Szeregowy Felicjan Panasewicz
W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 roku w Różanie (pow. Kosów Poleski) wraz z całą swą rodziną składającą się z ojca, matki i dwóch sióstr zostałem aresztowany przez NKWD oraz milicję sowiecką, którzy po włamaniu się w nocy do mieszkania zażądali przede wszystkim wydania broni, następnie przystąpili do rewizji każdego z osobna, gdyż wszyscy byliśmy rozstawieni pojedynczo w odległości kilku metrów jedno od drugiego pod groźbą [z rozkazem] nieruszania się, w przeciwnym razie kula w łeb. Wszystkie wyjścia z mieszkania były obstawione żołnierzami sowieckimi z bronią w pogotowiu. Następnie przystąpili do rewizji całego mieszkania, po jej skończeniu kazano nam podejść do stołu i odczytano wyrok: ponieważ jeden brat mój, Józef, jest oficerem Wojska Polskiego i znajduje się w niewoli sowieckiej w Kozielsku (smoleńskiej obłasti), drugi zaś jako podoficer zawodowy 19 pp „Odsieczy Lwowa ” nie wrócił z wojny 1939 roku (co do drugiego, to był wydany przez miejscową milicję w służbie sowieckiej), a więc przez to samo zostaliśmy uznani za element wrogi i niepewny w stosunku do władz sowieckich, na podstawie tego zostajemy wysiedleni w głąb Rosji. Po czym kazano [nam] się zabierać z ograniczoną ilością żywności i ubrania. Natychmiast zostaliśmy eskortowani do najbliższego transportu zdążającego w głąb Rosji, nie baczyli na to, że matka moja była ciężko chora (po wezwaniu lekarza, który orzekł stan ciężki) i pomimo naszych próśb, żeby zostawić ją chociaż na krótki czas w celu powrotu do możliwszego zdrowia. Na nic się nie zgodzili i na rękach wynieśli ją do wozu.
Po czternastu dniach uciążliwej podróży w zamkniętych wagonach zostaliśmy wyładowani w akmolińskiej obłasti KSRR, posiołek Nowo Czerkask [Nowoczerkasskoje], gdzie nas umieszczono. Na drugi dzień mnie i siostry wezwano do pracy w miejscowym kołchozie, gdzie każdego dnia przychodzi brygadier i musisz iść na pracę w step, nie zważając na to, że nie mieliśmy odpowiednio ciepłego ubrania w stosunku do ostrego klimatu ani też warunków żywnościowych, a wynagrodzenie za pracę pół kilograma chleba i to nie zawsze można [było] dostać.
Wskutek tak ciężkich warunków życiowych oraz mieszkaniowych w glinianych, zimnych, przesiąkniętych wilgocią lepiankach zachorował i zmarł mój ojciec, w niedługim czasie ja również zachorowałem i przeleżałem dwa miesiące w szpitalu sowieckim w Astrachance. Po powrocie do zdrowia musiałem dalej pracować, aby ratować egzystencję reszty mojej rodziny, ponieważ matka jest staruszką chorowitą, a siostry z trudnością mogą zapracować na nikczemne utrzymanie swoje. W takim stanie przetrwaliśmy zimę 1941/42 roku. W marcu zostawiłem rodzinę swoją w wyżej wymienionym miejscu z nadzieją, że chociaż częściowo będzie otrzymywała zapomogi z placówek polskich, a sam wstąpiłem do armii polskiej w ZSRR i zostałem wcielony w Ługowoj dnia 27 marca 1942 r.