St. sierżant Izydor Michalski, ur. w 1901 r., podoficer zawodowy.
W dniu 23 września 1939 roku zostałem wzięty do niewoli przez wojska sowieckie i odstawiony do obozu jeńców w Kozielsku. 10 października 1939 zostałem zwolniony z niewoli wraz ze wszystkimi jeńcami, gdyż Sowieci zwalniali tych, którzy zamieszkiwali na ziemiach zagrabionych przez władze sowieckie, więc powróciłem do miejsca zamieszkania mej rodziny. Do czasu aresztowania ukrywając się przed władzami sowieckimi, trzymałem kontakt z rodziną, która zamieszkiwała na pograniczu, gdzie pełniłem służbę w 1939 roku.
20 marca 1940 roku zostałem aresztowany przez NKWD i osadzony w więzieniu Berezwecz, oskarżony, że w czerwcu 1939 roku brałem udział w zabiciu żołnierza sowieckiego, który to wypadek wydarzył się na odcinku kompanii, w której pełniłem służbę. Następnie wymagali ode mnie ujawnienia konfidentów pracujących na tym odcinku na rzecz oddziałów Korpusu Ochrony Pogranicza. Nie przyznawałem się do znajomości takowych ludzi, choć [Sowieci] stosowali różne metody, na przykład zamykali do zimnych pomieszczeń (karcer) na wpół nago. Stosowali głodówkę do dwóch dni, dając tylko soloną rybę, bez żadnego napoju.
W tym czasie przeprowadzali badania kilka razy na noc.
1 marca 1940 roku zostałem zasądzony na osiem lat roboczych łagrów. Obóz jeńców Kozielsk służył tylko dla jeńców polskich. Niegdyś była to miejscowość wypoczynkowa. W tym czasie znajdowało się [tam] około 10 tys. ludzi, [na którą to liczbę] składali się w większości wojskowi, policja i osoby cywilne. Wyżywienie było dwa razy dziennie z tego powodu, że nie było przygotowane na tak dużą ilość ludzi, tym się tłumaczyli i obiecywali, że będzie lepiej. Obchodzenie się z jeńcami w czasie transportu poniżej krytyki – przez trzy dni jazdy nie dali żadnego pożywienia i nikogo z postronnych nie dopuszczali. Wszystkich oficerów i podoficerów umieszczono w jednym wagonie, który był zamknięty i dozorowany przez straż sowiecką przez cały czas.
Więzienie Berezwecz były to budynki poklasztorne, gdzie w roku 1939 stacjonowały oddziały KOP, obecnie więzienie, w którym przebywało około 1,5 tys. mężczyzn i 150 kobiet, z tego około 3 proc. innej narodowości. Stan więźniów wciąż się zmieniał ze względu na ciągłe aresztowania, a osadzonych wywożono do Rosji.
3 stycznia 1940 zostałem wywieziony do ZSSR, Czibiu-Uchta, na punkt leśny nr 3. W czasie transportu wyżywienie 700 gramów chleba, kawałek ryby i śnieg naniesiony w czasie postoju do beczek na wodę znajdujących się wagonie. Opieki lekarskiej w czasie podróży nie było wcale. W czasie postoju zauważyłem kilka wypadków śmiertelnych – zamarznięcie w nieogrzewanym wagonie. Nazwisk nie ustalono.
W obozie pracy znajdowało się około 400 ludzi narodowości mieszanej, Polacy stanowili 60 proc., a reszta z terenów ZSRR. Życie w obozie polegało na 14-godzinnej pracy przy wyrębie lasu. Każdy miał wyznaczoną normę do wyrobienia. Od jej wykonania zależało całodzienne wyżywienie. 90 proc. polskich ludzi w obozie nie zdołało wyrobić tak wysokiej normy i ja się tu zaliczałem, a to na skutek wycieńczenia. Otrzymywaliśmy 400 gramów chleba, zupę dwa razy dziennie i raz śledzia lub inną rybę.
Pomoc lekarska. W obozie był lekarz Rosjanin, on również należał do aresztowanych, i miał przez władze narzucony plan postępowania z chorymi. Zgłaszający się chory, o ile nie miał temperatury lub za małą, to jest [poniżej] 38 stopni, był uważany za zdrowego i pędzony do pracy. Padających z wycieńczenia odstawiano do szpitala, skąd więcej nie wracali. Śmiertelny wypadek był jeden, przy ścinaniu drzewa.
Łączność z krajem w ogóle nie była możliwa, bo żadnej poczty nie przyjmowano. Wiadomości ze świata czerpaliśmy od ludzi sowieckich, którzy przyjeżdżali z miasta po drzewo. Dzielili się wiadomościami usłyszanymi przez radio.
1 września 1941 roku ogłoszono nam amnestię dla Polaków. Po amnestii zjawiło się kilku agitatorów sowieckich, którzy poczęli namawiać, żeby się zapisywać na dobrowolną pracę, obiecując duże wynagrodzenie. Przy tym oświadczali nam, że po trzech miesiącach pracy dopiero będzie można uzyskać zezwolenie na wyjazd. Wobec powyższego około 40 ludzi z obozu zapisało się do dobrowolnej pracy i odjechali w niewiadome miejsce. 9 września 1941 roku ogłoszono nam oficjalną amnestię, przy czym oświadczono, że się organizuje polska armia w Buzułuku, dokąd wydano mi dokument.
19 września 1941 roku zgłosiłem się w miejscowości Tockoje i [zostałem] wcielony do armii polskiej.