1. [Dane osobiste:]
Ochotniczka Maria Danuta Mikuszewska, 34 lata, korespondentka-maszynistka, mężatka.
2. [Data i okoliczności zaaresztowania:]
13 kwietnia 1940 zostałam wywieziona ze Lwowa po aresztowaniu męża, docenta Uniwersytetu Jana Kazimierza i sędziego we Lwowie.
3. [Nazwa obozu, więzienia, miejsca przymusowych robót:]
Semipałatyńska obłast, kokpektyński rejon (sowchoz Czygiełeh – ferma nr 2), Bolszaja Bukoń.
4. [Opis obozu, więzienia:]
Obozem była jedna z ferm należących do sowchozu. Ferma, gdzie nas zesłano, była oddalona o 150 kilometrów od stacji kolejowej. Było tu kilka lepianek Kozaków, mieszkających na fermie, poza tym trzy stajnie dla bydła. Jedna ze stajen – bez okien, podłogi i drzwi – służyła jako pomieszczenie dla kilkudziesięciu osób (w tym kilkoro malutkich dzieci i kilka staruszek). Ludzie spali pokotem jeden obok drugiego na wiązce słomy. Gotowano na zaimprowizowanych samodzielnie piecykach. Jako opał służyły badyle pozbierane na stepie i tak zwany kiziak.
O higienie w tych warunkach naturalnie nie mogło być mowy. Na kilkadziesiąt osób były tylko dwie miednice, tak że trzeba było w kolejce czekać, kiedy która z nich będzie wolna. Wszy odzieżowe i głowowe były zjawiskiem tak pospolitym, że zabijanie ich należało do codziennej toalety.
5. [Skład więźniów, jeńców, zesłańców:]
Jeżeli chodzi o klasy społeczne, to przeważała tak zwana inteligencja, ze sfer urzędniczych, wojskowych, poza tym rodziny policjantów. Wzajemny stosunek Polaków był bardzo serdeczny, okazywano sobie wiele serca i w miarę możliwości pomagano sobie wzajemnie.
6. [Życie w obozie, więzieniu:]
Jedną z pierwszych prac było robienie kiziaku, samanu, poza tym „mazanie”, to jest wyprawianie, bielenie stajni, sadzenie kartofli, plewienie zboża, wianie we wialni i praca przy sianokosach. Początkowo za pracę dostawało się tylko pieniądze, a zarobki wahały się od 30 do 60 rubli za miesiąc. Przy sianokosach dostawało się od 300 do 500 gramów chleba dziennie, czaj rano i wieczór oraz zupę z mięsem na obiad. Osoby, które nie mogły pracować, musiały zdobywać chleb i inne produkty, wymieniając [swoje] rzeczy. Normy były tak wysokie, że prawie nikt nie tylko z Polaków, ale i spośród pracujących Kozaków i Rosjan, nie mógł im podołać. Co do środków żywnościowych, to w sklepach nie można było nic dostać, a żyło się w ten sposób, że wymieniało się rzeczy, chodząc nieraz po kilkanaście kilometrów do kołchozów. Bardzo częstym widokiem były kobiety z workiem na plecach albo ciągnące sanki wśród śnieżnej zawiei i mrozu, żeby tylko przywieźć trochę kartofli do domu. Głównym pożywieniem była mąka, ale skoro cena doszła do 250 rubli za funt, wiele osób żyło otrębami, piekąc placki albo robiąc inne potrawy, zależnie od zdolności kulinarnych.
Życie kulturalne ograniczało się do czytania kilku książek, które albo zabrano z sobą, albo później przysłano z Polski. Normalnie jednak ludzie kulturalni woleli dostawać prozaiczne przesyłki z tłuszczem, cukrem itd.
7. [Stosunek władz NKWD do Polaków:]
Władze sowieckie, w tym wypadku przedstawiciele sowchozu, zwracały się do wszystkich „per ty”, niesłychanie brutalnie obchodząc się przy pracy. Wpadano zwłaszcza w czasie bardziej nasilonej pracy do stajni i okropnym wrzaskiem budzono do pracy o czwartej – piątej rano. Za niestawienie się do pracy grożono tiurmą i w kilku przypadkach groźby zrealizowano. Łagodniejszym wymiarem kary było ściąganie 25 proc. z zarobków na mocy uprzedniego wyroku sądowego. Jeżeli chodzi o ogólne wrażenie, to władze tamtejsze odnosiły się do nas jak do przestępców, którzy za ciężkie przewinienia zostali skazani, i którym nie należą się absolutnie żadne względy. Niejednokrotnie nam powtarzano, żebyśmy się nie łudzili nawet, że kiedykolwiek do Polski wrócimy. W najlepszym wypadku utrzymywano, że jesteśmy burżuje skazani na 10 lat wygnania.
Jeżeli chodzi o władze specjalne, to raczej traktowano nas uprzejmiej i o ile wiem, to na specjalne szykany z tej strony nikt nie był narażony.
8. [Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:]
Do tak zwanej bolnicy było siedem kilometrów i jak na tamtejsze stosunki była ona postawiona na odpowiednim poziomie, jeżeli chodzi o lekarzy i warunki higieniczne. Nie było natomiast lekarstw, a lekarze byli zastraszeni przez NKWD, które zabroniło wydawać zwolnienia z pracy na podstawie choroby. Wydawano zwolnienia bardzo oględnie i w wyjątkowo ciężkich wypadkach.
Zmarli w Rosji: śp. Kołakowska, żona ślusarza, śp. Buczek ([nieczytelne] nie znałam), śp. Aniela Biesiadocka ze Lwowa, poza tym w Rosji na południu zmarła śp. Anna Podsońska, żona inżyniera ze Lwowa, będąca przed „oswobodzeniem” w Bukoniu.
9. [Czy i jaka była łączność z krajem i rodziną?]
Od czerwca 1940 do sierpnia 1941 roku dostawałam listy i przesyłki od krewnych i znajomych, tak samo otrzymywali przesyłki inni.
10. [Kiedy została zwolniona i w jaki sposób dostała się do armii?]
Zostałam zwolniona na podstawie ogólnej amnestii po umowie polsko-angielsko-rosyjskiej. Wyjechałam z Rosji jako siostra wojskowego, gdyż brat wstąpił do armii.