus brzuszny i leżałam sześć tygodni w szpitalu. Z Pahlevi wyjechałam do Teheranu. Tu lekarz skierował mnie do obozu wypoczynkowego PSK. Tam byłam przez trzy tygodnie. Po zupełnym przyjściu do zdrowia i sił wyjechałam do Khana-gih.